Tusk nie doleciał do Warszawy przez pogodę. Został w Armenii

Tusk nie doleciał do Warszawy przez pogodę. Został w Armenii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk, fot. Wprost 
Premier Donald Tusk, wracający z Afganistanu, gdzie wraz z ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem odwiedzili polskich żołnierzy, zatrzymał się w stolicy Armenii Erewanie. Samolot z polską delegacją rządową miał w stolicy Armenii międzylądowanie w celu uzupełnienia paliwa. Kilka godzin później pojawiła się informacja, że premier kontynuuje lot do kraju - przylot szefa polskiego rządu do Warszawy planowany jest na godz. 14.
Złe warunki atmosferyczne - padający śnieg i oblodzenie pasa startowego - spowodowały, że odlot do Warszawy został przełożony na piątek na godz. 7 rano czasu polskiego - podało Centrum Informacyjne Rządu.

Premier wraz z szefem MON odwiedził 22 grudnia polskich żołnierzy w Afganistanie, gdzie uczestniczył w ceremonii pożegnania pięciu polskich żołnierzy, którzy zginęli w wyniku wybuchu miny-pułapki. Żołnierze polegli podczas ataku, do którego doszło, gdy wracali z miejscowości Razaak. Wybuch pod  ich transporterem nastąpił, gdy patrol zbliżał się do głównej drogi łączącej Kabul z Kandaharem.

To największa taka tragedia w historii polskich misji za granicą. W ataku zginęli: st. kapral Piotr Ciesielski, st. szeregowy Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski, st. szer. Marek Tomala i szer. Krystian Banach. Dla większości była to pierwsza misja za  granicą. Wszyscy służyli w 20. Bartoszyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Najmłodszy miał 22, a najstarszy - 33 lata. Do zamachu przyznali się afgańscy talibowie w wiadomości SMS wysłanej do agencji AFP przez ich rzecznika, Zabihullaha Mudżahida. Twierdzili, że celem ataku był polski konwój. Zweryfikowanie tej wiadomości nie jest możliwe, a talibowie przypisują sobie niekiedy zamachy, których nie przeprowadzili.

pap, ps, arb