W soli przemysłowej były dioksyny, ołów, kadm, arsen...

W soli przemysłowej były dioksyny, ołów, kadm, arsen...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Afera solna trwa (fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Sól techniczna (wypadowa) badana w laboratoriach Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach nie jest groźna dla zdrowia - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
W związku z brakiem szkodliwości soli wypadowej, prokuratura będzie musiała zmienić zarzuty postawione pięciu podejrzanym w sprawie sprzedaży soli wypadowej jako spożywczej. Pierwotnie zarzuciła im wprowadzenie do obrotu szkodliwego środka spożywczego; teraz rozważa postawienia zarzutu z ustawy o bezpieczeństwie żywności dotyczącego wprowadzenia do obrotu towaru zepsutego lub zafałszowanego, za co grozi kara grzywny lub do roku pozbawienia wolności.

- Badamy też możliwość zarzucenia podejrzanym oszustwa, na szkodę ich klientów. Decyzja w sprawie zmiany zarzutów zapadnie w ciągu kilku dni – powiedziała Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka prokuratury. Za oszustwo grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Jemy dioksyny i metale ciężkie

Zbadana sól zawiera dioksyny (furan) oraz metale ciężkie ołów, kadm i arsen. - W próbkach stwierdzono obecność dioksyn, ale w ilościach, które nie stanowią zagrożenia dla życia i zdrowia nawet przy długotrwałym spożyciu - powiedziała Mazur-Prus. W badanych próbkach były też metale ciężkie: ołów, kadm i arsen, ale ich ilość oszacowano w ułamkach procentów, co – według rzeczniczki - nie przekracza limitów związanych z bezpieczeństwem żywności.

Prokuratura wyprowadza z tego wniosek, że w ramach prowadzonego śledztwa, w którym zarzuty przedstawiono pięciu osobom, należy wykluczyć paragraf Kodeksu karnego mówiący o powszechnym sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia wielu osób.

Firmy pozostaną w ukryciu

Prokuratura nie upubliczni listy firm, które korzystały z soli wypadowej do produkcji żywności. - Ta lista to dokument pochodzący z postępowania i jako taki podlega tajemnicy. Nie mamy podstaw do upublicznienia listy, a dla dobra śledztwa koniecznym jest, aby jej nie upubliczniać – powiedziała Mazur–Prus.

Prokuratura ujawniła wyniki badań, aby uspokoić opinię publiczną. Teraz czeka na wyniki badań produktów, do wyrobu których użyto soli wypadowej. Badania są prowadzone przez inspekcje: weterynaryjną i sanitarną.

Wcześniej opublikowano wyniki badań soli wypadowej przeprowadzonych w laboratoriach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego i Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. Badaniem objęto 13 parametrów, m.in. zawartość azotynów, metali, azotanów i siarczanów. - Zbadana sól nie jest groźna dla zdrowia - poinformował wielkopolski inspektor sanitarny Andrzej Trybusz.

Afera solna

Przeprowadzone badania były efektem ustaleń CBŚ i poznańskiej prokuratury. Wynika z nich, że trzy firmy - dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z woj. wielkopolskiego - mogły sprzedawać miesięcznie tysiące ton niejadalnej soli (będącej odpadem przy produkcji chlorku wapnia i używanej do posypywania zimą dróg), jako sól spożywczą. Proceder ten mógł trwać kilka lat. Firmy kupowały tzw. sól wypadową (odpad przy produkcji chlorku wapnia, używany m.in. do posypywania zimą dróg) i sprzedawały jako spożywczą. Sól trafiała głównie do odbiorców hurtowych, wytwórni wędlin, przetwórni ryb, mleczarni, piekarni, skąd w produktach mogła trafić do sklepów w całym kraju.

Z ustaleń CBŚ wynika, że każda z trzech firm miesięcznie sprzedawała mniej więcej tysiąc ton soli. Kupowały ją, jako tzw. sól wypadową - po mniej więcej 130 zł za tonę - i sprzedawały, jako spożywczą po mniej więcej 400 zł. Zarabiały na tym rocznie po kilka milionów złotych. W sprawie zatrzymano do tej pory pięć osób.

Policja i służby weterynaryjne prowadziły kontrole firm na terenie całego kraju. Podczas kontroli zabezpieczono do badań próbki z prawie tysiąca ton soli niejadalnej. W sprawie przesłuchano też kilkudziesięciu świadków, głównie odbiorców soli, którzy nie mieli świadomości, że dostarczana im sól nie jest spożywcza.

Służby wiedziały, nic nie zrobiły

Prokurator Generalny Andrzej Seremet poprosił bydgoską prokuraturę o informację dotyczącą śledztwa, które umorzyła w 2006 r., a które dotyczyło właśnie oszustw z solą wypadową. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza". Z jej informacji wynika, że Urząd Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy wiedział o zanieczyszczonej soli już w 2002 r., a prokuraturę poinformował o tym w 2005 r. W aktach sprawy przewijało się m.in. nazwisko jednej z zatrzymanych obecnie osób.

zew, PAP