Karetka miała 250 m. do pacjenta. Nie zdążyła przez policjantów?

Karetka miała 250 m. do pacjenta. Nie zdążyła przez policjantów?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lekarze nie zdążyli pomóc kobiecie (fot. Pawel998/Wikipedia/CC)
Tragedia w Rzeszowie - kobieta zmarła, bo karetka nie mogła przejechać ulicą, którą maszerował pochód trzeciomajowy. Pogotowie Ratunkowe zarzuca policji, że nie pomogła utorować drogi przejeżdżającemu ambulansowi, zaś funkcjonariusze winą obarczają ratowników.
65-letnia siostra Bogusława Głądysza zasłabła. Obecna w mieszkaniu rodzina wezwała karetkę, która natychmiast wyruszyła z odległej o 250 metrów stacji pogotowia. Starsza kobieta specjalnie przeprowadziła się do brata, by mieć bliżej do szpitala.

Według pana Gładysza, ale także anonimowego pracownika ratownictwa medycznego, karetce udało się przejechać jedynie 100 m. - następnie musiała zatrzymać się przed metalowymi barierkami blokującymi drogę, skąd resztę drogi ratownicy pokonali na piechotę. 

Według anonimowego źródła TTV, przy barierkach stali jednak funkcjonariusze, którzy nie pomogli utorować drogi dla karetki. Podobna sytuacja była, gdy chwilę później wezwano karetkę z lekarzem. Kobieta zmarła, gdyż pomoc dotarła za późno.

Rzecznik rzeszowskiej policji, kom. Paweł Międlar, twierdzi, że funkcjonariuszy nikt nie prosił o pomoc. Gdyby tak się stało, "natychmiast wsparliby ratowników".

Zarzuty odpiera też organizator imprezy. Według planu droga, na której miały zostać zablokowane karetki, była drogą ewakuacyjną i żadne barierki na niej nie powinny stać.  - Co najwyżej prowizoryczne i łatwe do przestawienia. - Twierdzi.

DK, TTV