Tym samym uprawomocniły się w czwartek wyroki dożywotniego więzienia dla Grzegorza Szelesta, który zastrzelił bankowego strażnika i trzy kasjerki, oraz jego wspólników - Marka Rafalika i Krzysztofa Matusika, z którymi w kwietniu 2001 r. dokonał tego brutalnego napadu. Szelest będzie mógł starać się o warunkowe zwolnienie z odbywania kary po 40 latach, Matusik - po 35 latach, a Rafalik - po 25.
Kary dożywocia - z ograniczeniem możliwości warunkowego zwolnienia - 3 czerwca zeszłego roku orzekł wobec nich Sąd Okręgowy w Warszawie.
Skazani 3 marca 2001 r. w warszawskiej filii Kredyt Banku zastrzelili trzy kasjerki i strażnika i skradli ponad 100 tys. zł w różnych walutach. Opinią publiczną wstrząsnęła wyjątkowa brutalność, z jaką dokonano tych morderstw. W śledztwie ujawniono, że mordercy zabijali swoje ofiary pojedynczo, a pozostałym kazali się temu przyglądać. Stąd sędziowie I instancji nie mieli wątpliwości, że żadnemu z zabójców nie należy się nadzwyczajne złagodzenie kary, o co wnosili obrońcy skazanych.
Ponownie wnieśli o to w czwartek przed sądem apelacyjnym. Adwokaci przekonywali sąd, że Szelest, Rafalik i Matusik współpracowali z organami ścigania, do wszystkiego się przyznali, ujawnili istotne okoliczności zbrodni, dlatego zasługują dziś na nadzwyczajne złagodzenie kary, którego nie otrzymali przed sądem I instancji. "Przepis kodeksu karnego o obligatoryjnym łagodzeniu kary jest bublem prawnym- przyznali adwokaci - ale obowiązuje i należy go stosować". Broniący Matusika mecenas Marek Małecki powoływał się na prawną zasadę humanitaryzmu wymiaru kary.
Nie może być mowy o zastosowaniu nadzwyczajnego złagodzenia kary, bo postawa sprawców nie upoważnia do tego sądu - przekonywała prokurator Danuta Droessler. Przypomniała, że skazani nie byli bowiem konsekwentni w swoich wyjaśnieniach. Jako przykład podała to, że Szelest zataił, że dusił jedną z zabitych w Kredyt Banku kobiet już po strzeleniu jej w tył głowy. Natomiast Matusik i Rafalik wielokrotnie zmieniali treść swoich wyjaśnień, utrudniając tym samym śledztwo.
Proces przed sądem I instancji oraz bardzo sprawne śledztwo może być wizytówką polskiego wymiaru sprawiedliwości - mówił mecenas Jacek Dubois, pełnomocnik rodzin zabitych kasjerek. "Mam bronić wyroku, więc moje zadanie jest łatwe, bo wyrok broni się sam" - mówił o 220-stronicowym uzasadnieniu orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie. Skazanych porównał do maszyn zaprogramowanych na zabijanie. "W sprawie zbrodni w Kredyt Banku są okoliczności łagodzące, ale sąd już je uwzględnił w wyroku, bo gdyby je odrzucił, wszyscy zabójcy zostaliby skazani na kary dożywocia z ograniczeniem warunkowego zwolnienia na 50 lat" - mówił.
Sąd Apelacyjny przyznał rację stronie oskarżycielskiej i oddalił apelacje wszystkich obrońców skazanych Uzasadniając wyrok sędzia Paweł Rysiński tłumaczył, że w wyjaśnieniach wszystkich skazanych są takie uchybienia, które nie pozwalają na zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary. Samą zbrodnię nazwał "egzekucją, a nie zwykłym zabójstwem, której szkodliwość społeczna jest niezmierzalna".
Szelest, który najszerzej opowiedział o zbrodni, zataił jednak to, że oprócz strzałów zadał też wiele innych ciosów kasjerkom i strażnikowi bankowemu, jedną z nich nawet dusił. Matusik od początku zaprzeczał, by między sprawcami istniała zmowa, że zastrzelone zostaną wszystkie osoby, które w tym czasie będą w banku. Natomiast Rafalik powiedział wszystko, co wie, prowadzącym śledztwo, ale - zdaniem sądu - zrobił to w sytuacji gdy wiedział, że pozostali oskarżeni już opowiedzieli o tym prokuraturze, więc faktycznie "nie ujawnił" on tych okoliczności, a jedynie potwierdzał to, co było znane, wyliczył uchybienia sąd.
"Jeden z obrońców prosił o złagodzenie kary, powołując się na zasadę humanitaryzmu. Właśnie z powodu humanitaryzmu zniesiono w Polsce karę śmierci. Kara dożywocia jest natomiast przewidziana właśnie dla takich wypadków jak ten" - mówił sędzia Rysiński. Wyrok sądu I instancji i jego uzasadnienie Sąd Apelacyjny ocenił jako "wyjątkowo staranne, wyczerpujące, precyzyjne i logiczne, tak jak całe postępowanie dowodowe".
Przedstawiciele rodzin zabitych nie chcieli mówić o sprawie. Gdy stawali przed kamerami, łamał im się głos i mieli łzy w oczach.
Skazani mogą jeszcze odwoływać się od tego wyroku w kasacji do Sądu Najwyższego. Mają takie prawo, ale tylko w zakresie błędów w formalnym aspekcie orzeczenia - nie mogą odwoływać się od wysokości zasądzonej kary.
em, pap