Miller: Tusk od czterech lat zajmuje się marketingiem

Miller: Tusk od czterech lat zajmuje się marketingiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leszek Miller (fot. Tomasz Adamowicz/FORUM) 
Szef klubu SLD Leszek Miller w czasie debaty nad exposépremiera Donalda Tuska stwierdził, że gdyby rząd porównać do przedsiębiorstwa, to "prezes tej firmy, jak i główny księgowy, pracują od czterech lat w dziale promocji i marketingu".
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj

Szef klubu Sojuszu ocenił, że gdyby exposé trwało dłużej, Tusk musiałby powiedzieć, "czy rząd zgodnie z obietnicami obniżył podatki, ograniczył deficyt, uwolnił przedsiębiorców od urzędniczej gehenny, zreformował służbę zdrowia i system emerytalny". - Takie wtedy były zapowiedzi i nikt w tej izbie nie powie, że zostały zrealizowane - przypomniał Miller.

Exposé: Tusk zapowiada cięcia. Emerytury w dół, wiek emerytalny w górę, mniej ulg

"Kryzys już powiesił płaszcz w przedpokoju"

- Z tego co usłyszałem w exposé, kryzys już nie łomocze do naszych drzwi, jest już w przedpokoju, powiesił płaszcz, założył kapcie i zaczyna czuć się jak u siebie w domu - stwierdził polityk SLD, który przypomniał, że jeszcze w październiku rząd zapewniał, że nad wszystkim panuje, a "kraj ma się dobrze, a nawet jeszcze lepiej". - Kiedy festiwal wyborczy się skończył, rząd zmienił zdanie. Ale rząd napinał mięśnie i zapewniał, że jesteśmy dobrze przygotowani do nadejścia drugiej fali kryzysu. Okazuje się, że owe dobre przygotowanie to trzy warianty budżetu - zły, gorszy i jeszcze gorszy. Jest jeszcze czwarty - budżet mydlenia oczu, który rząd złożył tuż przed wyborami - ironizował szef klubu SLD.

- Gdyby porównać rząd do przedsiębiorstwa, to bez wątpienia zarówno prezes tej firmy, jak i główny księgowy pracują od czterech lat w dziale promocji i marketingu, ale nawet największe i najpiękniejsze opakowanie, najpiękniejsza reklama nie rozwiążą problemów gospodarczych i społecznych, nie stworzą miejsc pracy - podkreślił Miller.

Współpraca z rządem? "Tak, ale..."

Szef klubu SLD zadeklarował jednocześnie w imieniu Sojuszu wolę współpracy z rządem premiera Donalda Tuska w najważniejszych sprawach dla Polski. Zapewnił, że SLD odrzuca zasadę "im gorzej, tym lepiej". Przyznał, że sam doświadczał następstw tej postawy i dobrze wie, co ona oznacza, jakie niesie skutki dla państwa i obywateli. - W ważnych sprawach i trudnych czasach rząd powinien podejmować współpracę z opozycją, a opozycja nie powinna bezrozumnie takiej współpracy odrzucać - przekonywał były premier. Zastrzegł przy tym, że wola współpracy musi być "szczera i dwustronna".

- Deklarujemy wolę współpracy w najważniejszych dla Polski sprawach, ale wola współpracy musi być szczera i dwustronna. Dobrze pamiętamy, jak lekko odrzucano w poprzedniej kadencji uzgodnione projekty ustaw, jak łatwo odchodzono od uzgodnionych kompromisów. Jak funkcjonowała słynna zamrażarka pełna dobrych projektów, z jaką nonszalancją i poczuciem wyższości traktowane były inicjatywy opozycji - przypominał były premier. Miller zaznaczył, że klub SLD będzie twardą opozycją w Sejmie, jeśli rząd zdecyduje się koszty kryzysu przenosić na najsłabszych, "dławić samorządność, prawa związków zawodowych, ograniczać zakres bezpłatnej nauki lub ochrony zdrowia". Zadeklarował też, że Sojusz będzie wspierać rząd we wszystkim, co może służyć najsłabszym, czyli emerytom, rencistom i osobom utrzymującym się ze "sprzedaży własnej pracy" oraz młodzieży, która szuka pracy i mieszkania.

Millerowi klaskali zbyt słabo

Zdaniem Millera w wyniku zmian ustawowych, dokonanych przez rząd w poprzedniej kadencji, najwięcej uzyskały najbogatsze gospodarstwa domowe. - Ich dochody wzrosły przeciętnie o 550 zł miesięcznie. Gospodarstwa najuboższe zyskały przeciętnie 10 zł miesięcznie. To oczywiste, że taka polityka nie nadaje się do naszego wsparcia - podkreślił. W tym momencie, słysząc niezbyt silne oklaski, Miller zwrócił się do posłów: "albo mocniej, albo w ogóle".

