Macierewicz atakuje Millera: pan nie dopełnił obowiązków

Macierewicz atakuje Millera: pan nie dopełnił obowiązków

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wprost)Źródło:Wprost
Antoni Macierewicz zarzucił Jerzemu Millerowi, że jako szef MSWiA nadzorujący BOR nie dopełnił obowiązków polegających na ochronie nie tylko prezydenta, ale i lotniska, na które leciał prezydencki samolot. Na posiedzeniu sejmowej komisji obrony posłowie dyskutują o raporcie przygotowanym przez komisję Millera.
Posiedzenia w tej sprawie domagali się posłowie PiS. Pierwotnie było ono zaplanowane na ubiegły czwartek, jednak tego dnia raport komisji Millera nie był jeszcze ogłoszony. W posiedzeniu uczestniczą członkowie komisji Millera. Licznie stawili się przedstawiciele Dowództwa Sił Powietrznych na czele z gen. Lechem Majewski i szefem szkolenia gen. Leszkiem Cwojdzińskim. Jest też dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk Mirosław Jemielniak.

Wszystko o raporcie Millera

"Raport nie jest odpowiedzią na raport"

Na wstępie Miller podkreślił, że jego komisja przygotowała dwa dokumenty: protokół (wraz z ośmioma załącznikami), który powstał według polskich przepisów oraz raport przygotowany według prawa międzynarodowego. Zaznaczył też, że komisja rozpatrzyła wszystkie okoliczności katastrofy, także dotyczące funkcjonowania lotnictwa "na kilkanaście lat wstecz". - Nasz dokument to nie polemika z żadnym innym dokumentem -  podkreślił Miller. Powtórzył też najważniejsze ustalenia raportu. - Krytycznym momentem lotu do Smoleńska była chwila zderzenia z drzewem - powiedział na początku posiedzenia.

Macierewicz: nie dopełnił pan obowiązków

Podczas debaty Antoni Macierewicz kwestionował wiarygodność szefa MSWiA jako szefa komisji badającej katastrofę. - Zarówno pan jak i szef BOR nie dopełniliście obowiązków, nie  dopilnowując tego, by lotnisko było sprawdzone przez BOR - mówił. - Skutkiem tej szczególnej sytuacji jest to, że pan, jako przewodniczący komisji, jest sędzią we własnej sprawie - ocenił.  Poseł PiS mówił "o bezpośredniej odpowiedzialności" Millera za tragedię z 10 kwietnia 2010 r. Zdaniem Macierewicza wynika ona z tego, że szef MSWiA nadzoruje BOR. - W związku z  tym pana osobiście obligują przepisy ustawy o BOR, a zwłaszcza przepis wskazujący, że minister SWiA wyznacza siły i środki oraz określa zakres ochrony prezydenta - podkreślił polityk PiS.

Macierewicz powtórzył tezę, że "do katastrofy nie doszło na skutek uderzenia w  ziemię, katastrofa była spowodowana wyłączeniem zasilania tego samolotu" kilkanaście metrów nad ziemią. - Dlaczego przyjął pan bezkrytycznie i  bez żadnych podstaw rosyjską wersję tego dramatu, w której odpowiedzialność ponosi brzoza? - pytał. - Kto jest odpowiedzialny za  systematyczne działania na szkodę prezydenta? - zakończył swoje wystąpienie. Przewodniczący komisji obrony Stanisław Wziątek kilkakrotnie apelował do Macierewicza o skrócenie przemówienia i umożliwienie innym posłom zadawania pytań. 

Dorn: potrzebna komisja śledcza

Ludwik Dorn (niezrzeszony, współpracujący z PiS) złożył w trakcie posiedzenia wniosek o przyjęcie opinii, zgodnie z którą w przyszłej kadencji Sejm miałby powołać komisję "wyposażoną w uprawnienia śledcze". Przedmiotem jej prac miałby być stan sił zbrojnych oraz cywilnego zwierzchnictwa nad nimi.

"Komisja obrony uznaje, że raport tzw. komisji Millera ujawnił niezwykle szeroki zakres głębokich patologii i dysfunkcji w siłach zbrojnych oraz w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jest to stan zagrażający bezpieczeństwu państwa. Z tego względu komisja przekazuje Sejmowi siódmej kadencji opinię, iż stan sił zbrojnych oraz cywilnego zwierzchnictwa nad nimi powinien stać się przedmiotem prac komisji sejmowej wyposażonej w uprawnienia śledcze" - głosił projekt przygotowany przez Dorna. Projekt złożony przez Dorna będzie głosowany pod koniec posiedzenia. 

"Miller wykroczył poza zakres ustaleń komisji"

Zdaniem Dorna raport komisji Millera nie jest pełny. Nie ma w nim bowiem mowy o zaniechaniach BOR. Według Dorna był nim brak rozpoznania dotyczącego kolumny transportowej dla prezydenta. Dorn zarzucił również Millerowi, że w co najmniej jednym przypadku wykroczył poza zakres ustaleń komisji. Stało się tak - według Dorna -  gdy mówił, iż załoga została sama z decyzją, ponieważ prezydent Lech Kaczyński nie wskazał, na które lotnisko zapasowe należy lecieć. Dorn wskazywał, że nie wskazuje na to przebieg rozmowy pierwszego pilota kpt. Arkadiusza Protasiuka z szefem protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszem Kazaną. Dorn przypomniał, że Protasiuk mówił, iż piloci zejdą do  wysokości decyzji, "powiszą", ale jeśli nie zobaczą ziemi, będą musieli odlecieć na lotnisko zapasowe. Według Dorna oznacza to, że piloci nie  prosili o decyzję prezydenta, lecz jedynie o to, by się nad nią zastanowił. 

