Lekarze: Arłukowicz zapomniał o dzieciach chorych na astmę

Lekarze: Arłukowicz zapomniał o dzieciach chorych na astmę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bartosz Arłukowicz (fot. Jacek Herok / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Nawet po korekcie lista refundacyjna nie uwzględnia potrzeb wszystkich dzieci z astmą - oceniają lekarze. Według nich ze względu na wzrost ceny pogorszy się dostęp do jedynego kortykosteroidu wziewnego w inhalatorze zarejestrowanego dla dzieci od roku do sześciu lat.
- Dla maluchów z astmą do szóstego roku życia, które nie tolerują nebulizacji (tj. podawania leku w postaci rozpylonej mgły za  pomocą specjalnego aparatu i podłączonej do niego przewodem maseczki) inhalator z glikokortykosteroidem o nazwie flutykazon jest jedyną opcją terapeutyczną - podkreślił dr Piotr Dąbrowiecki, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na  Astmę, Alergię i POChP. Tymczasem od 1 stycznia 2011 r. cena tego leku dla pacjentów wzrośnie w tzw. monoterapii niemal 20-krotnie - z 3,2 zł do - w zależności od dawki -  30-66 zł.

"Arłukowiczowi dziękujemy, ale..."

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz poinformował 30 grudnia o korekcie wykazu leków refundowanych, dzięki czemu dostępny za odpłatnością ryczałtową, niezależnie od dawki będzie kortykosteroid wziewny o nazwie budezonid stosowany w  nebulizacji u małych dzieci z astmą oskrzelową. Zgodnie z projektem listy przedstawionym 23 grudnia 2011 r., odpłatność za stosowanie dwóch niższych dawek budezonidu w nebulizacji miała znacznie wzrosnąć. - Jesteśmy bardzo wdzięczni za wprowadzenie tej zmiany. Nie  rozwiązuje to jednak wszystkich problemów najmłodszej grupy chorych na astmę - ocenił dr Dąbrowiecki. Dodał, że w chorobach oddechowych bardzo ważny jest też sposób podawania leku wziewnego, dopasowany do potrzeb i możliwości pacjenta. - Ostatnio trafił do mnie chłopiec w wieku 2 lat i siedmiu miesięcy. Nie da się u niego wykonywać nebulizacji, gdyż po dwóch minutach zdziera sobie maseczkę z buzi. Przestawiliśmy go na inhalator z flutykazonem i teraz świetnie sobie radzi - tłumaczył lekarz.

Eksperci szacują, że problem pogorszenia dostępu do flutykazonu ze względu na wzrost ceny dotknie w  największym stopniu ok. 60 tys. dzieci z astmą od roku do sześciu lat. Żaden inny kortykosteroid wziewny w inhalatorze nie jest bowiem zarejestrowany w astmie dla tej grupy wiekowej, co uniemożliwia zastosowanie jakiegokolwiek zamiennika. Prof. Piotr Kuna, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wyjaśnił, że u najmłodszych dzieci chorych na astmę nie można zastosować generycznego flutykazonu, gdyż jest on zarejestrowany dopiero od 16 roku życia. Zgodnie z nową ustawą refundacyjną, która wchodzi w życie 1  stycznia, lekarze będą mogli zapisywać na receptę leki tylko zgodnie z ich wskazaniami rejestracyjnymi -  przypomniał specjalista. - Kilkunastokrotny wzrost odpłatności za flutykazon dotknie nie  tylko dzieci i ich rodziców, ale także blisko 400 tys. dorosłych chorych leczonych skutecznie tym lekiem od kilkunastu lat. Jeżeli pacjenci przestaną stosować lek z powodu wysokiej odpłatności, dojdzie u nich do utraty kontroli astmy, a to się przełoży na wizyty pogotowia, pobyty w SOR (Szpitalne Oddziały Ratunkowe) i leczenie w  szpitalu - ostrzegł prof. Kuna.

Rodzicu - płacz, płać i lecz

Prof. Kuba zwrócił uwagę, że na liście nie znalazł się też jedyny antyleukotrienowy lek zarejestrowany dla dzieci z astmą od 6 miesiąca życia do pięciu lat - tj. montelukast w granulkach. To doustny lek, który w niektórych przypadkach może stanowić alternatywę dla glikokortykosteroidów wziewnych, będących podstawą w leczeniu astmy. - W ponad 70 proc. przypadków astma ujawnia się przed trzecim rokiem życia. W  leczeniu tej choroby kluczowe są trzy pierwsze lata od wystąpienia objawów. Dobra terapia w tym okresie decyduje o tym, czy choroba wejdzie w remisję i będzie dobrze kontrolowana, co  później pozwoli stosować minimalne dawki leków - podkreślił prof. Kuna. Dodał, że z powodu zbyt wysokiej ceny leków na astmę część rodziców dzieci może zdecydować się na ich zmianę albo zrezygnować z leczenia, a przez to dzieci będą częściej trafiać z zaostrzeniami choroby do szpitala. Leczenie szpitalne astmy jest natomiast najbardziej kosztowną formą terapii.

- Wśród priorytetów polskiej prezydencji w UE, które właśnie się zakończyła, znalazło się zwalczanie astmy i wyrównywanie różnic w dostępie do leczenia. W  grudniu w Brukseli wszystkie kraje członkowskie Unii i Komisja Europejska zobowiązały się do ich realizacji. Tymczasem, najnowsza lista refundacyjna, która pogorszy dostęp dzieci z  astmą do terapii, jest tego zaprzeczeniem - ocenił prof. Kuna. - Mamy nadzieję, że minister zdrowia weźmie pod uwagę dobro najmłodszych pacjentów i zdecyduje się wprowadzić na niej konieczne zmiany - dodał.

PAP, arb