Cieniuch zaznaczył, że misja za granicą "to wartość dodana dla pilotów, techników i dla całego systemu", przy czym sojusznicza obrona powietrzna musi być jednakowo skuteczna w każdym z krajów członkowskich. Szef Sztab Generalny WP powiedział, że sojusz wysoko ocenia wypełnianie zadań przez polskich lotników. - Nie zanotowano żadnego problemu, wszystkie zadania były wykonywane na czas, a czas liczy się tu w sekundach, nie minutach. Wszystkie przechwycenia samolotów, które miały być przechwycone, odbyły się - dodał. Pytany o ewentualną zmianę miejsca stacjonowania sił NATO nadzorujących niebo nad krajami bałtyckimi generał powiedział, że jest "to sprawa, która najmniej zależy od wojska". - My wykonujemy decyzje polityków. Gdziekolwiek by nam wskazano, będziemy pełnić tę misję - dodał. Również na pytanie o możliwą współpracę z Litwą w innych obszarach obrony powietrznej Cieniuch zaznaczył, że musiałaby ją poprzedzić decyzja polityczna.
Państwa bałtyckie nie mają własnego lotnictwa bojowego. Dlatego po wejściu Litwy, Łotwy i Estonii do NATO zadanie obrony ich przestrzeni powietrznej przejął w 2004 r. sojusz północnoatlantycki. W tym roku sojusznicy postanowili o bezterminowym przedłużeniu Baltic Air Policing. Jako pierwsza dyżury powietrzne nad krajami bałtyckimi pełniła Dania. Później zadanie to przejmowali Czesi, Niemcy, Francuzi, Polacy, Amerykanie, Hiszpanie, Belgowie i Portugalczycy. Pierwszy polski kontyngent Orlik pełnił służbę na Litwie w 2006 r. i liczył 68 żołnierzy. Obecna, czwarta rotacja, która kończy się 31 sierpnia, liczy 99 żołnierzy, w tym ośmiu pilotów, i cztery samoloty MiG-29 z uzbrojeniem.
PAP, arb