Cichocki rozmawiał z doradcą Putina o chuligańskich wybrykach w Warszawie

Cichocki rozmawiał z doradcą Putina o chuligańskich wybrykach w Warszawie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Cichocki (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz) 
Szef MSW Jacek Cichocki spotkał się z doradcą prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka Michaiłem Fiedotowem. Rozmawiali o incydentach, do których doszło w Warszawie, gdzie odbywał się mecz Polska - Rosja.

- Podczas spotkania omawiano wczorajsze zajścia: liczbę osób, które zostały zatrzymane, rolę jaką odegrali w incydentach polscy i rosyjscy pseudokibice - poinformowała rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak. Jak powiedziała, minister Cichocki ocenił, że biorąc pod uwagę liczbę osób, które oglądały mecz zarówno na stadionie, jak i w strefach kibica, skala zajść miała charakter incydentalny. - Podkreślił również, że większość Polaków i Rosjan bawiła się świetnie, w atmosferze piłkarskiego święta - zaznaczyła. - Z kolei doradca prezydenta Putina ocenił, że działania polskiej policji były sprawne, szybkie i skuteczne - dodała Woźniak.

"To były ataki chuliganów"

Fiedotow udzielił wypowiedzi radiu Echo Moskwy. Podkreślił, że "polska policja była bardzo dobrze przygotowana, zmobiliowana". - Po meczu byłem świadkiem dwóch ataków band "bez znaków rozpoznawczych" na grupy rosyjskich kibiców. Twarze mieli zakryte. Policjanci zjawiali się dosłownie po 30 sekundach. Natychmiast wyłapywali napastników - relacjonował. Fiedotow zaznaczył, że "były to uliczne bandy". - Nie ma to nic wspólnego z kibicami - ani polskimi, ani jakimikolwiek innymi. To są po prostu chuligani. Policja bardzo sprawnie sobie z nimi radziła - powiedział.

Przedstawiciel Kremla nie zgodził się z opinią, że stosunki rosyjsko-polskie są napięte. - W Polsce są ludzie, którzy odnoszą się do Rosji absolutnie normalnie, przyjaźnie. Wczoraj się bratano i fotografowano. Tak właśnie było. Są jednak również tacy, którzy próbują rozpalać nienawiść - zauważył. Jednocześnie Fiedotow wyraził zdziwienie, że w jednej z polskich stacji telewizyjnych wyniki wczorajszego meczu podsumowywano z udziałem przedstawicieli trzech partii politycznych. - Nie kibiców piłkarskich, nie komentatorów piłkarskich, lecz reprezentantów trzech partii politycznych. Stało się jasne, że ze sfery sportu przemieszczamy się do sfery geopolityki - wskazał.

"Nie widzę powodu do histerii"

Informacje o tym, że Fiedotow ma przylecieć do Polski pojawiły się gdy doszło do burd pseudokibiców. Podało je Echo Moskwy, do którego zadzwonił sam doradca Władimira Putina. Fiedotow powiedział w radiu, że w trybie pilnym udał się do Warszawy w związku z ekscesami, do których doszło przed meczem Polska-Rosja.Polskie MSZ poinformowało później, że o wizycie doradcy rosyjskiego prezydenta wie już od czterech dni.

O wizytę doradcy Putina był pytany premier Donald Tusk. - Nie widzę żadnego powodu do histerii, nie sądzę, aby po stronie rosyjskiej ktokolwiek chciał ulegać histerii - podkreślił szef polskiego rządu.

- Skala zdarzeń w Warszawie jest mniejsza, a nie większa niż można się było spodziewać - ocenił premier. Jak zaznaczył, "bardzo konsekwentna reakcja policji wobec kiboli, niezależnie od tego, czy byli Polakami czy Rosjanami, pokazuje, że państwo polskie działa tutaj sprawnie i neutralnie".

Do bójek i burd z udziałem polskich i rosyjskich kibiców doszło przed, w trakcie i po meczu Polska-Rosja. Policja zatrzymała w sumie 184 osoby - 156 Polaków, 25 Rosjan (jednego na stadionie po odpaleniu racy) a także Węgra, Hiszpana i Algierczyka.

ja, PAP