Prawo wspólnotowe
Uchylając postanowienie Sądu Okręgowe, Sąd Apelacyjny uznał, że prawo wspólnotowe pozwala przyjąć, iż osoba poszkodowana przez artykuł prasowy rozpowszechniony w kilku państwach członkowskich mogła domagać się odszkodowania od wydawcy zarówno przed sądem państwa, gdzie wydawca tej publikacji ma siedzibę, jak i również przed sądem państwa członkowskiego, w którym ta publikacja została rozpowszechniona i gdzie poszkodowany doznał krzywdy z powodu naruszenia jego godności narodowej.
Zgodnie z wywodami SA, skoro artykuł "Die Welt" został rozpowszechniony w Polsce (zarówno w formie papierowej, jak i w formie elektronicznej) i w Polsce obywatel polski doznał krzywdy wynikającej z naruszenia jego sfery psychicznej związanej z godnością narodową i tożsamością narodową, to sąd polski może rozstrzygać jego żądanie naprawienia doznanej krzywdy.
Bzdury w niemieckim dzienniku
W uzasadnieniu pozwu napisano, że w artykule pt. "Podróż Asafa dookoła świata" z listopada 2008 r. Miriam Hollstein użyła w "Die Welt" określenia "polski obóz koncentracyjny". Powód poczuł się tym osobiście dotknięty, bo jego dziadek zmarł w hitlerowskim więzieniu w Sztumie, a drugi pięć lat spędził w obozie w Essen. - Takie sformułowanie dotknęło mnie bardzo, bo nie dane było mi poznać mojego dziadka, który zmarł w Sztumie. Drugi zaś dziadek na skutek przeżyć w obozie w Essen żył krótko. Nie można dopuścić, że to właśnie niemiecki dziennik wypisuje takie bzdury, iż obozy koncentracyjne były polskie - mówił wcześniej Osewski.
Po oburzeniu w polskich mediach artykuł usunięto ze strony internetowej "Die Welt"; ukazały się też przeprosiny. - Niestety w polskiej prasie ich nie zamieszczono - dodał Osewski. Domagał się on od Springera przeprosin i 500 tys. zł zadośćuczynienia na cel charytatywny.
zew, PAP