Oscylator Kaczora

Dodano:   /  Zmieniono: 
Związek Amatorów Szybkich Pieniędzy - tak powinno się rozwinąć skrót ZASP. Dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że od sześciu lat władze ZASP nie wypłacały aktorom z należnych im tantiem.
Nie informowały ich nawet, że w kasie związku czekają na nich pieniądze. Jeszcze niedawno tych pieniędzy było prawie 15 mln zł. Zamiast oddać je właścicielom, władze ZASP postanowiły nimi obracać - bez wiedzy zainteresowanych. Dlatego operacje te objęto najściślejszą tajemnicą. "Istnieją wątpliwości dotyczące gospodarowania cudzymi pieniędzmi bez zgody samych właścicieli lub ich przedstawicieli, a takimi są nie podjęte wynagrodzenia. Może to wywołać niepotrzebne zamieszanie dotyczące osiągniętych z lokat zysków i ewentualne roszczenia" - już w 1996 r. pisała do nowego prezesa ZASP Kazimierza Kaczora Elżbieta Józefowicz, zastępca dyrektora Biura Inkasa i Repartycji ZASP. Józefowicz miała wątpliwości, czy cudze pieniądze można "przerzucać" na specjalnie konto.

Przez lata ZASP utrzymywał się tylko ze składek członkowskich. Duże pieniądze zaczęły napływać do kasy związku od lutego 1995 r., kiedy otrzymał on licencję na pobieranie tantiem dla artystów scenicznych. Od tej pory za każdy wyemitowany fragment filmu, jego powtórkę itp. nadawcy płacili stosowne sumy do kasy związku. Płacili też producenci filmów i kaset wideo. Od kwoty należnej aktorom związek pobierał 18 proc. prowizji. Rocznie dawało mu to prawie 2,5 mln zł. Pozostałe 82 proc. środków z tantiem powinno być przekazane aktorom. Ci, którzy się o te pieniądze upomnieli (mniejszość) - otrzymywali je. Ci, którzy nie wiedzieli, że w kasie ZASP są dla nich pieniądze z tantiem (większość) - nie dostawali nic. Pieniądze te lokowano następnie w wysoko oprocentowanych, tyle że bardzo ryzykownych, krótkoterminowych papierach wartościowych. Zyski szły przede wszystkim na działalność Biura Zarządu ZASP.
Część aktorów zorientowała się, że mimo wysokich prowizji bardzo małe kwoty były przez władze ZASP przeznaczane na działalność statutową. To głównie oni, między innymi Cezary Pazura, Olaf Lubaszenko i Marek Kondrat, wystąpili z ZASP i powołali Stowarzyszenie Aktorów Filmowych i Telewizyjnych, pobierające prowizję w wysokości 10 proc.
Członkowie komisji rewizyjnej wielokrotnie prosili o informacje na temat finansów związku, ale od prezesa Kaczora słyszeli tylko, że "upowszechnianie informacji o bankowych lokatach ZASP nie jest wskazane". Prezes ZASP apelował o "zaufanie i wiarę w prawidłowość działań". Zaufanie, a jeszcze bardziej tajność były władzom ZASP potrzebne choćby po to, by nie wyszło na jaw, że na ogrodzenie domu aktora w Skolimowie wydano 1,8 mln zł. "To dla podniesienia wartości majątku" - mówił najbliższym współpracownikom prezes Kaczor. Inwestycje pieniędzy z nie wypłaconych aktorom tantiem w ryzykowne, ale wysoko oprocentowane, krótkoterminowe obligacje zaczęły się w 1996 r., kiedy prezesem został Kazimierz Kaczor. Ani w statucie, ani w regulaminie wewnętrznym ZASP nie określono zasad podejmowania decyzji finansowych. Teraz okazuje się, że pod koniec maja tego roku w papierach wartościowych wysokiego ryzyka, między innymi takich spółek, jak Cegielski, Fiat Auto Poland, Softbank, NFI Hetman i Stocznia Szczecińska, ZASP ulokował ponad 15,5 mln zł. Część tych obligacji udało się sprzedać - na polecenie Olgierda Łukaszewicza, nowego prezesa związku.
Kazimierz Kaczor i jego zaufani ludzie zagrali role maklerów, ale spektakl okazał się kompletną klapą, bo aktorzy zapomnieli się nauczyć ról. Tyle że bawili się nie swoimi pieniędzmi. Teraz Kaczor udaje pierwszego naiwnego i twierdzi, że nie zna się na finansach (podobnie zresztą jak nowy prezes ZASP). Kiedy potajemnie obracał pieniędzmi kolegów, nie był jednak tak samokrytyczny. Aktorzy, których tantiemami obracano, nie są jednak bezradni. Każdy może przecież oskarżyć byłego prezesa i członków zarządu o zagarnięcie mienia i domagać się odszkodowania. Przedsiębiorcy z ZASP mają więc na najbliższe lata zapewnione role - sądowe.
Violetta Krasnowska

Pełny tekst "Oscylatora Kaczora" w najnowszym, 1033 numerze tygodnika "Wprost" w sprzedaży od poniedziałku, 9 września.

W tym samym numerze:

Zawał z przejedzenia (To największy skandal giełdowy w III RP. Przestałem się już interesować tym śmieciem - tak mówi o Elektrimie, do niedawna flagowym okręcie stołecznej giełdy, jeden z najbardziej znanych polskich maklerów).

oraz

Klikaj i płać! (Darmowy internet okazał się fikcją. "Na wolnym rynku wszystko ma swoją cenę, w przeciwnym razie mechanizmy rynkowe się degenerują....)