Komu zagrażał raport Rokity?

Komu zagrażał raport Rokity?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Informacje zawarte w utajnionym raporcie tzw. komisji Rokity z 1991 r. prawdopodobnie mogły zagrażać ludziom najpierw pracującym w sekcji "D" MSW, a później w UOP.
Powołana przez Sejm "kontraktowy" komisja pod kierunkiem Jana Marii Rokity badała bezprawne działania MSW, a szczególnie sekcji "D" pionu IV peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. W 1991 r. decyzją ówczesnego szefa MSW Henryka Majewskiego raport został utajniony pod pretekstem, że jego ujawnienie zagraża bezpieczeństwu III RP.

Tekst raportu, którego najważniejszą częścią był dokument pn. "Informacja o działalności komórek +D+ pionu IV byłej Służby Bezpieczeństwa", drukuje najnowszy "Biuletyn IPN".

"Po lekturze +Informacji+ byłem zbulwersowany nie jej zawartością, ale faktem jej utajnienia w demokratycznej III Rzeczypospolitej. Dotykamy tu bardzo istotnego problemu braku pewnych działań na początku lat 90., które mogły przyczynić się do wyświetlenia nielegalnych praktyk komunistycznego MSW" - mówi w wywiadzie dla styczniowego numeru "Biuletynu IPN" historyk czasów PRL Antoni Dudek.

Jego zdaniem, w "Informacji" nie ma nic, co zagrażałoby bezpieczeństwu III RP. "Są natomiast informacje, które zagrażały konkretnym ludziom - jak się domyślam - najpierw pracującym w komórkach +D+, a później w UOP - uważa Dudek. - Mam też pretensję do Kościoła. Biskupi i wtedy, i później mieli znacznie większe możliwości naciskania na wyświetlenie tych spraw i ich nie wykorzystali. Podejrzewam, że wielu wpływowych ludzi Kościoła oceniło, iż lepiej tych spraw nie ruszać, bo prawda, która może wyjść przy okazji, będzie bardzo bolesna. Komórki +D+ fabrykowały wiele rzeczy, ale często działały na materiale prawdziwym, modyfikując go, wyolbrzymiając czy przeinaczając. Od tamtej sprawy minęła dekada. Mam nadzieję, że śledztwo, które pan prokurator prowadzi w IPN, coś jeszcze wyświetli, ale nie odwrócimy już tych dziesięciu lat. Zaniechanie działań na początku III RP w nieodwracalny sposób zmieniło charakter naszego państwa i mamy tego konsekwencje".

Sekcje "D" działały w strukturach IV departamentu MSW zwalczającego Kościół katolicki. Wśród ustalonych metod działań dezintegracyjnych sekcje "D" stosowały m.in. anonimy szkalujące osoby ze środowiska kościelnego, podsycanie antagonizmów za pośrednictwem tajnych współpracowników, publikacje specjalnych pism kontrolowanych przez MSW ("Ancora "), kolportaż ulotek, plakatów itp., fałszowanie materiałów pamiętnikarskich w celu szkalowania osób w nich występujących.

Funkcjonariusze sekcji "D" stosowali też "działania specjalne" - pobicia, uszkodzenia mienia, uprowadzenia, groźby bezprawne, odurzenia, napady na mieszkania, podpalenia. "W chwili obecnej brak na to dowodów, ale nie można wykluczyć, że w trakcie działań specjalnych miały miejsce przypadki zabójstw" - napisano w raporcie.

To właśnie w sekcji "D" pracował późniejszy zabójca ks. Jerzego Popiełuszki, kpt. SB Grzegorz Piotrowski. Obecnie pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie bada działalność MSW, w tym sekcji "D"; wyjaśnia też, czy za zabójstwem ks. Popiełuszki mogły stać osoby "wyżej postawione w hierarchii partyjno-państwowej" niż uniewinnieni od zarzutu kierowania tym zabójstwem generałowie SB Władysław Ciastoń i Zenon Płatek.

Badający zbrodnie SB wobec księży prok. IPN Andrzej Witkowski twierdzi w wywiadzie zamieszczonym styczniowym "Biuletynie" IPN (tym samym, który drukuje raport komisji Rokity), że latem 1984 r. szef PZPR gen. Wojciech Jaruzelski domagał się od Urzędu ds. Wyznań "wzmożenia działań" wobec ks. Jerzego Popiełuszki. Stwierdził też bardzo ścisłe kontakty urzędu z generałami Władysławem Ciastoniem i Zenonem Płatkiem.

Według Witkowskiego, na podstawie akt Urzędu ds. Wyznań "można się upewnić co do istnienia zażyłych codziennych, roboczych kontaktów kierownictwa tego urzędu z kierownictwem SB, które odbywały się pod kloszem najwyższego kierownictwa partii". Zakres działań stosowanych przez SB wobec księży był bardzo obszerny, od drobnych czynów do najbardziej spektakularnych, mających zbrodniczy charakter, uprowadzeń itd.

