Kolacja u Millerów

Kolacja u Millerów

Dodano:   /  Zmieniono: 
To był przepiękny wieczór i wspaniała kolacja - mówił kanclerz Niemiec, którego wraz z żoną i  komisarzem Guenterem Verheugenem gościł w czwartek premier Leszek Miller.
Na kolację podano polskie potrawy: rybę, kaczkę po polsku, a na deser naleśniki z musem makowym, które, jak przyznała Aleksandra Miller, były jej dziełem. Dodała, że  naleśniki to specjalność jej męża, a premier obiecał, że zrobi je w pierwszy dzień świąt.

Po kolacji, która zaczęła się ok. godz. 21, a skończyła przed północą, szefowie rządów wraz z małżonkami, a także unijny komisarz wyszli w doskonałych humorach do czekających pod domem polskiego premiera dziennikarzy.

"To był przepiękny wieczór. Przede wszystkim to jest zasługa naszej gospodyni - mówił Schroeder. - Wspaniała kolacja, a przede wszystkim atmosfera domu jest wspaniała".

"Sądzę, że to był dobry koniec ważnego okresu dla Europy i tym samym również dla Polski i Niemiec" - podkreślił kanclerz.

"Bardzo była piękna atmosfera świąteczna. Prawie w ogóle nie  mówiliśmy o polityce" - podkreślił Leszek Miller. Po pytaniu, czy podczas spotkania była mowa o mleku, wszyscy wybuchnęli śmiechem. "Była, ale tylko przez chwilę" -  powiedział Miller. "Dostaliśmy w prezencie mleko, ale nie mówiliśmy o kwotach - żartował Schroeder. - Sprawę kwot uregulował pan premier, a resztę załatwi komisarz Verheugen. To jest już uregulowane".

Unia zastrzegła, że podział polskiej kwoty produkcji mleka wynegocjowany w Kopenhadze będzie jeszcze "poddany rewizji" przed przystąpieniem Polski do UE na podstawie "faktycznych danych za  rok 2003". Natomiast według Leszka Millera, kwota produkcyjna 8,5 mln ton mleka przeznaczonego do sprzedaży hurtowej "została zapisana" i  nie może budzić żadnej wątpliwości.

Państwo Schroederowie wychodzili z domu polskiego premiera z  prezentami - sporym wiklinowym koszem. Kanclerz pytany o prezenty powiedział, że zostaną odpakowane dopiero po powrocie do domu.

"W każdym razie święty Mikołaj był obecny w trakcie tej kolacji" -  zapewnił Miller.

Dziennikarze pytali Schroedera, czy cieszył się, kiedy Bundestag poparł rozszerzenie UE. "Bardzo się ucieszyłem. A jeżeli chodzi o  Polskę, to w Niemczech nie ma żadnych problemów. Ale również nie  ma problemu, jeśli chodzi o inne kraje kandydackie - zapewnił. - W Niemczech wszystkie partie podzielają ten pogląd, że mamy współpracować ściśle z Polską z przyczyn historycznych i moralnych w Europie, która się zjednoczy. Bardzo się cieszę z tej jednomyślności".

Wymijająco odpowiedział na pytanie o to, czy Niemcy pójdą śladem Wielkiej Brytanii i czy od pierwszego roku członkostwa Polacy będą mogli pracować w Niemczech.

Podkreślił nieustępliwość Polskiego premiera podczas końcowych negocjacji. "On podczas tych negocjacji w Kopenhadze pozyskał niesamowity respekt nie tylko dla siebie i dla swego rządu, ale dla całego kraju".

Podczas pożegnania komisarzowi Guenterowi Verheugenowi zdarzyło się popełnić gafę, mianowicie powiedział on "spasiba". Szybko sie jednak poprawił, upomniany przez Doris Schroeder, która zwróciła mu uwagę, że mówi po rosyjsku. Dowiedziawszy się, jak brzmi to słowo po polsku, powiedział "dziękuję".

Po kolacji kanclerz Niemiec z małżonką odlecieli do kraju.

em, pap