PO: rozczarowujący list
Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski odnosząc się do listu abp. Michalika, powiedział, że jest to "rozczarowujący dokument", podobnie jak komunikat z obrad biskupów na Jasnej Górze. - Pomysł, żeby prowadzić jakieś rokowania na najwyższym szczeblu w sprawie krzyża jest niedobry, przecież PiS nie chce żadnego porozumienia w tej sprawie - podkreślił. Zdaniem Niesiołowskiego, Kościół jest wyraźnie podzielony w sprawie krzyża. - Abp Michalik miał wiele szkodliwych wypowiedzi w sprawie sytuacji pod Pałacem Prezydenckim, popierał tzw. obrońców krzyża, inni biskupi też popierali awanturników pod krzyżem, a niektórzy księża firmowali kłamstwo w rodzaju "drugi Katyń" - zaznaczył. - Część Episkopatu cały czas popiera ojca Rydzyka, popiera PiS. Jaka jest wiarygodność Episkopatu, jeśli nie może się uporać z kadzielnicą kłamstwa, jaką jest Radio Maryja? Część Episkopatu popiera kłamstwo i nienawiść, co jest absolutnie sprzeczne z katolicyzmem - podkreślił wicemarszałek. Jak ocenił, sprawa krzyża pokazuje słabość Kościoła. Przyznał jednocześnie, że część Kościoła zachowuje się znakomicie, np. dominikanie.
Według Niesiołowskiego, nie powinno być żadnego pomnika na Krakowskim Przedmieściu, nie powinno się prowadzić żadnych rozmów z grupką "fanatyków" przed Pałacem, bo - jego zdaniem - to żaden partner do rozmów. - Trzeba w odpowiednim momencie ten krzyż przenieść, nie robić szumu i atmosfery, że coś się tam ważnego dzieje, bo każda próba przeniesienia krzyża - jeśli będzie zrobiona publicznie - zmobilizuje pewną grupę fanatyków i będzie awantura - zaznaczył. Jak dodał, sam Kościół mógłby się zająć przeniesieniem krzyża. - Abp Michalik ma znakomitą okazję, żeby rozwiązać raz na zawsze tę sprawę, ale on tego nie zrobi, a obarczanie tym prezydenta Komorowskiego, który miałby zrobić powtórkę z trzeciego sierpnia jest błędem - stwierdził polityk Platformy.
PSL: wyprodukowaliśmy sobie sektę
Z kolei szef klubu PSL Stanisław Żelichowski ocenił, że w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim każdy stosuje taktykę umywania rąk. Jak zaznaczył, dzieląc Polaków na dobrych i złych, dobrych i złych katolików, dobrych i złych patriotów, tworzy się nie naród, a sektę. - Myśmy sobie taką sektę wyprodukowali na własne życzenie - podkreślił. Żelichowski zauważył, że przeciwnicy przeniesienia krzyża, to te same osoby, które niedawno miesiącami koczowały przeciwko, lub za jakąś sprawą przed Sejmem. Jego zdaniem to tacy "zawodowi protestujący" - którzy nie mają co zrobić z wolnym czasem. Przyznał, że ich akcja na Krakowskim Przedmieściu jest "napędzana" również przez stałe zainteresowanie mediów. - Przyjdzie 20 września, politycy wrócą do pracy, media zajmą się politykami, sprawa upadnie naturalnie, bo nikt nie będzie ich pokazywał - przekonuje szef klubu Stronnictwa. Jak podkreślił, w całej sprawie największą rolę powinien odegrać Kościół katolicki, bo jeśli Polacy uznają, że pod pałacem jest prawdziwa twarz Kościoła, mogą się od niego odwracać.
Żelichowski jest też przeciwny powoływaniu komisji w sprawie pomnika ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej, o co zaapelowali hierarchowie Kościoła. - To nie jest tak, że jak zaczniemy budować pomnik, to krzyż zniknie, oni wcale nie stawiają sprawy tak, że jak będzie pomnik, to nie będzie krzyża - przekonuje polityk PSL.
PiS: wszystko w rękach Komorowskiego
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak uważa natomiast, że krzyż powinien pozostać przed Pałacem Prezydenckim do chwili "godnego upamiętnienia" Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, czyli - jak zaznaczył - powstania pomnika. - W polskiej kulturze i tradycji osoby, które odeszły upamiętniane są poprzez pomniki. Nie widzę nic złego w tym, aby powstał pomnik Lecha Kaczyńskiego - podkreślił. Przypomniał, że w sierpniu powstał społeczny komitet budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy, a deklarację w tej sprawie poparło dwustu naukowców, ludzi kultury i sztuki. - Chciałbym zwrócić uwagę na istotę problemu, którą wskazali księża biskupi - polega ona na godnym upamiętnieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ofiar 10 kwietnia - powiedział Błaszczak. - Rozwiązanie tego problemu jest w rękach prezydenta Bronisława Komorowskiego - dodał szef klubu PiS.
Jak przekonywał, rozwiązanie problemu zależy od polityków PO, bo to oni mają znakomitą większość, pełnię władzy w Polsce. - Polityk PO jest prezydentem Polski, premierem, marszałkiem Sejmu, marszałkiem Senatu, prezydentem Warszawy - wyliczał szef klubu PiS. Według niego prezydent powinien osobiście zaangażować się w rozwiązanie sporu. - Oczekiwałbym od prezydenta Komorowskiego wyjścia, rozmowy z ludźmi i rozwiązania tej sprawy. Rozwiązanie jest bardzo proste - godne upamiętnienie świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego i ofiar 10 kwietnia - oświadczył.
SLD: prezydent już został upamiętniony
Natomiast Tadeusz Iwiński z SLD jest zdania, że w tej sytuacji "każdy chce zrzucać odpowiedzialność na inną osobę czy inny urząd". - Tak się nie da. Krzyż jest symbolem Kościoła i Kościół nie może się od tego odżegnywać, ale nie może tego robić także władza. Im dłużej to trwa, tym gorsze świadectwo nam wystawia - ubolewał Iwiński. Według niego, otoczenie przed Pałacem Prezydenckim to nie jest miejsce dla pomnika. Poseł nie widzi też powodu, aby tworzyć komitet honorowy.
Iwiński zwrócił także uwagę, że sprawa upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej "została już w dużej mierze przesądzona". Przypomniał, że jest tablica na bocznym skrzydle Pałacu Prezydenckiego, jest tablica w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, będą dwie tablice w Sejmie, a także powstaje pomnik na cmentarzu na Powązkach, gdzie pochowana jest duża grupa ofiar katastrofy. - Pochowanie pary prezydenckiej na Wawelu jest największym pomnikiem - podkreślił poseł Lewicy.PAP, arb