"Każdy członek partii ma prawo do wyrażania swoich opinii. Ale to, że Tomasz Nałęcz został rzecznikiem innego kandydata, oceniliśmy jako działanie na szkodę Socjaldemokracji" - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu sądu jego uczestnik Antoni Kobielusz.
"Tym bardziej, że Włodzimierz Cimoszeiwcz - chociaż podkreśla swoją niezależność - jest kandydatem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którego szeregi opuściliśmy tworząc naszą partię. Nałęcz, jako rzecznik Cimoszewicza, pracuje na rzecz kandydata partii, której zasad my nie akceptujemy" - dodał.
Nałęcz stanął dziś przed 3 osobowym składem sądu krajowego. Gdyby odwołał się od jego decyzji, to, zgodnie ze statutem partii, odwołanie to rozpatrywałby sąd krajowy w pełnym składzie. Wicemarszałek nie zamierza jednak odwoływać się od dzisiejszej decyzji.
"Darzę szczególnym szacunkiem zarówno panią Mirosławę Kątną, jak i panów Kobielusza i (Jana) Byrę. Jeśli taką decyzję (o wykluczeniu - PAP) podejmie taka trójka, to znaczy, że Socjaldemokracja nie może już podjąć innej. