Nie odpowiedzą za "Wujka" (aktl.)

Nie odpowiedzą za "Wujka" (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie dojdzie do procesu dwóch byłych prokuratorów wojskowych, podejrzanych przez pion śledczy IPN o utrudnianie śledztwa z lat 1981-1982 w sprawie strzelania do górników kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. IPN odwołuje się od decyzji WSO.
W piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie (WSO) umorzył śledztwo wobec Janusza B. i Romana T., uznając, że nie popełnili oni zbrodni komunistycznej, wobec czego karalność ich czynu już się przedawniła - poinformował sędzia Sławomir Puczyłowski.

Nie wiadomo, czy tak samo nie zakończy się sprawa trzeciego związanego z tą sprawą prokuratora.

Pod koniec 2004 r. pion śledczy IPN z Katowic, po trzyletnim śledztwie, uznał, że w latach 1981-1982 wojskowi prokuratorzy od  początku działali z nastawieniem, że wina za wydarzenia w kopalni, gdzie zabito 9 górników, leżała po stronie strajkujących. Według IPN, prokuratorzy utrudniali ówczesne śledztwo, aby milicjanci, którzy strzelali do górników, uniknęli odpowiedzialności (m.in. nie zabezpieczyli broni, z której strzelano).

Dlatego też w listopadzie 2004 r. IPN oskarżył b. zastępcę wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach 62-letniego Witolda K. (który kierował ówczesnym śledztwem) o niedopełnienie obowiązków oraz działanie na szkodę interesu wymiaru sprawiedliwości i pokrzywdzonych. K. nie zgromadził wszystkich dowodów - nie zabezpieczono miejsca zdarzenia, nie zlecono uzupełniającej opinii sądowo-lekarskiej ani balistycznej, aby  ustalić odległość z jakiej strzelano do górników, nie ustalono ilości zużytej przez pluton specjalny ZOMO amunicji.

Referentowi ówczesnego śledztwa 52-letniemu Januszowi B. postawiono takie same zarzuty jak Witoldowi K. Z kolei 75-letniemu Romanowi T. - który wówczas kierował gliwicką prokuraturą -  zarzucono, że polecił nie wysyłać odpisów postanowienia o  umorzeniu tamtego śledztwa pokrzywdzonym, co naruszało ich prawa. Zarazem IPN wniósł do sądu o umorzenie śledztwa wobec obu prokuratorów, gdyż uznał, że ewentualny wyrok nie przekroczyłby 2  lat, a ustawa amnestyjna z 1989 r. w takich sytuacjach nakazuje, by sąd sprawę umorzył.

Na piątkowym posiedzeniu WSO uznał, że sprawę obu należy istotnie umorzyć, ale nie z powodu amnestii, lecz z ważniejszej przyczyny -  przedawnienia karalności. "Sąd przyjął, że czyn podejrzanych nie  stanowi zbrodni komunistycznej w myśl ustawy przepisów o IPN" -  powiedział Puczyłowski. Dodał, że efektem takiego stwierdzenia jest uznanie, że ich czyn już się przedawnił - odpowiednio po 10 i  15 latach od jego popełnienia (gdyby ich czyn uznać za zbrodnię komunistyczną, bieg przedawnienia zaczynałby się w 1990 r., a  sprawa przedawniłaby się w 2010 r.).

Puczyłowski podkreślił, że w sytuacji, gdy w grę wchodzi przedawnienie karalności, sąd nie może już nawet badać, czy sprawę umorzyć z powodu amnestii.

Postanowienie sądu nie jest prawomocne. IPN, pokrzywdzeni, a  także sami podejrzani mogą się odwołać od tej decyzji. Już wiadomo, że Katowicki IPN chce odwołać się od decyzji WSO. W przeciwieństwie do sądu IPN uważa, że prokuratorzy dopuścili się zbrodni komunistycznej.

"Naszym zdaniem, sąd źle zinterpretował przepisy, przyjął złą wykładnię. Zaskarżając tę decyzję, będziemy chcieli, by Izba Wojskowa Sądu Najwyższego zwróciła się do Sądu Najwyższego z  pytaniem prawnym w tej sprawie" - powiedziała prokurator Ewa Koj, naczelnik pionu śledczego IPN w Katowicach. Zaznaczyła, jednak, że sąd odwoławczy nie musi tego zrobić.

Według niej, nie ulega wątpliwości, że b. prokuratorzy, którzy utrudniali pierwsze śledztwo w sprawie "Wujka", dopuścili się zbrodni komunistycznej. Jeżeli ten argument podzieliłby sąd, ich czyny przedawnią się w 2010 roku.

Prokurator Koj zaznaczyła, że rozstrzygnięcie tej kwestii ma  kapitalne znaczenie dla losów podobnych spraw.

W listopadzie ubiegłego roku IPN oskarżył o utrudnianie śledztwa Witolda K., byłego zastępcę wojskowego prokuratora garnizonowego w  Gliwicach, jednocześnie wnioskując do sądu o umorzenie śledztwa wobec dwóch innych prokuratorów. Według aktu oskarżenia, Witold K. dopuścił się zaniedbań i nie podjął działań umożliwiających zgromadzenie wszystkich dowodów. Grozi mu 5 lat więzienia.

Katowicki IPN chciał, by sprawę rozpatrywał sąd katowicki powszechny, Okręgowy Sąd Wojskowy w Warszawie nie zgodził na to.

Jak poinformował sędzia Sławomir Puczyłowski, 24 lutego WSO zbierze się na posiedzeniu w sprawie Witolda K. "Przed składem sędziowskim stanie ten sam problem, co dziś" - powiedział Puczyłowski. Nie chciał przesądzać, jaka decyzja zapadnie.

W czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 r. zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa", przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów.

Sprawa pacyfikacji śląskich kopalń toczy się przed katowickimi sądami od prawie 11 lat. Pierwszy proces trwał 4,5 roku, drugi 2  lata. Oba wyroki, uniewinniające 22 byłych milicjantów lub  umarzające wobec nich postępowania, uchylił Sąd Apelacyjny w  Katowicach, ostatni - w lutym 2003 r. Trzeci proces, który objął 17 oskarżonych, rozpoczął się we wrześniu 2004.

W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok z 2004 r., skazujący szefa MSW w 1981 r. gen. Czesława Kiszczaka na dwa lata więzienia w zawieszeniu za przyczynienie się do śmierci 9 górników z "Wujka" i zranienia 26 górników z kopalni "Manifest Lipcowy". Według Sądu Apelacyjnego, sąd I instancji w ponownym procesie ma określić, czy wydanie przez Kiszczaka szyfrogramu o zasadach użycia broni w pacyfikowanych kopalniach jest zbrodnią komunistyczną.

ks, pap