Kaczyński przed Pałacem: sprawa krzyża i pomnika musi się skończyć z honorem

Kaczyński przed Pałacem: sprawa krzyża i pomnika musi się skończyć z honorem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński, fot. Wprost 
- Apeluję do prezydenta Bronisława Komorowskiego o rozwiązanie sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu oraz pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej - mówił w piątek wieczorem lider PiS Jarosław Kaczyński. - Ta sytuacja musi się skończyć, ale musi się skończyć z honorem - podkreślił brat zmarłego prezydenta, który uczestniczył w piątek wieczorem w "marszu pamięci" ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej.
Jarosław Kaczyński przemówił do zebranych przed Pałacem Prezydenckim po zakończeniu "marszu pamięci". Marsz przeszedł Krakowskim Przedmieściem w Warszawie. Celem pochodu było uczczenie pamięci ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.  - Musimy walczyć o Polskę, ale nie możemy walczyć o Polskę inaczej niż razem z Kościołem i dlatego sprawa tego krzyża musi być załatwiona razem z Kościołem - mówił prezes PiS.

"Wszystkie karty ma władza"

- Jest to możliwe. Jest komitet budowy krzyża, który ma bardzo interesujące propozycje. Jest możliwość uzyskania takiego stanu, który będzie do przyjęcia - jak sądzę - dla wszystkich, który będzie oddaniem honoru tym, którzy tutaj, można powiedzieć, walczyli, byli bici, obrażani, a  także tym, którzy mają niekiedy inne poglądy - ocenił Kaczyński, nie precyzując, o  które projekty budowy pomnika mu chodzi. Dodał, że "problem polega na tym, że wszystkie karty ma tutaj władza".

- Apeluję do Bronisława Komorowskiego, by podjął w tej sprawie decyzję, by skłonił do podjęcia decyzji swoich politycznych przyjaciół. Ta sytuacja musi się skończyć, ale musi się skończyć z honorem. Mamy prawo tego oczekiwać - powiedział były premier.

Kaczyński: mówię jako obywatel i prawnik

Na zakończenie zaapelował do zebranych o spokojne rozejście się: - A teraz czas po tej pięknej manifestacji, która ludziom mojego pokolenia przypomina lata 80., a nawet 1968 r., czas spokojnie rozejść się do domów - poprosił. Kaczyński na początku przemówienia zaznaczył, że mówi nie jako polityk, ale jako obywatel, "jako jeden z setek ludzi, dla których ta katastrofa była także straszliwym przeżyciem osobistym", a także jako prawnik.

- Jako prawnik musze postawić pytanie, na jakiej podstawie ta część chodnika Krakowskiego Przedmieścia została wyłączona z ruchu, na jakiej podstawie ci policjanci, którzy tu stoją, którzy są tak potrzebni w innych częściach Warszawy, strzegą tego miejsca - pytał lider PiS. W jego opinii należy znaleźć decyzję administracyjną w tej sprawie i zaskarżyć ją do sądu. - Będziemy szli tą drogą - zapewnił Jarosław Kaczyński.

"Czy to Polska czy  Rossija"

Uczestnicy "marszu pamięci" brali wcześniej udział w mszy św. w intencji ofiar katastrofy odprawionej w  archikatedrze pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Pod Pałac Prezydencki przynieśli polskie flagi, pochodnie i zapalone znicze, a także transparenty z hasłami: "Czekamy na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej", "Piąty miesiąc mija. Czy to Polska czy  Rossija". Od krzyża, który postawiono w czasie żałoby ogłoszonej po katastrofie, zgromadzonych przed Pałacem oddzielały barierki policyjne.

"Jest krzyż, jest impreza"

Pod Pałacem Prezydenckim obecni byli także zwolennicy usunięcia z Krakowskiego Przedmieścia krzyża upamiętniającego ofiary smoleńskiej katastrofy. W tłumie słychać było m.in. okrzyki: "Jest krzyż, jest impreza", "Inkwizycja". Doszło też do kilku - jak podkreśla policja - drobnych incydentów, jednego mężczyznę przewieziono na komendę. Zanim marsz dotarł przed Pałac, przed siedzibą prezydenta zgromadziło się około 300 osób. - Był incydent ze złamaniem krzyża, który przyniósł jeden z uczestników zgromadzenia - relacjonował rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński. Poinformował o utarczkach słownych i przepychankach.

Kto zorganizował marsz?

Z informacji na stronie internetowej urzędu miasta wynika, że zamiar wieczornego przemarszu zgłosiła osoba prywatna. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP w ratuszu, marsz zgłosił redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, który poinformował władze miasta, że weźmie w  nim udział tysiąc osób. Według służb porządkowych, wieczorem 10 września pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie zgromadziło się około 2000 osób.

"Wszystko, co  polskie, jest nam bliskie"

"Marsz pamięci" wyruszył po wieczornej mszy św. w intencji ofiar katastrofy odprawionej w  archikatedrze pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Mszę odprawiono pięć miesięcy po smoleńskiej tragedii. W kościele i przed nim zgromadziły się tłumy. Wśród rodzin ofiar, które wzięły udział w uroczystości był m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński.

- Dzień dziesiąty każdego miesiąca, od 10 kwietnia 2010 r., będzie dniem, który w sercach Polaków będzie zawsze miał swoje miejsce - mówił w homilii proboszcz parafii archikatedralnej, ks. Bogdan Bartołd. W słowie skierowanym do wiernych wspominał też chwilę, w której dowiedział się - jadąc samochodem - o katastrofie samolotu pod  Smoleńskiem. - Zamarliśmy wtedy. Wszyscy mówiliśmy do Boga: "Panie, to chyba niemożliwe" - podkreślał.

Dodał, że po katastrofie - "w czasie żałoby, zamyślenia i zadumy" - Polacy pokazali swe prawdziwe oblicze. - Wszyscy zadajemy pytanie, czy  tylko w takich chwilach potrafimy się jednoczyć, być razem, wznieść się ponad słabości i  przywary, które wzięły się z grzechu pierworodnego - mówił. Zwracając się do zgromadzonych w katedrze, podkreślił, że ich obecność "wskazuje, że wszystko, co  polskie i piękne, jest nam bliskie". Podczas modlitwy powszechnej modlono się m.in. o to by "miłosierny Bóg wybaczył tym, którzy mieli udział w śmierci Lecha i  Marii Kaczyńskich".

W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.

zew, PAP