"Będziemy się wstydzili i za Wałęsę, i za Tuska". Happening pod stocznią im. Lenina

"Będziemy się wstydzili i za Wałęsę, i za Tuska". Happening pod stocznią im. Lenina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na portierni Stoczni Gdańskiej powieszono karykaturę byłego prezydenta Lecha Wałęsy (fot. PAP/Adam Warżawa)
Ponad sto osób uczestniczyło w happeningu pt. "Rzucanie jajkiem w Lenina" przed historyczną bramą nr 2 Stoczni Gdańsk. Uczestnicy zgromadzenia chcieli w ten sposób wyrazić swój protest przeciwko umieszczeniu nad bramą napisu: "imienia Lenina".
Napis nad bramą Stoczni Gdańsk przywrócono 14 maja. Przeciwko decyzji prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO) o rekonstrukcji bramy w PRL-owskim kształcie protestowali pomorscy posłowie PiS i stoczniowa Solidarność. W czwartkowym zgromadzeniu wzięli udział głównie przedstawiciele organizacji prawicowych i osoby starsze. Była także delegacja organizacji Wielka Niepodległa Rzeczpospolita ze Szczecina.

Wbrew zapowiedziom podczas happeningu jajka nie były rzucane na bramę i napis "imienia Lenina". Na bramie zostały tylko rozwieszone transparenty z napisem "Solidarność" i "Wielka Niepodległa Rzeczpospolita".

Tusk, Wałęsa, Adamowicz i Niesiołowski

Natomiast obok bramy, po prawej stronie w odległości kilkunastu metrów od niej, na ogrodzeniu zostały powieszone - jak je nazwano - "portrety przodowników pracy socjalistycznej". Pod wizerunkiem Lenina znalazły się fotografie premiera Donalda Tuska, Adamowicza, prezydenta Lecha Wałęsy i posła PO Stefana Niesiołowskiego.

Później odbyło się rzucanie jajkami i czerwoną farbą "do celu", czyli do powieszonych fotografii. Jako nagrodę najlepsi z rzucających otrzymali płyty z pieśniami patriotycznymi. - Jeszcze wielokrotnie będziemy się wstydzili i za Lecha Wałęsę, i za Donalda Tuska, i za Pawła Adamowicza - mówił uczestniczący w happeningu poseł PiS Andrzej Jaworski.

Wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz przemawiając do zgromadzonych, powtórzył, że "czas najwyższy na zmianę Adamowicza i na dobre zarządzanie miastem". Przypomniał wcześniejszą swoją deklarację, że do rozpoczęcia Euro 2012 Solidarność Stoczni Gdańsk chce powołać komitet ws. odwołania Adamowicza.

Zgromadzeni w pobliżu stoczniowej bramy m.in. śpiewali np. "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Happening trwał około 40 minut. Zgromadzenie obserwowała policja; nie interweniowała.

"Nie, dla Iljicza i Adamowicza!"

Wcześniej, po południu napis "im. Lenina" na bramie obrzuciło jajkami wypełnionymi farbą dwóch zamaskowanych mężczyzn. Zdarzeniu przyglądało się kilkadziesiąt osób, głównie stoczniowcy, którzy wyszli z pracy. Pod bramą stoczni był także poseł Jaworski.

Zamaskowani mężczyźni rozwiesili transparent z napisem "Nie, dla Iljicza i Adamowicza!" oraz informację o tym, którzy z pomorskich posłów głosowali za podniesieniem wieku emerytalnego.

Lenin na stoczni to nie przestępstwo

14 maja działacze stoczniowej "S" złożyli doniesienie na policję, w którym poinformowali o możliwym propagowaniu - poprzez montaż napisu - idei komunistycznych. Jak poinformowała Emilia Karczewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, funkcjonariusze umorzyli postępowanie w tej sprawie, nie dopatrując się przestępstwa.

Podobne stanowisko zajęła pod koniec kwietnia gdańska prokuratura, która zajmowała się sprawą na wniosek posłów PiS. Anna Fotyga, Jaworski i Maciej Łopiński złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przez prezydenta Gdańska przestępstwa polegającego na zakazanym przez prawo propagowaniu idei komunistycznych. Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Wrzeszczu odmówiła wszczęcia dochodzenia. Śledczy uznali, że odtworzenie napisu "imienia Lenina" nie "nosi znamion czynu zabronionego", a rewitalizacja bramy ma przywrócić jej historyczny wygląd, by mogła służyć celom edukacyjnym.

Brama kosztowała 68 tys. zł, ale to nie Lenin płacił

Nad bramą Stoczni Gdańsk oprócz przywrócenia napisu "imienia Lenina" powieszono też napisy znane z sierpnia 1980 r.: "Proletariusze wszystkich zakładów łączcie się", "Dziękujemy za dobrą pracę", a także postulaty strajkowe. Pojawił się też metalowy Order Sztandaru Pracy. Przed zmianą nad bramą wisiał napis "Stocznia Gdańska S.A.". Brama została pomalowana szarą farbą, bo taki właśnie kolor miała konstrukcja z 1980 roku; dotychczasowa była ciemnoniebieska.

Genezę pomysłu rekonstrukcji bramy stoczniowej Adamowicz tłumaczył na swoim blogu. "Przede wszystkim to symbol. To uzmysłowienie nam wszystkim, a szczególnie ludziom urodzonym po upadku komuny, jakim gigantycznym chichotem historii był ten wielki strajk, wielki zryw stoczniowy. Pokazanie, że upadek zbrodniczej ideologii stworzonej przez właśnie Włodzimierza Lenina zaczął się w zakładzie jego imienia. Bo to Lenin stworzył realny komunizm, a pracownicy Stoczni Gdańskiej imienia Lenina ten komunizm obalili" - napisał prezydent Gdańska.

Odtworzenie bramy kosztowało prawie 68 tys. zł. Ponieważ brama nr 2 Stoczni Gdańskiej, wraz z sąsiadującym z nią placem Solidarności, gdzie stoi pomnik Poległych Stoczniowców oraz salą BHP wpisane są do rejestru zabytków, stanowisko w sprawie jej rekonstrukcji musieli zająć m.in. wojewódzki i miejski konserwatorzy zabytków. Obaj byli za odtworzeniem bramy w dawnym kształcie.

zew, PAP