50 najlepszych menedżerów

50 najlepszych menedżerów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najskuteczniejsi menedżerowie firm w Polsce to Francuz Philippe Jombart (Renault Polska) i Rumun Mihai Georgescu (Wrigley Poland). W pierwszej dziesiątce mistrzów zarządzania znaleźli się jeszcze dwaj Japończycy i dwaj Niemcy (bo do tego grona należy doliczyć nie uwzględnionego w naszym rankingu najefektywniejszych szefów przedsiębiorstw Niemca Guentera Brennera, prezesa częstochowskiej firmy TRW). - Sprawdzianem sprawności menedżera są wyniki osiągane przez jego firmę, lepszego testu nie ma - mówi "Wprost" Peter F. Drucker, jeden z największych autorytetów w dziedzinie zarządzania, profesor Cleremont Grauduate School w Kalifornii.
W naszym sprawdzianie kierowania firmami (bo za taki należy uznać system selekcji, który zastosowaliśmy przy układaniu rankingu asów zarządzania) rodzimi specjaliści od managementu nie sprostali zagranicznej konkurencji.

Orły z importu

Dlaczego polscy menedżerowie tak miernie zaliczyli prosty test Druckera? Częścią odpowiedzi na to pytanie niech będą przykłady ze Stalowej Woli. Oto ciągle państwowa Huta Stalowa Wola znalazła się na skraju upadku, a przychód sąsiadującej z nią, produkującej aluminiowe odlewy firmy Stahlschmidt & Maiworm, której szefem jest Niemiec Siegfried F. Teichert, w ciągu roku wzrósł o 70 proc. Kierowana przez Japończyka Makoto Sekiego Toyota Motor Poland przez dwa lata zwiększyła sprzedaż o ponad 50 proc. Firmy Faurecia z Grójca i Wałbrzycha, zarządzane przez Francuza Alaina Pailleta stały się jednymi z największych w Europie dostawców m.in. foteli samochodowych. Kierowana przez Koreańczyka Younga Kyu Choia fabryka LG w Mławie już niebawem będzie jednym z największych w Europie producentów telewizorów najnowszej generacji. Dlaczego cudzoziemscy menedżerowie wygrywają? Bo są gruntownie wykształceni i mają ogromne doświadczenie zdobyte na całym świecie, zwłaszcza w Ameryce. Japończyk Takayoshi Yamaguchi (Honda) przed przyjazdem do Warszawy pracował w Tokio, Melbourne i Londynie. Amerykanin Noel Wallace (Colgate-Palmolive) piastował kierownicze stanowiska w USA, Afryce Południowej, Urugwaju i Turcji. Francuz Philippe Jombart ma w swoim CV wpisaną pracę na wysokich stanowiska menedżerskich we Francji, USA i na Węgrzech.

Tak zwani expatriots to zawodowcy, którzy bez skrupułów potrafią zrestrukturyzować każdą firmę, zachowując się niekiedy jak chirurdzy operujący bez znieczulenia. Pochodzą z zewnątrz, nie są uwikłani w nasze układy polityczne. To ułatwia podejmowanie niepopularnych, ale koniecznych decyzji, takich jak redukcje zatrudnienia. Zysk uświęca środki - powiadają. I dowodzą tego w praktyce. Kierowana przez Rumuna Mihaia Geoergescu poznańska Wrigley Poland zwiększyła udziały w polskim rynku gum do żucia do 70 proc.! Libańczyk Michel Khalaf, prezes AIG Life, doprowadził do tego, że jego firma jest w ścisłej czołówce polskich towarzystw ubezpieczeń na życie.

Orły nieloty

Co się stało z polskimi asami zarządzania z początku lat 90.? Już ich nie ma. Może dlatego, że przyszło im działać w warunkach komfortowych, niemal pustynnego krajowego rynku, który chłonął prawie wszystko? "Brak przymusu innowacyjności i kreatywności zemścił się pod koniec lat 90., gdy polscy biznesmeni znaleueli się w ogniu konkurencji globalnej. Poza nielicznymi okazali się statystami w tej grze" - oceniał niegdyś Thomas Riccardo, znawca gospodarek Europy Środkowej i Wschodniej i analityk giełdowy. Nic więc dziwnego, że z fotel prezesa opuścił Andrzej Skowroński, twórca "potęgi" Elektrimu, "poległa" Zofia Gaber, wieloletnia prezes Agrosu, karierę menedżerską musiał zakończyć Dariusz Przywieczerski, prezes Universalu. Po serii nieudanych inwestycji (m.in. zapłacił 20 mln USD za fabrykę płytek PCW w Rosji) jego firma znalazła się na skraju bankructwa. W 2000 r. z firmą budowlaną Exbud rozstał się Witold Zaraska, jej założyciel i wieloletni szef.

