Masowe groby w więzieniu w Białymstoku. Śledztwo IPN

Masowe groby w więzieniu w Białymstoku. Śledztwo IPN

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poszukiwania masowych mogił (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
– W białostockim więzieniu wykonano ponad 300 wyroków śmierci. Zwłok nie wydawano rodzinom. W niektórych relacjach pojawia się wątek pochówków właśnie w tej piwnicy – mówił Rzeczpospolitej dr Marcin Zwolski, historyk IPN. Robotnicy właśnie rozbijają posadzki w piwnicach białostockiego aresztu, a specjaliści szukają ofiar komunistycznych zbrodni.
Prace trwają w budynku administracyjnym aresztu śledczego przy ul. Kopernika. W pomieszczeniach wykorzystywanych w ostatnich latach jako pomieszczenia magazynowe prawdopodobnie wykonywano wyroki śmierci. Możliwe, że odbywały się tam również masowe pochówki.

Cała akcja jest elementem śledztwa w sprawie morderstw funkcjonariuszy komunistycznych między 1944 a 1956 r.

– W latach 1944–1946 egzekucji dokonywał trzyosobowy pluton. Jego zamaskowani członkowie zabijali z pepesz. Prawdopodobnie byli to funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W kolejnych latach egzekucji dokonywali funkcjonariusze straży więziennej – mówił dr Zwolski.

Na działce, która zajmuje się w sąsiedztwie aresztu, trwają prace archeologiczne w poszukiwaniu jam grobowych. Mają być w nich pochowane ofiary wojny i powojennych represji z lat 1939-1956.

Dotychczas naukowcy wydobyli szczątki ponad 100 osób. – W jednej z jam znaleziono szczątki kobiety w ciąży, a także szczątki małych dzieci. W jamie nr 3 znaleziono szczątki dziecka sześcio- lub siedmioletniego, noworodka, dziecka w wieku 2–3 lat, innego w wieku 4–6 lat oraz siedmiolatka – wymienia prokurator prowadzący śledztwo, Zbigniew Kulikowski.

Trudno powiedzieć, ile ofiar mogło być pochowanych w jamach. Już dzisiaj jednak wiadomo, że jest ich więcej, niż się spodziewano. – Mamy do czynienia z białostockim polem śmierci – dodaje prokurator.

Obok zwłok archeolodzy znaleźli m.in. pociski z karabinu Mauser i pistoletu Parabellum, łuski oraz rzeczy osobiste, np. złoty medalik, zegarek, guziki.
 
 – Były to również ofiary obław dokonywanych po wojnie przez UB. Po potyczkach z oddziałami partyzanckimi ich ofiary zabierano i być może chowano na terenie ogrodu. Nie chciano ich grzebać na cmentarzach, bo ubecy obawiali się, że zwłoki zostaną wykradzione – tłumaczył Marcin Zwolski. Prócz tego, składano tam zwłoki zakładników, więźniów mordowanych przez Rosjan, Niemców i polskich komunistów.

– Po wojnie w ogrodzie uprawiano warzywa, były tam też sad i chlewnia, silosy na kwaszoną kapustę. Przez wiele lat więzienie musiało samo produkować żywność na własne potrzeby – opowiada mjr Wojciech Januszewski z aresztu śledczego przy Kopernika.

Rzeczpospolita