Winny wprowadzenia stanu wojennego nie zostanie ukarany

Winny wprowadzenia stanu wojennego nie zostanie ukarany

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia)
Dekrety Rady Państwa PRL o stanie wojennym z 1981 r. były uchwalone ewidentnie wbrew ówczesnej konstytucji - orzekł sąd, uznając z tego powodu winę byłego członka Rady Emila Kołodzieja. Proces umorzono tylko z powodu przedawnienia karalności jego czynu. Orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie było pierwszym - na razie nieprawomocnym - wyrokiem sądu RP w sprawie wprowadzenia stanu wojennego.
94-letni Kołodziej był oskarżony przez pion śledczy IPN o  przekroczenie uprawnień przez głosowanie za uchwaleniem przez Radę dekretów o stanie wojennym w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Doszło do  tego wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu Rada nie miała prawa wydawania dekretów. Groziło mu do trzech lat więzienia.

Jego sprawę wyłączono (z powodu jego złego stanu zdrowia, który potem poprawił się) do odrębnego postępowania z toczącego się przed tym samym sądem od września 2008 r. procesu autorów stanu wojennego. W sierpniu 2011 r. sąd z tego procesu wyłączył, z powodu złego stanu zdrowia, 88-letniego gen. Wojciecha Jaruzelskiego (grozi mu do 10 lat więzienia); jego sprawę zawieszono. Jeśli po roku stan Jaruzelskiego poprawi się, będzie sądzony oddzielnie; jeśli nie - nigdy już nie zasiądzie na ławie oskarżonych.

Ubywa oskarżonych

Obecnie w tym procesie są sądzeni tylko: były I sekretarz KC PZPR 83-letni Stanisław Kania, były szef MSW 85-letni gen. Czesław Kiszczak i  była członkini Rady Państwa 81-letnia Eugenia Kempara. Dalszy ciąg tamtego procesu - 1 grudnia, wtedy może dojść do mów końcowych. Prawdopodobny jest wyrok przed 30. rocznicą stanu wojennego. Kani i Kiszczakowi grozi do 8 lat więzienia; Kemparze - do 3 lat. Zarzuty wobec Jaruzelskiego, Kani i Kiszczaka przedawniają się w 2020 r. IPN wniósł już zaś o  umorzenie sprawy Kempary z powodu przedawnienia, z uznaniem jej winy.

IPN: musieliśmy wnieść o umorzenie

Prokurator IPN Piotr Piątek w mowie końcowej mówił, że musi wnieść o  umorzenie sprawy Kołodzieja po uchwale Sądu Najwyższego, który w 2010 r. uznał za przedawnione zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia. Zarazem wniósł, by przy umorzeniu sąd orzekł, że podsądny dopuścił się przestępstwa.

Obrońca mec. Jolanta Kowalczyk-Wawrzkiewicz wniosła o uniewinnienie. Podkreślała, że członkowie Rady "zostali siłowo doprowadzeni na to  posiedzenie" i nie mogli wcześniej poznać aktów prawnych, które mieli zatwierdzić. Jej zdaniem oskarżony mógł przypuszczać, że w razie ich niepodpisania może ponieść "konsekwencje także innego rodzaju niż  służbowe",

Podsądny, który nie przyznawał się do winy, mówił, że głosował za  dekretami, bo "obawiał się bratobójczych walk i w konsekwencji interwencji wojsk radzieckich". Tłumaczył, że Rada miała świadomość, iż  trwała sesja Sejmu, "ale zrobiliśmy to w stanie wyższej konieczności".

Kołodziej dopuścił się przestępstwa

Sędzia Piotr Schab mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że należy podzielić wnioski prokuratora. Podkreślił, że zgodnie z uchwałą SN czyn zarzucany oskarżonemu przedawnił się na ogólnych zasadach prawa w 1995 r. (bieg przedawnienia zaczął się w 1990 r.). Sędzia dodał, że "nie można wskrzesić biegu przedawnienia, skoro ono już nastąpiło".

Według sądu "nie sposób nie uznać, że oskarżony dopuścił się przestępstwa", bo uchwalając dekrety datowane na 12 grudnia Rada ewidentnie naruszyła konstytucję PRL. Sędzia Schab dodał, że nie zasługują na uwzględnienie tłumaczenia oskarżonego, że "nie znał precyzyjnie" zapisów konstytucji, bo to właśnie Rada miała czuwać nad tym, "żeby prawo odpowiadało konstytucji". Sędzia dodał, że na słynnym nocnym posiedzeniu Rady "zagadnienia zgodności dekretów z konstytucją były jasno stawiane" (Ryszard Reiff ze Stowarzyszenia "Pax" jako jedyny sprzeciwił się zatwierdzeniu dekretów, za co usunięto go z Rady - red.).

Ani Kołodzieja, ani jego adwokatki nie było na ogłoszeniu wyroku -  nie wiadomo, czy będzie apelacja. Wyroku nie skomentowała obecna podczas jego ogłaszania prokuratorka.

Oskarżeni cieszą się wolnością

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób. Po wyłączeniu przez sąd spraw czterech oskarżonych do oddzielnych postępowań oraz śmierci dwojga innych, w procesie zostało troje podsądnych. Kania i Kiszczak odpowiadają za udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny. Kempara ma zarzut przekroczenia uprawnień. Były I sekretarz PZPR, były prezydent, były premier, były szef MON i były szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego gen. Jaruzelski ma zarzut kierowania "związkiem przestępczym" (kara do 10 lat więzienia) oraz podżegania członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień.

Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby, a państwa Układu Warszawskiego uznały, że sprawa leży w  wyłącznej gestii władz PRL - replikuje IPN. Odpierając zarzut jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją".

Ofiary stanu wojennego wciąż nie żyją

Stan wojenny władze PRL wprowadziły, by zgnieść NSZZ "Solidarność". Jego autorzy twierdzą, że spowodował on kilkanaście ofiar śmiertelnych; według sejmowej komisji nadzwyczajnej z lat 1989-1991 było ich ok. 90. Tysiące osób uwięziono, wiele zwolniono z pracy, zmuszono do emigracji. Autorzy stanu wojennego uzasadniali jego ogłoszenie niebezpieczeństwem -  ich zdaniem - przejęcia władzy przez "Solidarność", a stan wojenny miał być "mniejszym złem". Dziś IPN prowadzi wiele śledztw w sprawie przestępstw władz z tego czasu; ich znaczna część jest umarzana z powodu przedawnienia.

SLD i PSL obroniły Jaruzelskiego

W 1992 r. Sejm RP przyjął uchwałę, że stan wojenny był nielegalny. W  1996 r. Sejm, głosami ówczesnej koalicji SLD-PSL, nie zgodził się, by  Jaruzelski, Kiszczak i inni członkowie WRON odpowiadali przed Trybunałem Stanu. W marcu br. Trybunał Konstytucyjny uznał, że dekret o stanie wojennym przyjęto niezgodnie z prawem PRL. Sędzia Schab nie odniósł się do tego wyroku TK.

zew, PAP