Macierewicz podkreślił, że 27 kwietnia 2010 roku szef MON wydał - jego zdaniem niezgodne z obowiązującą ustawą - rozporządzenie mówiące, że w przypadku szczególnej katastrofy lotniczej wybór członków i szefa badającej ją komisji następuje w "uzgodnieniu z premierem". Wcześniej, zgodnie z rozporządzeniem z 2004 roku w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania tego rodzaju komisji, jej przewodniczącego i członków powoływał szef MON w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw wewnętrznych. - Bezprawie rodzi bezprawie, zamęt rodzi zamęt. A w konsekwencji nie tylko utrudnia się dojście do prawdy, ale także upada autorytet Rzeczpospolitej, ale przede wszystkim oddalamy się od prawdy. Zamiast prawdy jest jakaś smoleńska mgła - oświadczył Macierewicz.
Poseł PiS zarzucił Millerowi, że będąc szefem komisji "bada sam siebie" - orzeka bowiem na temat organu, który jest mu podległy. Wyjaśnił, że chodzi o Biuro Ochrony Rządu, którego Miller - jako szef MSWiA - jest przełożonym. Tymczasem - zdaniem Macierewicza - BOR "w bardzo wielu sprawach" związanych z katastrofą nie dopełniło swoich obowiązków. Według niego, BOR m.in. nie sprawdziło miejsca lądowania TU-154M i nie zapewniło dostatecznej ochrony ze strony rosyjskiej. Polityk zastrzegł, że nie mówi tu o funkcjonariuszach BOR, tylko o ich przełożonych. Macierewicz ocenił też, że szereg wypowiedzi Millera na temat katastrofy było skandalicznych. Zapowiedział, że w imieniu swojego zespołu, zwróci się do premiera o naprawienie sytuacji w komisji, tak aby jej nowy szef został powołany zgodnie z prawem.
PAP, arb