Minister Mucha swojego resortu uczyła się... z internetu

Minister Mucha swojego resortu uczyła się... z internetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Joanna Mucha (fot. joannamucha.pl) 
- Kiedy okazało się, który resort obejmę, zaczęłam się przygotowywać - czytać w internecie o sporcie, ale też o ministerstwie, jego strukturze, działaniu. Przestudiowałam ustawy. Ostateczna rozmowa z premierem odbyła się na dwa dni przed powołaniem - zdradza w rozmowie z Kurierem Lubelskim nowa minister sportu Joanna Mucha. Mucha dodaje, że premier nie musiał jej długo przekonywać do objęcia ministerialnej teki. - Czekałam na zadanie. To tak jakby dostać glinę do rąk i móc ją wyrzeźbić - podkreśla.
- Jak tylko się zorientowałam, w jaki sposób działa ministerstwo, byłam zadowolona, że akurat ten resort dostaję pod opiekę - przekonuje Mucha. Dodaje że fakt, iż wcześniej ze sportem nie miała wiele wspólnego nie powinien jej przeszkadzać w kierowaniu resortem. - Zawsze uważałam, że ministrem edukacji nie musi być nauczyciel, a szefem MON - generał. W ministerstwie trzeba umieć zarządzać ludźmi, którzy z kolei powinni być dobrze przygotowani i znać swoje zadania. Moja nieznajomość tematyki może być nawet atutem. Patrzę na wszystko świeżym okiem, będę miała szansę pewne skostniałe sytuacje zakwestionować i ich model wymyślić na nowo. Jestem przekonana, że dam sobie radę - podkreśla.

Pytana o sytuację w PZPN i o to, czy poradzi sobie ze Związkiem, którego dotychczas żaden minister nie potrafił zreformować Mucha przyznaje, że "ma świadomość, iż przeciwnik jest silny i ma międzynarodowe umocowania". - Próba sił przypominałaby walkę Dawida z Goliatem, ale jestem przekonana o tym, że jest duże pole do współpracy i możliwość wypracowania takich zasad, które będą dobre dla polskiej piłki - dodaje.

"Kurier Lubelski", arb