Pikieta na wyrost

Dodano:   /  Zmieniono: 
Około 4 tys. górników z kopalń Kompanii Węglowej pikietowało siedzibę spółki w Katowicach, protestując przeciwko konsultowanemu projektowi układu zbiorowego. Przy okazji zniszczyli budynki.
Pikiecie towarzyszył huk petard, wycie syren, dźwięki trąbek i  gwizdków. Przed Kompanią górnicy krzyczeli "Złodzieje!". W  kierunku gmachu rzucano jajka, kamienie i pojemniki z farbą. Z  okien poleciały szyby, a okolicę spowił dym z podpalonych opon. Na  budynku Kompanii protestujący zatknęli związkowe flagi.

Jajkami obrzucono też pobliski budynek Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, z którego policjant filmował przebieg pikiety.

W związku ze szkodami, jakie poczynili uczestnicy manifestacji, KW zwróciła się z wnioskiem do prokuratury -  poinformował rzecznik spółki Zbigniew Madej.

Górnicy zgromadzili się około godz. 10 na pl. Sejmu Śląskiego, stamtąd przeszli pod pobliską Kompanię. Na jednym z transparentów napisali: "Koniec robienia z górnika niewolnika". Szef Związku Zawodowego Pracowników Dołowych, Waldemar Bartz, niósł maczugę "do ubijania interesów", przeznaczoną - jak mówili związkowcy - dla prezesów Kompanii. Górnicy mieli też zdjęcia członków zarządu spółki podpisane "banda".

Kością niezgody jest projekt układu zbiorowego pracy dla pracowników KW, przekazany kilka tygodni temu do konsultacji związkom przez zarząd firmy. Kompania chce, aby to, co obecnie górnicy otrzymują w formie rozmaitych dodatków i świadczeń (m.in. 14. pensja i świadczenia z tzw. Karty Górnika), było częścią pensji, a cały system ma mieć charakter motywacyjny. Spółka podkreśla, że nie zamierza górnikom niczego odbierać, a jedynie uprościć i ujednolicić zasady wynagradzania w firmie, gdzie dziś obowiązuje 15 różnych układów.

Związkowcy uważają, że przyjęcie propozycji zarządu Kompanii oznaczałoby likwidację 22 bardzo ważnych dla środowiska górniczego zapisów. Dlatego 12 górniczych central sformułowało własny projekt układu, który w czwartek związkowcy przynieśli zarządowi spółki. Oprócz przyjęcia związkowej wersji układu oczekują także od zarządu spółki ustalenia tegorocznego wskaźnika wzrostu wynagrodzeń na poziomie 3,2 proc. Wcześniej swój własny projekt złożył związek "Sierpień 80".

W czwartek po południu trzy górnicze związki - "Sierpień 80", Związek Zawodowy Górników w Polsce (ZZG) i "Kadra" - przesłały PAP pismo, w którym domagają się docelowo 10-procentowych podwyżek.

"Ten projekt (Kompanii Węglowej) to prowokacja, która zmusiła nas do tego, żeby tutaj, w takiej liczbie, przyjść pod  Kompanię Węglową" - powiedział szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz. "Jeżeli ktoś chce odebrać barbórkę, 14. pensje i  Kartę Górnika, to łapy powinien mieć ucięte" - ostrzegł.

Wacław Czerkawski ze Związku Zawodowego Górników w Polsce mówił do manifestujących, że górnicy walczyli o istnienie kopalń, a teraz "są traktowani jak niewolnicy Europy". "Nie po to walczyliśmy, żeby pieniądze płynęły do budżetu państwa, a górnik, który ciężko na to pracuje, nie miał z tego nic. Sześć lat zamrażano nam płace. Walczyliśmy, krzywiliśmy się, ale doprowadziliśmy do tego, że górnictwo jest dochodowe i teraz musi nas spotkać za to nagroda" - krzyczał Czerkawski.

Przedstawiciele protestujących przekazali prezesowi Kompanii Maksymilianowi Klankowi swoją propozycję układu. Zarząd Kompanii wydał oświadczenie, że "przyjmuje" ten projekt, na co część protestujących zareagowała aplauzem, sądząc, że Kompania zaaprobowała proponowane przez nich zapisy w układzie. Dopiero Kolorz wyjaśnił, że złożony projekt trzeba będzie negocjować.

Według prezesa Klanka, konkretny harmonogram spotkań negocjacyjnych ma powstać w ciągu 10 dni.

Po złożeniu projektu górnicy rozeszli się do domów. Na  zakończenie manifestacji odśpiewali "rotę górniczą" - pieśń z  filmu "Perła w koronie" w reżyserii Kazimierza Kutza: "U tych panów z wielkich stanów/ Pieniędzy jest dość/ A na biednym tym górniku/ robotniku suchotniku/ Jyno skóra, kość/ Jyno skóra, kość".

Po demonstracji policja podała, że jeden z uczestników pikiety trafił na pogotowie z poparzonymi palcami. Do wypadku doszło prawdopodobnie podczas odpalania petardy.

Manifestacja przeszkodziła w rozpoczęciu egzaminów wstępnych na  wydział filologiczny Uniwersytetu Śląskiego. Przez godzinę kandydaci zamiast pisać egzamin, przysłuchiwali się okrzykom, dźwiękom syren i wybuchom petard. Dziekan wydziału prof. Piotr Wilczek powiedział, że uczelnia zwracała się wcześniej, by 1 i 2 lipca władze miasta nie wydawały zgody na organizowanie manifestacji na palcu Sejmu Śląskiego. Bezskutecznie.

em, pap