Sławomir Z., przewodniczący Rady Powiatu Lubelskiego z PSL został zatrzymany przez policję po tym jak w nocy gonił byłą żonę na rowerze i groził jej śmiercią - podaje Gazeta.pl.
Policję wezwała była żona Sławomira Z., która ukryła się przed byłym mężem w jednym z domów w Niedrzwicy Dużej. Wcześniej uciekała na rowerze przed goniącym ją - również na rowerze - Sławomirem Z., który miał jej grozić śmiercią.
Polityk po tym jak zatrzymała go policja nie zgodził się na badanie alkomatem - zgodnie z prawem pobrano mu więc krew do badań na obecność alkoholu w organizmie. Mężczyzna trafił do aresztu skąd przewieziono go do szpitala, ponieważ zaczął skarżyć się na bóle. Ma usłyszeć zarzut formułowania gróźb karalnych pod adresem żony.
Lokalni działacze PiS, po ujawnieniu incydentu z udziałem Sławomira Z., domagają się odwołania go ze stanowiska.
Była żona polityka wyznała w rozmowie z Gazetą.pl, że mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie przez 10 lat. - Pierwszy raz pobił mnie, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. Gdy w końcu wniosłam o rozwód, odcinał mi prąd, gaz i ogrzewanie. Zmieniał zamki, zamykał w pokoju - mówiła.
Kobieta dodała, że koledzy męża z PSL wiedzieli, co się działo w ich domu, ale milcząco to tolerowali. - Wszyscy jego partyjni koledzy wiedzieli dobrze, co robi i że nadużywa alkoholu. Woleli nic nie robić i to milcząco tolerować - stwierdziła.
arb, Gazeta.pl
Polityk po tym jak zatrzymała go policja nie zgodził się na badanie alkomatem - zgodnie z prawem pobrano mu więc krew do badań na obecność alkoholu w organizmie. Mężczyzna trafił do aresztu skąd przewieziono go do szpitala, ponieważ zaczął skarżyć się na bóle. Ma usłyszeć zarzut formułowania gróźb karalnych pod adresem żony.
Lokalni działacze PiS, po ujawnieniu incydentu z udziałem Sławomira Z., domagają się odwołania go ze stanowiska.
Była żona polityka wyznała w rozmowie z Gazetą.pl, że mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie przez 10 lat. - Pierwszy raz pobił mnie, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. Gdy w końcu wniosłam o rozwód, odcinał mi prąd, gaz i ogrzewanie. Zmieniał zamki, zamykał w pokoju - mówiła.
Kobieta dodała, że koledzy męża z PSL wiedzieli, co się działo w ich domu, ale milcząco to tolerowali. - Wszyscy jego partyjni koledzy wiedzieli dobrze, co robi i że nadużywa alkoholu. Woleli nic nie robić i to milcząco tolerować - stwierdziła.
arb, Gazeta.pl