Kwiatkowski o Brudzińskim: emocje wzięły górę

Kwiatkowski o Brudzińskim: emocje wzięły górę

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost 
Jedną z pierwszych decyzji premiera Tuska było zaproponowanie wspólnego wyjazdu na miejsce katastrofy do Smoleńska - powiedział minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi posła PiS Joachima Brudzińskiego, który skierował pod adresem Donalda Tuska szereg zarzutów odnoszących się do zachowania premiera po katastrofie smoleńskiej. - Emocje nie dają panu Brudzińskiemu komfortu wypowiadania poglądów uczciwych i wyważonych - ocenił minister.
"Zaprosił do rządowego samolotu, który leciał na miejsce katastrofy, właśnie pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego z osobami towarzyszącymi po to, żeby pojechali tam na miejsce wspólnie. Bo z jednej strony są te najdramatyczniejsze emocje związane ze stratą najbliższych - w tym wypadku brata, z drugiej oczywiście i te emocje i te obowiązki rządowe, jakie ciążyły na premierze, było naturalną decyzją premiera, że zaproponował, żeby ten wyjazd był wspólny" - powiedział Kwiatkowski.

Brudziński: Tusk zostawił ciało prezydenta w błocie

"Jeżeli słyszę takie zdanie, że zwłoki leżały na miejscu katastrofy przykryte folią - i to już mówię jako były prokurator generalny - to ja rozumiem, że ktoś może nie znać tych procedur, bo procedury - i one obowiązują wszystkich prokuratorów i polskich i rosyjskich - są takie, że po katastrofie, jeżeli dochodzi do takiego zdarzenia, zwłoki są obfotografowywane, jest sporządzany szkic sytuacyjny, nie można ich ruszyć do momentu, kiedy przyjeżdża lekarz - chociaż wiadomo, że te osoby nie żyją - stwierdzający zgon i dokonuje wstępne oględziny zwłok" - powiedział szef resortu sprawiedliwości.

Mówił też, że nie zapomni "jak i premier i wszyscy współpracownicy naciskaliśmy na Rosjan na prośbę Jarosława Kaczyńskiego, a w zasadzie jego współpracowników, bo to z nimi był kontakt". "Było oczekiwanie ze strony pana Jarosława Kaczyńskiego jak najszybszego wydania zwłok i bezpośrednio po katastrofie w nocy, w zakładzie medycyny sądowej w Smoleńsku, z udziałem polskiego konsula, naczelnego prokuratora wojskowego, została dokonana sekcja zwłok, która jest standardową procedurą w przypadku katastrof, czyli zrobiono wszystko, żeby Jarosław Kaczyński mógł zabrać ze sobą zwłoki brata" - powiedział Kwiatkowski.

Szef resortu sprawiedliwości powiedział też, że wie od rzecznika rządu Pawła Grasia i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, bo - jak mówił - te rozmowy toczyły się w jego obecności, że "właśnie za pośrednictwem pana posła Kowala prosili o możliwość kontaktu z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim, mówili też, że to jest taki moment, że gdyby chciał skorzystać z możliwości rozmowy ze stroną rosyjską właśnie w zakresie - przede wszystkim z panem Putinem - zabezpieczenia miejsca katastrofy, to jest taka możliwość, ale też oczywiście była to propozycja, nawet prośba, bo wszyscy rozumieli w jakim momencie i w jakiej chwili jest Jarosław Kaczyński".

Jak dodał, "przekazano nam, że z tej możliwości kontaktu druga strona nie chce skorzystać". "Ta propozycja padła, podkreślę to jeszcze raz, padła ze strony premiera Tuska, padła ze strony premiera Putina, ale odpowiedziano na tę propozycję, że jest wola, aby pozostać samemu i pan premier Tusk tę wolę uszanował" - powiedział Kwiatkowski.

Odnosząc się do stwierdzenia Brudzińskiego, że premier nie pomyślał, by zabrać do Smoleńska żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, Kwiatkowski powiedział, że do samolotu rządowego "zabierano prokuratorów i ekspertów, którzy tam na miejscu mieli przeprowadzać badania".

Stwierdził też, że ma wrażenie, iż "jednak ogromne emocje nie dają tego komfortu panu Brudzińskiemu wypowiadania poglądów uczciwych, wyważonych i oddających ten dramatyzm sytuacji, której wszyscy byliśmy poddani tam na miejscu, ale także rzetelnych w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce".

PAP, im