Orły z rozdzielnika

Jerzy Starak, kierujący radami nadzorczymi kilku dużych firm (w których ma udziały), szuka w Polsce ludzi na najwyższe etaty menedżerskie niekiedy dwa lata. - Posucha - kwituje krótko. Młodym, już nieuele wykształconym strach na razie powierzać kierowanie dużymi przedsiębiorstwami, bo nie zdążyli zdobyć doświadczenia. Starsi ciągle zaś nie potrafią się pozbyć nawyków z poprzedniej epoki. W zarządach polskich prywatnych firm aż roi się od byłych ministrów, wiceministrów, dyrektorów ważnych departamentów, polityków. Nie jest tajemnicą, iż tego rodzaju wybory podyktowane są przede wszystkim oczekiwaniami, że znajomości i wpływy wybrańców pomogą w zdobywaniu kontraktów. - Staszek chciał spróbować sił w biznesie. Dlaczego miałem mu tego nie umożliwić? - mówił kilkanaście miesięcy temu ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek, tłumacząc, dlaczego powierzył byłemu ministrowi obrony Stanisławowi Dobrzańskiemu zarządzanie jedną z największych polskich firm - Państwowymi Sieciami Energetycznymi. Należącą do Aleksandra Gudzowatego firmą Brasco kieruje Andrzej Śmietanko, były minister rolnictwa. - Dajcie mi innych, lepszych - denerwował się Gudzowaty, gdy zarzucano mu, że zatrudnia głównie byłych ministrów i dyrektorów. A umiejętności menedżerskie? Te liczą się najmniej. Była minister budownictwa Barbara Blida została prezesem prywatnej firmy JW Construction. Firma istotnie zdobyła na początku rządów Blidy sporo zleceń, ale teraz ledwo wiąże koniec z końcem. Podobne przykłady można mnożyć.

Orły odleciały

Z Polski wyjechała większość młodych menedżerów, którzy kształcili się i zdobywali doświadczenie na Zachodzie jeszcze w latach 80. - Mamy nowe pomysły i żądzę zwycięstwa, której często brakuje zachodnim menedżerom. Nie cierpimy na kompleksy, możemy walczyć z najlepszymi - mówił "Wprost" jeden z nich, Jacek Siwek z British American Tobacco. Dziś Siwek urzęduje w londyńskiej centrali BAT, gdzie kreuje wizerunek tej firmy w całej Europie. Paweł Michorek zajmuje kierownicze stanowisko w europejskiej centrali Motoroli w Wiesbaden. Grzegorz Tomasiak, jeszcze niedawno prezes polskiego IBM, urzęduje w Londynie, gdzie kieruje kilkoma oddziałami IBM na Europę, Bliski Wschód i Afrykę. Andrzej Kenzbok doprowadził do tego, że firma Frito Lay (należąca do PepsiCo.) zdobyła połowę polskiego rynku frytek. Obecnie jest dyrektorem regionalnym w europejskiej siedzibie Frito Lay w Bernie. Zagraniczną posadą skuszono Jacka Olczaka z polskiego Philip Morris - jest szefem kontroli finansowej europejskiej części tego koncernu tytoniowego.

W drugiej połowie lat 90. w Polsce furorę robił Dariusz Kucz, który z poznańskiej fabryki Wrigley uczynił najbardziej zyskowny zakład tej firmy na świecie. W 2002 r. poleciał jednak do Londynu, skąd kieruje działaniami koncernu na Wyspach Brytyjskich. Czy w Poznaniu wyrasta jego polski następca? Nie. Firmą zarządza teraz Rumun Mihai Georgescu.

Polskie orły

- Zarządzanie jest czymś, co tradycyjnie nazywamy sztuką wyzwoloną. Wyzwoloną, ponieważ dotyczy podstaw wiedzy, samopoznania, mądrości i przywództwa, a sztuką, bo znajduje praktyczne zastosowanie - mówi Peter F. Drucker. Czy Polacy mają predyspozycje, aby być mistrzami zarządzania? - Mają - twierdzą zgodnie biznesmen Jerzy Starak i Ireneusz Tomczak, dyrektor Instytutu Zarządzania w Warszawie. Są coraz lepiej wykształceni. Prezes PTC Bogusław Kułakowski był stypendystą Kongresu Stanów Zjednoczonych i odbył studia menedżerskie na Uniwersytecie Syracuse. Tomasz Bochenek (Microsoft) jest absolwentem Open Universty w Wielkiej Brytanii i ma dyplom MBA Uniwersytetu Minnesota, podobnie jak Artur Kawa (Eldorado Lublin). Piotr Walter (TVN) uzyskał dyplomy Columbia College w Chicago oraz International Institute for Management Development w Lozannie. Polscy menedżerowie zaczynają również zdobywać zagraniczne doświadczenie. Grzegorz Tomasiak (IBM Polska) na przełomie lat 80. i 90. pracował jako analityk w Chrysler Motors Corporation w Detroit. Analitykiem finansowym (we francuskim koncernie Essilor International) na początku kariery był również Piotr Karasek. Andrzej Różycki (Cargill Polska) od 1992 r. zajmował kierownicze stanowisko średniego szczebla w oddziale firmy Cargill w Genewie.

- Są już sprawnymi wykonawcami, ale ciągle brakuje im przebojowości - mówi o polskich menedżerach wspomniany Thomas Riccardo. Kiedy ją zdobędą? Kiedy staną się nie tylko wykonawcami, lecz także artystami w rozumieniu Druckera? "Potrzeba kilkuset lat, by w kraju czy w regionie wykształciły się umiejętności menedżerskie pozwalające wytwarzać i sprzedawać konkretny produkt, bez względu na to, czy chodzi o produkcję tekstyliów, czy o wyrób skrzypiec". Słowa te wypowiedział w połowie XVIII w. Adam Smith, ojciec kapitalizmu. Polsce menedżerowie muszą szybko przejść przyspieszony kurs profesjonalnego i sprawnego zarządzania. Wtedy odziani w najlepsze tekstylia wygrają na skrzypcach sukces.

Mirosław Cielemęcki

Współpraca: Aleksander Piński