Komorowski: bez przyspieszenia ws. Afganistanu. Na razie mamy zobowiązania

Komorowski: bez przyspieszenia ws. Afganistanu. Na razie mamy zobowiązania

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Pełniący obowiązki prezydenta, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski powiedział podczas pobytu w polskiej bazie Ghazni w Afganistanie, że "żadne przyspieszone decyzje o losach misji nie będą podejmowane". W misji ISAF w Afganistanie - w ramach siódmej zmiany PKW - uczestniczy ok. 2,6 tys. polskich żołnierzy, kolejnych 400 pozostaje w odwodzie w kraju.
"Jest wyraźna cezura czasowa, w której będzie można sprawdzić, czy zwiększony wysiłek państwa polskiego, jeśli chodzi o liczbę żołnierzy w Afganistanie, przyniesie efekt. Tą cezurą są niewątpliwie wybory parlamentarne, które odbędą się w Afganistanie we wrześniu tego roku" - powiedział Komorowski. Jak ocenił, mogą one stworzyć szansę na stworzenie nowych rozwiązań. "Na razie mamy zobowiązania. (...) Wydaje mi się, że wiarygodność państwa polskiego polega na tym, aby nie zaskakiwać sojuszników - ale także Afgańczyków - jakimiś gwałtownymi zmianami wcześniej ustalonego harmonogramu polskiego wysiłku" - powiedział marszałek.

"Natomiast po wyborach parlamentarnych w Afganistanie czeka nas rzetelna dyskusja o tym, jaki cel sobie stawia Polska w ramach NATO; co chcemy proponować jako rozwiązania całego Sojuszu i jak będziemy budowali własny kalendarz zaangażowania w Afganistanie" - dodał. Komorowski przypomniał, że na listopad planowany jest szczyt NATO poświęcony m.in. operacji ISAF. "To będzie dobry moment na dyskusję w ramach całego Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także do formułowania polskiego poglądu na sprawy obecności NATO jako całości, a także obecności Polski w misji afgańskiej" - ocenił.

O losach polskiego kontyngentu w Afganistanie Komorowski rozmawiał w poniedziałek z prezydentem tego kraju Hamidem Karzajem. "Spotkanie było okazją do wymiany informacji o wzajemnej ocenie sytuacji i zamiarach" - relacjonował marszałek po spotkaniu.

Podczas wizyty w Afganistanie Komorowskiemu towarzyszyli m.in. ministrowie spraw zagranicznych Radosław Sikorski i obrony Bogdan Klich oraz szef BBN Stanisław Koziej. Dziennikarze pytali w związku z tym członków delegacji o zalecenia dotyczące lotów najważniejszych osób w państwie po katastrofie Smoleńskiej i wypracowywane zalecenia w tym zakresie.

"Wszystko jest w ramach procedur, które przygotowuję; chodzi o to, aby nie znalazło się w jednym miejscu zbyt wiele osób. W tym przypadku nie ma takiej sytuacji" - ocenił szef BBN. "Jest minister obrony narodowej, nie ma szefa SGWP. Jest p.o. prezydenta, (...) nie ma szefa jego kancelarii itd. " - dodał.

W ostatnich dniach w Afganistanie - w wyniku ataku na konwój oraz ostrzału jednej z baz - zginęło dwóch polskich żołnierzy: plut. Miłosz Górka oraz kpr. Grzegorz Bukowski; kilku zostało rannych. Tym samym bilans strat poniesionych podczas tej misji wzrósł do 18 polskich wojskowych. Śmierć żołnierzy, była - jak mówił w poniedziałek Komorowski pytany o cel swojej wizyty - jednym z powodów jego przyjazdu do Afganistanu. "Wypełniając obowiązki głowy państwa i zwierzchnika sił zbrojnych, zajmuję się sprawami, które są ważne dla systemu obronnego Polski" - mówił.

Tydzień temu marszałek powiedział, że nadszedł czas, by zakończyć polską misję w Afganistanie. Zaznaczył, że "nie może to oznaczać pospiesznej ucieczki" i porzucenia sojuszników oraz, że wycofanie nie będzie kwestią tygodni ani miesięcy. Zapowiedział też, że po pierwszej turze wyborów prezydenckich o misji w Afganistanie będą rozmawiać członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jej posiedzenie zaplanowano na czwartek.

W odpowiedzi na te słowa rząd amerykański wyraził nadzieję, że sojusznicy USA, w tym Polska, będą nadal uczestniczyli militarnie w operacji NATO w Afganistanie, mimo trudności tej misji i strat w ludziach. "Doceniamy silny i stały udział wszystkich członków NATO w wojnie w Afganistanie i ufamy, że wysiłki te będą trwały, aby przyczynić się do sukcesu żywotnej misji ISAF" - stwierdził Departament Stanu USA w oświadczeniu przysłanym PAP w odpowiedzi na prośbę o skomentowanie słów Komorowskiego.

