Zmasakrował 22-latkę w 1994 r. W końcu go złapali

Zmasakrował 22-latkę w 1994 r. W końcu go złapali

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mężczyzna twierdzi, że sprawę wyparł z pamięci (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Do zdarzenia doszło pod koniec sierpnia w 1994 r. Na bydgoskim osiedlu, w jednym z mieszkań, zostały odnalezione zwłoki 22-latki, Joanny Sendeckiej. Mimo, iż sprawca był w kręgu podejrzeń, brakowało dowodów, by bezsprzecznie wykazać jego winę. Sprawę umorzono, ale teraz, po dwóch dekadach, wróci ona na wokandę. Dzięki postępowi technicznemu udało się dokładnie zidentyfikować zabezpieczone przed laty odciski palców. Sprawca twierdzi, że zdarzenie "wyparł z pamięci", ma żonę i dzieci.
- To była młoda, piękna dziewczyna. Straszliwie pokiereszowana. Zdjęcia, które oglądałem z tamtego zdarzenia do dzisiaj pozostają w mojej pamięci - opowiada Marek Jeleniewski, rzecznik bydgoskiej policji w latach 90. - Ja będę tę sprawę pamiętał zawsze - dodaje.

Kobieta mieszkała z matką, ale tego dnia była w mieszkaniu sama. Zmasakrowane zwłoki odkrył jej narzeczony, który odwiedził Sendecką, uprzednio nie mogąc się z nią skontaktować telefonicznie.

Mimo, iż śledztwo było priorytetem pośród innych spraw, po przesłuchaniu kilkudziesięciu świadków i sprawdzeniu dowodów, po 2 latach postępowanie umorzono. - Wówczas wykonaliśmy wszystko, co w tamtych warunkach można było wykonać - stwierdza Jeleniewski.

Sprawa wróciła, kiedy zajęli się nią policjanci z tak zwanego "Archwium X" - archiwum spraw nierozwiązanych. - Zawsze sprawca pozostawi jakieś ślady. Nie ma zbrodni doskonałych - mówi oficer śledczy z zespołu.

- Komputerowo udało się poprawić zabezpieczone 20 lat temu ślady. W tym odciski linii papilarnych, które sprawca zostawił na miejscu zdarzenia - wyjaśnia Adrianna Bojarska-Majchrzak, Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ.

Sławomir G. ma dziś 47 lat. Zatrzymano go przed paroma tygodniami, pod koniec kwietnia. Wcześniej, w 1994 r. przesłuchiwano go trzykrotnie, był sąsiadem i znajomym Sendeckiej. Policja twierdzi, że był "zakochany w niej bez wzajemności". - Dzisiaj jest mężem, ojcem. Mężczyzną schorowanym, wrakiem człowieka - opisuje Adrianna Bojarska-Majchrzak.

Sąd aresztował go na 3 miesiące, rodziną zajęli się psychiatrzy.  Mężczyzna miał się przyznać do winy częściowo, twierdząc przy okazji, że zdarzenie "wyparł z pamięci" i przez 20 lat do niego nie wracał.

TVN24