Fotoradary łapią karetki. "Tracę cały dyżur na wyjaśnienia"

Fotoradary łapią karetki. "Tracę cały dyżur na wyjaśnienia"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło:FreeImages.com
Fotoradary robią zdjęcia każdemu pojazdowi, który porusza się z nadmierną prędkością. Wyjątkiem nie są także pojazdy uprzywilejowane, np. karetki pogotowia.
- Na początku lutego przyszło do nas dwadzieścia zaległych wezwań do zapłaty za przekroczenie prędkości z ostatnich trzech miesięcy. Niektóre opiewały nawet na kwotę 500 złotych - wyjawia dla tvn24.pl kierowca jednej z karetek.

Kar można uniknąć, jednak zajmuje to czas i wymaga wypełnienia wielu dokumentów. - Przy dwudziestu wezwaniach właściwie potrzeba na to dodatkowego dyżuru - denerwuje się kierowca.

Ratownicy przyznają, że gdy fotoradarami zajmowała się policja, to mandaty były prawdopodobnie anulowane z automatu, bo pogotowie nie otrzymywało żadnych wezwań. W przypadku jednak, gdy fotoradary kontroluje Główny Inspektorat Transportu Drogowego mandaty otrzymuje każdy, po Inspekcja tego nie weryfikuje.

- Ograniczeń na drodze trzeba przestrzegać. Nie może być tak, że jedni są traktowani w uprzywilejowany sposób tylko dlatego, ze jadą innym samochodem. Ale jeśli jest powód, właśnie jak ratowanie ludzkiego życia, to na pewno nikogo nie ukażemy mandatem po odpowiednim wyjaśnieniu - tłumaczy Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym GITD.

mp, TVN 24