Szef MON mówił w ubiegłym tygodniu, że polscy żołnierze powinni wycofać się z Afganistanu przed 2013 r. Przekonywał, że wymaga to spełnienia określonych warunków. Ocenił, że przekazywanie lokalnym siłom odpowiedzialności za poszczególne dystrykty w prowincji może nastąpić w przyszłym roku.

"Żeby przekazać odpowiedzialność za poszczególne fragmenty Ghazni, a potem całkowicie wycofać się z Afganistanu, najpierw trzeba przejąć inicjatywę od przeciwnika. Nie może być tak, że przeciwnik strzela do nas bezkarnie; nie może być tak, że nasi żołnierze są przedmiotem wrogich działań" - podkreślał szef MON kilka dni temu.

W poniedziałek minister Klich ponowił w rozmowie z dziennikarzami przekonanie, że Polacy powinni wycofać się z Afganistanu do 2013 r., bo prowincja i miasto Ghazni staną się wówczas światowym centrum kultury islamskiej. Do tego czasu miejscowa społeczność powinna być gospodarzem tego terenu. "To będzie niezwykle ważne wydarzenie o zasięgu ogólnoświatowym. (...) To przedsięwzięcie, którym prowincja Ghazni będzie żyła przez najbliższe lata. Nie ma żadnego powodu, by w roku 2013 byli tutaj żołnierze ISAF, w tym żołnierze polscy" - mówił szef MON podczas wizyty w Ghazni.

Główne założenia strategii zaangażowania Polski w operacji ISAF zakładają m.in. intensyfikację szkolenia afgańskiego wojska i policji, wsparcie lokalnej administracji, zapewnienie bezpieczeństwa miejscowej ludności oraz dodatkową pomoc humanitarną i rozwojową. W dokumencie zapisano, że celem operacji jest osiągnięcie stanu, w którym legalne afgańskie władze będą w stanie samodzielnie zapewnić "akceptowalny" poziom bezpieczeństwa wewnętrznego oraz zagwarantować przestrzeganie i egzekwowanie prawa oraz dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji i pomocy socjalnej.

Szef MSZ Radosław Sikorski przypominał w poniedziałek, że Afganistan przyjmuje największą część - skromnego, jak się wyraził - budżetu pomocowego. "W zeszłym roku wspólnie z MON zmieniliśmy przepisy, by tutaj w polowych warunkach można było realizować projekty szybko i sprawnie, bez rygoru ustawy o zamówieniach publicznych, bo organizowanie tutaj przetargów nie miałoby sensu" - mówił. "Mamy swoich ludzi w amerykańskim PRT; myślę że to jest wsparcie dla wojska, ułatwia kontakty z ludnością" - dodał. Zdaniem szefa polskiej dyplomacji, "definicją sukcesu w Afganistanie jest możliwość wycofania się wojska ISAF z honorem, przekazując odpowiedzialność za kraj jego prawowitym gospodarzom". "Nie mam wątpliwości, że ten sukces osiągniemy" - ocenił.

Szef Centralnego Dowództwa armii USA (CENTCOM) generał David Petraeus zapewniał w ubiegłym tygodniu, że operacja USA i NATO w Afganistanie zmierza we właściwym kierunku, mimo doniesień o braku postępów w walce z talibami.

Lipiec 2011 r. to data, kiedy - jak zapowiedział prezydent Barack Obama - siły USA rozpoczną wycofywanie się z tego kraju. "Ważne, by lipiec 2011 był widziany prawidłowo, tzn. jako data, kiedy proces (wycofywania wojsk) rozpoczyna się, a nie jako data, kiedy Stany Zjednoczone kierują się do masowego odwrotu" - powiedział Petraeus, składając wyjaśnienia przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu.

Odnosząc się do słów Obamy Bronisław Komorowski ocenił w poniedziałek, że "jeżeli wolno prezydentowi Stanów Zjednoczonych ogłaszać kalendarz wycofania żołnierzy amerykańskich z Afganistanu, to tym bardziej wolno Polakom". Zdaniem marszałka, nie ma żadnego powodu, by nie starać się przekonać do swoich racji sojuszników z NATO.

Z opublikowanego w sobotę raportu ONZ wynika, że bezpieczeństwo w Afganistanie nie poprawiło się, a liczba ataków przy użyciu przydrożnych bomb wzrosła o 94 proc. w pierwszych czterech miesiącach tego roku w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Według danych ONZ, przeciętna częstotliwość zamachów samobójczych w Afganistanie to ok. trzy na tydzień. Połowa z nich przypada na terytoria plemienne Pasztunów na południu kraju.

PAP, im