Szef klubu SLD mówił też, że rolą rządu powinno być wskazanie, jak można zamortyzować kryzys i jak rozłożyć koszty tej amortyzacji. - Z kryzysem jak z koniem nie warto się kopać. Trzeba jednak szybko go okiełznać - przekonywał. - Bez wątpienia ci, których stać na więcej muszą uczestniczyć w kosztach okiełznania kryzysu - dodał Miller. Jego zdaniem "ci, których stać na więcej, muszą więcej uczestniczyć w kosztach okiełznania kryzysu". Były premier zapowiedział, że SLD będzie twardą opozycją wszędzie tam, gdzie rząd zdecyduje się "koszty kryzysu przenosić na najsłabszych, dławić samorządność, prawa związków zawodowych, ograniczać zakres bezpłatnej nauki i ochrony zdrowia". Z drugiej strony obiecał jednak wsparcie dla rządu we wszystkim, co służyć może spełnieniu potrzeb najsłabszych: emerytów, rencistów i ludzi utrzymujących się ze sprzedaży własnej pracy, młodzieży szukającej pracy i mieszkania; w działaniach, które "będą służyć uniknięciu recesji i sprawiedliwemu rozłożeniu kosztów wychodzenia z kryzysu".

Wiek emerytalny w górę? "Lepiej rozwiązać IPN"

Miller powiedział, że popiera niektóre zaproponowane w exposé rozwiązania, jak np. redukcję etatów w administracji, podejście do kwestii becikowego, niezbędnych deregulacji, podwyższenia składki rentowej, czy wprowadzenia rachunkowości w gospodarstwach rolnych i likwidacji podatku rolnego. Pytał jednak, czy rząd zrekompensuje samorządom straty z tego tytułu i czy za tym nie kryje się chęć wprowadzenia podatku od nieruchomości. Były premier skrytykował za to zapowiedź podwyższenia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. W jego opinii, może to wepchnąć w bezrobocie tysiące ludzi: absolwentów szkół, uczelni, a także ludzi w wieku 50 plus.

Szef klubu SLD opowiedział się za likwidacją zbędnych i kosztownych instytucji, jak IPN i CBA oraz za wprowadzeniem podatku od transakcji kapitałowych. - Zwykły obywatel kupując cokolwiek płaci podatek, bankierzy kupujący i sprzedający miliony dolarów, euro czy jenów żadnego podatku nie płacą. To jest niesprawiedliwe - ocenił. Zaproponował również podniesienie kryteriów uprawniających do świadczeń rodzinnych, a także podwyższenie progów dochodowych uprawniających do pomocy społecznej, gdyż - jak przekonywał - dziś są one niższe od minimum egzystencji. - Głównym problemem polskich przemian jest to, że ludzie pracy ponieśli największe wyrzeczenia i cierpienia, ze wszystkich najwięcej odczuli ból transformacji. Żeby to zmienić, trzeba zapewnić więcej godności i sprawiedliwości, żeby ci, którym najtrudniej, czuli się dobrze we własnej ojczyźnie - podkreślił były premier.

"Człowiek ważniejszy niż rynek, praca ważniejsza niż zasiłek"

Miller zwrócił uwagę, że "człowiek jest ważniejszy niż rynek", a "praca jest ważniejsza niż zasiłek". - Zdrowie jest ważniejsze niż pieniądz, bo zdrowie nie może być uzależnione od zamożności pacjenta. Nie ma takich pieniędzy, których państwo nie powinno wydać dla ratowania choćby jednego człowieka - zaznaczy. Opowiedział się też za "równymi szansami", w tym równouprawnieniem kobiet, przestrzeganiem praw mniejszości, sprzeciwianiem się wszelkim przejawom dyskryminacji.

Były premier zarzucił Tuskowi, że w exposé nie znalazła się informacja o "prawdziwym stanie finansów państwa, zmianach w służbie zdrowia, edukacji i infrastrukturze". W jego opinii, "znów dużo mówiono o czynach, ale niestety składają się one na wizję państwa stagnacyjnego". - Państwa, które wprawdzie słusznie racjonalizuje swoje wydatki, ale nie ma nic do powiedzenia w sprawach rozwoju, aktywnej polityki gospodarczej, generowania dochodów i wzrostu gospodarczego - zaznaczył Miller.

Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj

PAP, arb