O wytwarzanie trującej "wódki" z odplamiacza i jej sprzedaż podejrzani są 60-letni mężczyzna z Armenii, jego córka i zięć - obywatel Rosji.
"Wódkę" wytwarzano ze "środka do usuwania zabrudzeń pochodzenia organicznego", zawierającego skażony alkohol etylowy i środki wybielające, oraz z wody. Rozlewano ją do plastikowych butelek opatrzonych etykietami markowych wódek i sprzedawano na pobliskich bazarach i targowiskach, średnio po 10 zł za 0,5 litrową butelkę - poinformował rzecznik warszawskiej Izby Witold Lisicki.
"Na etykiecie środka jest napisane, że w razie połknięcia niezwłocznie trzeba zasięgnąć porady lekarza, podać dużą ilość wody i spowodować wymioty. To jest zwyczajna trucizna. Sprzedawano ją ludziom jako alkohol konsumpcyjny" - powiedział Lisicki.
Dodał, że 150 litrów tej cieczy zatrzymano w rozlewni, 50 pozostałych - na bazarze. Przedsiębiorcza rodzina do prowadzenia procederu wynajęła podupadłe gospodarstwo w powiecie mławskim. Dochodzenie policji wyjaśni, czy w podrabianiu i sprzedaży alkoholu brał udział ktoś jeszcze.
Funkcjonariusze Izby Celnej znaleźli też kilkadziesiąt pustych kanistrów 20- i 30-litrowych z etykietą środka wybielającego. "Najprawdopodobniej ich zawartość już wcześniej trafiła gdzieś na bazary. Po zapachu można było poznać, że najprawdopodobniej znajdował się tam ten koncentrat".
oj, pap