- Będę bronił etosu kolejarza, ale jednocześnie z żelazną determinacją walczył ze wszystkimi nieprawidłowościami, naciąganiem procedur i zamiataniem spraw pod dywan. Liczę na to - i są liczne przykłady tego - że ten proceder, który przez wiele lat miał miejsce na kolei - zamiatania, ukrywania różnych incydentów pod dywan - że to się skończyło - powiedział minister transportu Sławomir Nowak.
Odniósł się w ten sposób do raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, w którym stwierdzono, że "główną przyczyną katastrofy pod Szczekocinami były błędy popełnione przez dyżurnych ruchu".- Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Nie zgadzam się na obarczanie winą wszystkich dyżurnych ruchu, którzy rzetelnie i profesjonalnie wykonują codziennie swoje obowiązki - dodał Nowak.
Szef resortu odpowiedzialnego za transport podkreślił, że codziennie blisko 2 tys. dyżurnych ruchu "profesjonalnie, z oddaniem i z zaangażowaniem" wyprawia na szlaki blisko 6 tys. pociągów.
Minister przypomniał także, że po katastrofie wyciągnięto wnioski oraz konsekwencje personalne oraz że prowadzone jest postępowanie kontrolne, a niewykluczone są też dalsze wnioski, również do prokuratury.
- Liczę na konsekwentne i z żelazną determinacją działanie władz PLK w stosunku do zaniedbań. Bo gdyby zadziałały wszystkie procedury, gdyby wszyscy ludzie zastosowali się do istniejących procedur, również w zakładzie w Kielcach, prawdopodobnie by do tego zdarzenia z 3 marca 2012 r. nie doszło - podkreślił Nowak.
TVN24.pl, ml
Szef resortu odpowiedzialnego za transport podkreślił, że codziennie blisko 2 tys. dyżurnych ruchu "profesjonalnie, z oddaniem i z zaangażowaniem" wyprawia na szlaki blisko 6 tys. pociągów.
Minister przypomniał także, że po katastrofie wyciągnięto wnioski oraz konsekwencje personalne oraz że prowadzone jest postępowanie kontrolne, a niewykluczone są też dalsze wnioski, również do prokuratury.
- Liczę na konsekwentne i z żelazną determinacją działanie władz PLK w stosunku do zaniedbań. Bo gdyby zadziałały wszystkie procedury, gdyby wszyscy ludzie zastosowali się do istniejących procedur, również w zakładzie w Kielcach, prawdopodobnie by do tego zdarzenia z 3 marca 2012 r. nie doszło - podkreślił Nowak.
TVN24.pl, ml