Seremet zaznaczył, że wyjaśnienia podejrzanych różnią się i są weryfikowane. - Rodzice chłopca podjęli wiele kroków zmierzających do zatarcia śladów. Prokuratura podejrzewa udział innych osób z rodziny w tym procederze - dodał.
Poinformował, że z opinii biegłych wynika, że przyczyną śmierci był rozległy uraz. Jak sprecyzował, był to tzw. "uraz czynny, nie bierny, który może pochodzić od zadania uderzenia, ciosu czy innego działania osoby, a nie na skutek np. przewrócenia się na wystający przedmiot".
Rodzice dziecka zatrzymani
- Jednocześnie lekarze opisali objawy takiego urazu - przeżyciowe, wtedy kiedy jeszcze dziecko żyje i te objawy musiały wskazywać, że coś się z dzieckiem dzieje. Stanowiło to jeden z kluczowych dowodów, które umożliwiły postawienie zarzutów obojgu osobom podejrzanym - dodał. - Z całą pewnością w oparciu o tę opinię biegłych można wyprowadzić tezę, że śmierć nie nastąpiła natychmiast – powiedział Seremet.
Parę z Będzina - kobietę i jej konkubenta - zatrzymano 23 czerwca. Potwierdzili wtedy, że chłopiec znaleziony w Cieszynie to ich syn Szymon (prokuratura zleciła jeszcze porównanie DNA, wyniki nie są znane). Prokuratura zarzuca 40-letniej Beacie Ch. zabójstwo; kobieta nie przyznała się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci; przyznał się do winy. Matce grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie, ojcu - do 5 lat więzienia. Oboje zostali aresztowani na 3 miesiące.
Dwa lata poszukiwań
Zwłoki dziecka znaleziono w marcu 2010 r. w stawie na obrzeżach Cieszyna. Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu śledztwo zostało umorzone. Przełomem w sprawie okazał się anonimowy telefon do MOPS w Będzinie. Dwa tygodnie temu osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że od dawna nie widziała jednego z dzieci sąsiadów - Szymona.
W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Będzinie trwa już kontrola specjalnego zespołu powołanego przez prezydenta. Kontrolerzy sprawdzają, czy pracownicy socjalni, którzy mieli kontakt z rodziną chłopca, dopełnili swoich obowiązków.
ja, PAP, RMF FM