Nowy przewodniczący, który będzie pełnił swą funkcję przez najbliższe cztery lata, zostanie wskazany korespondencyjnie przez wszystkich członków partii. Jeśli żaden z kandydatów nie otrzyma w wyborach powszechnych wymaganej większości ponad 50 proc. głosów, wówczas to delegaci kongresu zdecydują, który z nich obejmie przywództwo.
Miller zgłosił swą kandydaturę, wraz z wymaganą liczbą 100 podpisów poparcia. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie miał kontrkandydata.
Naczas jednak nie chce
Nad startem zastanawiał się szef Biura Medialnego Sojuszu, 29-letni Łukasz Naczas. Powiedział jednak, że nie będzie ubiegał się o przywództwo w SLD. - Nie będę kandydował na przewodniczącego. Uważam, że teraz lewicy, szczególnie naszej partii, potrzebna jest jedność, a to zdecydowanie gwarantuje Leszek Miller, któremu w najbliższym czasie będę pomagał, zarówno w kampanii, jak i akcjach, które prowadzimy, jak zbiórka podpisów pod wnioskiem o referendum emerytalne - mówił Naczas.
Powiedział, że nie widzi potrzeby zmiany szefa SLD. - Nie widzę konieczności zmiany podejścia i polityki SLD, która została wprowadzona po wyborach parlamentarnych - stwierdził Naczas.
Gawkowski chce być gensekiem
Jest kandydat na sekretarza generalnego SLD - chęć ubiegania się o tę funkcję zadeklarował kilka dni temu obecny sekretarz mazowieckich struktur Sojuszu Krzysztof Gawkowski. - Mam swój pomysł na funkcjonowanie partii, chciałbym, aby była zarządzana tak, jak nowoczesne partie socjaldemokratyczne w Europie. Sojusz powinien być formacją, która łączy, a nie dzieli - zarówno profesorów, jak i pracowników zawodowych; ludzi wielkiego biznesu i osób bezrobotnych - mówił Gawkowski.
Nie wiadomo jeszcze, czy będzie miał kontrkandydata; politycy Sojuszu w kontekście wyboru sekretarza generalnego wymieniają też nazwisko obecnego wiceprzewodniczącego SLD Leszka Aleksandrzaka.
zew, PAP