Miller: BOR nie jest od bezpieczeństwa lotów

Odpowiadając na zarzuty posłów PiS, szef MSWiA oświadczył, że BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów. Miller oświadczył, że ustawie o BOR nie ma "ani jednego wątku związanego z lotami samolotem, pod kątem bezpieczeństwa przelotu". - Wszystko jedno, co będzie pan teraz krzyczał tutaj, to nic pan nie zmieni w tym zakresie. BOR działa nie od dzisiaj i chciałbym, żeby pan podał przykład kiedykolwiek, kiedy to BOR decyduje o  bezpieczeństwie przelotu - mówił Macierewiczowi Miller.

Stwierdził, że BOR odpowiada za bezpieczny przewóz prezydenta na  lotnisko oraz bezpieczeństwo na pokładzie - nie może tam dopuścić osób niepożądanych oraz niebezpiecznych materiałów. BOR ma też zapewnić bezpieczeństwo prezydenta od opuszczenia samolotu do miejsca podróży. Miller podkreślił, że jeżeli jest to w Polsce, robi to sam BOR, a gdy dzieje się to poza krajem, to ustala się z gospodarzem, na której stronie ciąży odpowiedzialność za bezpieczeństwo osoby ochranianej. - Zazwyczaj jest to gospodarz - podkreślił Miller. - Wszyscy, którzy krytykują BOR, bardzo proszę, żeby mi powiedzieli, która z tych czynności, o których mówiłem, nie była dopełniona" - pytał Miller. - 7 i 10 kwietnia warunki ochrony i podział ról był identyczny -  dodał (7 kwietnia w Smoleńsku wylądował premier Donald Tusk).

Miller: to był lot wojskowy

W odpowiedzi na pytania o status lotu Miller podkreślił, że Tu-154M leciał nad terytorium trzech państw: Polski, Białorusi i Rosji. - Polskie prawo na ten temat mówi inaczej, prawo rosyjskie mówi inaczej. Polska nie ma obowiązku, aby mieć takie samo prawo jak Federacja Rosyjska -  powiedział. Jak dodał, jego komisja została powołana na gruncie prawa polskiego, które określa status lotu z 10 kwietnia 2010 r. - był to lot wojskowy. - Natomiast prawo rosyjskie posługuje się takim określeniem jak lot statku powietrznego państwowego kraju trzeciego wykonywany na lotnisko wojskowe rosyjskie. To już nie jest ten status, który jest w polskim prawie. Przy czym nie jest to żadna zmiana klasyfikacji, tylko co innego jest dyskutować z ustaleniami strony rosyjskiej w ich badaniach opartych na prawie rosyjskim, a co innego jest sformułować stwierdzenie w  raporcie polskim przygotowanym w oparciu o prawo polskie - oświadczył Miller.

Jak doszło do katastrofy

Polski raport ujawnia liczne nieprawidłowości po stronie polskiej oraz wskazuje na odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów lotu, czego nie  ma opublikowanym w styczniu raporcie rosyjskiego MAK -  Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Według polskiej komisji przyczynami katastrofy były zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania i pogodzie uniemożliwiającej widok pasa oraz spóźnione odejście na drugi krąg.

Według raportu czynnikami mającymi wpływ na katastrofę były: niekorzystanie z wysokościomierza barometrycznego; brak reakcji załogi na sygnały "pull up"; próba odejścia na drugi krąg w tzw. automacie; przekazywanie przez kontrolera z wieży w Smoleńsku informacji o  prawidłowym położeniu samolotu na ścieżce schodzenia i kursu, co mogło utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym wykonywaniu podejścia, gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń; niepoinformowanie załogi przez wieżę o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i spóźniona komenda "horyzont"; a także nieprawidłowe szkolenia lotnicze w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.

Mnóstwo nieprawidłowości w Siłach Powietrznych

Raport stwierdza też, że okolicznościami sprzyjającymi katastrofie były: niewłaściwa współpraca załogi i nadmierne obciążenie dowódcy; niedostateczne przygotowanie załogi; jej niedostateczna wiedza o  funkcjonowaniu systemów samolotu oraz ich ograniczeń; niewłaściwe monitorowanie czynności członków załogi i brak reakcji na błędy; nieprawidłowy dobór załogi; nieskuteczny nadzór Dowództwa Sił Powietrznych nad szkoleniem w 36. specpułku; nieopracowanie w pułku procedur dotyczących działań załogi; sporadyczne zabezpieczanie lotów przez kontrolerów w ostatnim roku przy złej pogodzie i brak praktycznego przygotowania na wieży w Smoleńsku.

W przeciwieństwie do raportu MAK, który akcentował presję na załogę ze strony obecnego w kokpicie dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, polski raport stwierdza, że Błasik "w żaden bezpośredni sposób nie ingerował w proces pilotowania". Jego obecność komisja Millera uznaje jedynie za element presji pośredniej, związanej z rangą lotu.

zew, PAP