Po objęciu MSW przez Czesława Kiszczaka "nasiliło się jego upolitycznienie, nawiązywanie wręcz do starych praktyk z lat pięćdziesiątych. W ministerstwie tworzono komórki, których kierownictwo obejmowali wsławieni swoimi działaniami w stosunku do opozycji politycznej funkcjonariusze byłego UB".

Prokurator Witkowski, wspomina też pierwsze śledztwo wobec ludzi MSW, które zaczęły się jesienią 1990 r. Wtedy akta spraw uznanych za zbrodnie komunistyczne (jak to dziś ustawowo określono) zaczęły wpływać do Departamentu Prokuratury. Niektóre z nich pozostawały w Departamencie Prokuratury, inne z bardzo dokładnymi wytycznymi kierowano do prokuratur terenowych, właściwych do prowadzenia danego postępowania, gdzie śledztwa umarzano. "Trwało to mniej więcej do grudnia 1990 r., kiedy zaczęły docierać sygnały, że komuś w  ministerstwie zaczyna przeszkadzać dźwięk kajdanek na korytarzach. Rozpoczął się proces odsyłania wszystkich spraw z departamentu do  ośrodków terenowych. Uratowałem tylko sprawę ks. Popiełuszki dlatego, że byli aresztowani i sprawa już się rozwijała". (...) ..."wiosną 1991 r. natomiast były naciski, by kończyć np. prowadzoną przeze mnie sprawę ks. Popiełuszki, nie chciano dopuścić, abym wystąpił o przedłużenie tymczasowego aresztowania w stosunku do generałów Ciastonia i Płatka. Do 21 listopada 1991 r. istniała jeszcze możliwość prowadzenia czynności merytorycznych. Uważałem, że mamy szansę, na skutek przemian politycznych, wyjaśnienia do końca tych spraw, ale niestety, postępowanie wstrzymano. Po moim odsunięciu od tej sprawy zaczęło się utajnianie akt. Jedyną szansą na jej wyjaśnienie jest funkcjonowanie pionu śledczego w strukturze IPN".

Historyk z IPN Antoni Dudek mówił w tym samym wywiadzie, że z zachowanych stenogramów Biura Politycznego KC PZPR z lat 80., których resztę zniszczono na polecenie Jaruzelskiego w 1989 r., "widać wyraźnie, że istotną część obrad poświęcano właśnie dyskusjom na tematy kościelne". Dyskusje dotyczyły różnych spraw, od fundamentalnych - jak termin kolejnej wizyty papieskiej, po bardzo konkretne i szczegółowe, np. protesty młodzieży ze szkoły we Włoszczowej, gdzie usunięto krzyże z sal lekcyjnych.

"W grudniu 1984 r. na posiedzeniu Biura Politycznego dyskutowano sprawę przygotowań do procesu zabójców ks. Popiełuszki, który miał toczyć się w Toruniu. Problemem numer jeden stali się adwokaci. Kiszczak skarżył się, że ma problemy ze znalezieniem odpowiednich adwokatów w tamtym regionie. Takich obrońców, którzy dawaliby odpowiednie gwarancje władzom, że jako adwokaci Piotrowskiego i  Pietruszki nie będą próbowali rozszerzać zakresu sprawy, zwłaszcza o współodpowiedzialność ludzi stojących w bezpieczniackiej hierarchii wyżej niż Pietruszka" - mówi Dudek.

Członkowie Biura Politycznego zastanawiali się też nad "takimi drobiazgami jak zwiększenie liczby tytułów literatury ateistycznej". "Wspominam o tym, aby nie było wątpliwości, że to  nie w MSW, ale w KC PZPR znajdował się mózg planujący antykościelną politykę i tam się te wszystkie nitki zbiegały. Tak było w latach 40. i mechanizm ten pozostał do końca lat 80." -  podkreślał Dudek.

Według historyka z IPN Jana Żaryna, co najmniej od początku 1949 r. w aktach UB i kościelnych przekazach jest bardzo dużo informacji na temat działalności UB, której zadaniem była "prowokacja, tworzenie atmosfery ośmieszającej Kościół i duchowieństwo, próby zastraszania, zabójstwa czy skrytobójstwa". "Kilkakrotnie usiłowano zamordować młodego prymasa Stefana Wyszyńskiego, po raz pierwszy w trakcie ingresu. Gdy w latach 60. do Polski przyjechał po raz pierwszy ks. Agostino Casaroli, nie docierało do niego wiele informacji dotyczących stanu Kościoła w Polsce z wyjątkiem jednej, że prawie wszyscy polscy biskupi mieli wypadek samochodowy - mówił Żaryn.

em, pap