"System ręczny zwrotnicy był sprawny. Dyżurny jej nie przestawił"

"System ręczny zwrotnicy był sprawny. Dyżurny jej nie przestawił"

Dodano:   /  Zmieniono: 
3 marca doszło do czołowego zderzenia pociągów (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
System ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - poinformowała prokuratura w Częstochowie. Przed postawieniem zarzutu dyżurnemu prokuratura poznała stan techniczny zwrotnicy.
Tomasz Ozimek z  częstochowskiej prokuratury oświadczył, że opublikowane ostatnio przez media informacje o stanie technicznym urządzeń na posterunkach Starzyny i  Sprowa (automat zwrotnicy w Starzynach według mediów miał być niesprawny) znane były prokuraturze od wstępnego etapu śledztwa.

- Postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny poprzedzone było zapoznaniem się ze stanem technicznym zwrotnicy na tym posterunku. Zwrotnica posiada dwa mechanizmy uruchamiania - automatyczny i ręczny. System ręczny był sprawny, ale nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - powiedział prokurator Ozimek. Zaznaczył zarazem, że awaria sygnalizacji posterunku Sprowa nie ma  wpływu na postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny. 

Jednak nie usterki?

Stacja TVN24 poinformowała, że dotarła do księgi wypadków i  incydentów kolejowych dla linii nr 64 na odcinku Kozłów-Starzyny. Ma z  niej wynikać, że kilka minut przed katastrofą na posterunkach Starzyny i  Sprowa pojawiły się usterki. W Starzynach awarii miała ulec jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa-Kraków na inny tor. W Sprowie kilka minut później miał wygasnąć sygnał zezwalający na  jazdę, w wyniku czego podano zezwalający na przejazd w sytuacji awaryjnej tzw. sygnał zastępczy. Na tej podstawie na ten sam tor, na  którym znalazł się pociąg z Warszawy, wjechał pociąg jadący do Warszawy.

Według TVN24 z zapisów w kolejowych dokumentach wynika także, że  dyżurny ruchu ze Starzyn powinien wiedzieć, że jedna z jego zwrotnic nie  działa. Adam Młodawski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach, któremu podlega linia Kozłów-Starzyny, powiedział, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę, nie mając dokumentacji źródłowej, czyli odczytów rejestratorów, urządzeń. - Od początku mówiłem, że podstawową przyczyną jest, że na torze nr 1  pociąg się znalazł w sposób nieuprawniony. A znalazł się w sposób nieuprawniony, bo zwrotnica została źle przełożona – zaznaczył dyrektor.

Zarzuty dla dyżurnego ruchu

Jak informowała już wcześniej m.in. w reakcji na informacje TVN24 prokuratura, w dniu katastrofy śledczy przeprowadzili - z udziałem eksperta – oględziny urządzeń przy posterunkach, wśród nich także zwrotnic; wyniki tych oględzin nie wpłynęły w żaden sposób na treść zarzutu dla dyżurnego ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu dyżurnemu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym, ale dotąd nie można było go przesłuchać ze względu na stan zdrowia - nie zgodzili się na to psychiatrzy.

3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin pod Zawierciem zderzyły się czołowo pociągi z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z  naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.

ja, PAP