Samorząd według Kaczyńskiego

Samorząd według Kaczyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konwencja Prawa i Sprawiedliwości, która odbyła się w Warszawie, tylko z nazwy była samorządową. O jej prawdziwym charakterze wiele mówi hasło kampanii, które jest powieleniem nazwy partii. Kaczyńskiemu nie chodzi o władze w Polsce lokalnej – wybory samorządowe są dla niego wstępem do kampanii parlamentarnej. Czyli do prawdziwej walki o władzę.
Aby dobrze zrozumieć stosunek PiS do samorządów, należałoby powrócić do projektu Konstytucji RP przygotowanego przez tę partię. O samorządzie znajdziemy tam niewiele - znacznie więcej napisano tam o wzmocnieniu państwa i jego homogeniczności. Niebezpiecznie pobrzmiewa tam echo czasów PRL. Kaczyńskiemu marzy się jednolite państwo narodowe, w którym instytucje władzy mają się uzupełniać, a nie kontrolować. W takim państwie nie ma miejsca na samorząd, rozumiany jako coś odrębnego i nie poddanego kontroli administracyjnej. Samorząd może być tylko elementem administracji. Znamienne jest, że w czasie weekendowej konwencji partyjnej z ust Jarosława Kaczyńskiego padły słowa o kontroli władzy samorządowej przez specjalnie powołanych urzędników korpusu samorządowego. Stąd pomysły o kontraktach dla samorządowców, czy artykułowana przez Kaczyńskiego konieczność wejścia samorządowców do polityki. Silne państwo Jarosława Kaczyńskiego nie może współistnieć z autonomicznym samorządem.

O tym jak Jarosław Kaczyński rozumie idee samorządu świadczą dwie sprawy. Po pierwsze, odwołanie się do republikanizmu. W klasycznej formule republikanizm jest odwołaniem się do państwa, jego praw i instytucji, a wartość nadrzędną ma dobro wspólne i służebność władzy. To zgadza się z poglądami Kaczyńskiego na państwo, ale nie ma wiele wspólnego z ideą samorządności. Drugą sprawą jest wezwanie działaczy i polityków PiS, by dotarli do każdej... parafii. Tak więc dla prezesa PiS jednostką samorządu terytorialnego jest parafia, a nie gmina czy powiat. Jest to zresztą zbieżne z poglądami wielu członków partii, którzy nie widzą nić zdrożnego w zaangażowaniu Kościoła w życie polityczne.

Jarosław Kaczyński dobrze wie, że Polacy są w dalszym ciągu tradycjonalistami - szczególnie na wsiach i w małych miasteczkach. A tradycjonaliści przywiązani są do silnej władzy, najlepiej namaszczonej przez miejscowego hierarchę kościelnego. Prezes PiS liczy więc na dobre wyniki w mniejszych ośrodkach, ponieważ wie, że w dużych i średnich miastach za dużych szans nie ma. Dziś to jednak właśnie miasta decydują o obliczu polskiej sceny politycznej. Dlatego nawet dotarcie do każdej parafii to zbyt mało, by w 2011 roku marzyć o powrocie do władzy.