Mistewicz: historia jest podporządkowana marketingowi politycznemu

Mistewicz: historia jest podporządkowana marketingowi politycznemu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z marketingowego punktu widzenia mit Solidarności, opowieść o skoku Lecha Wałęsy, to majstersztyk. Dla dużej części pokolenia to narracyjna kotwica tożsamości. Wzmacniana i odkurzana każdego roku, od 1989 r. chroniona przez środowisko skupione wokół "Gazety Wyborczej". To sprawnie zbudowana opowieść, w którym jest i mocarny protagonista (komunizm), i ludzie wspierający Wałęsę (10-milionowy ruch Solidarność) - ocenia specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times".
Pytany o kontrowersje wokół roli Wałęsy w wydarzeniach sierpniowych, Mistewicz podkreśla, że "mity trwają obok ustaleń sądów czy historyków". - Nie ma już wielkich imperiów, a w salach Muzeum Brytyjskiego wciąż możemy odczytać zapisane w reliefach historie konstytuujące tożsamość narodów. Tak jest z mitem Powstania Warszawskiego czy mitem Józefa Piłsudskiego. Tak będzie zapewne z tworzącym się mitem Lecha Kaczyńskiego - uważa Mistewicz.

Mistewicz ostrzega jednocześnie, że "mity niepilnowane popadają w zapomnienie". - Albo przejmowane są przez innych. Tak jest chociażby z mitem Dywizjonu 303. Bracia Czesi opowiadają od kilku już lat historię obrony Londynu w czasie II wojny światowej na swój sposób. Powstają filmy, książki, Brytyjczycy są przekonywani i z czasem ulegną, że zostali obronieni przez Czechów - zauważa. Jako przykład budowania nowych mitów Mistewicz podaje też aktywność Niemiec w ostatnich latach. - Niemcy próbują opowiadać fascynującą historię idącą pod prąd prawdzie historycznej. To niemieckie rodziny były bombardowane przez alianckie samoloty nadlatujące nad ranem nad niemieckie spokojne miasta, nie wiadomo właściwie dlaczego. A Niemcy walczyli z Hitlerem, na jeden dzień nawet opanowali Berlin - mówi Mistewicz odwołując się do filmu "Walkiria".

Mistewicz docenia też mitotwórcze umiejętności Rosjan. - To przecież w Rosji prezydent postanowił uczynić narracyjną osnowę z 1612 roku. Powstała epopeja o Wielkiej Rosji. To, że nie do końca zgodna z historią, nie jest tu najważniejsze - mówi. Innym przykładem tworzenia mitów jest, zdaniem Mistewicza, Francja. - Pierwszą decyzją francuskiego prezydenta po zaprzysiężeniu było zaś, aby w szkołach na początku każdego roku szkolnego odczytywać list 17-latka Guy Moqueta list do rodziców, przepojony miłością do Francji, napisany tuż przed rozstrzelaniem w 1941 r. przez Niemców. We Francji wielokulturowej, by nie powiedzieć wieloetnicznej, wszystkim młodym Francuzom zaserwowano jedną opowieść - zauważa.

Zdaniem Mistewicza takie zachowania oznaczają "podporządkowanie historii, w tym historycznych faktów, ich interpretacji, politycznemu marketingowi". - Oznacza wybieranie, a często nawet tworzenia tych faktów, dzięki którym opowiemy historię tak, aby nam ona jak najlepiej służyła, rozchodząc się dalej - dodaje ekspert.

"Polska The Times", arb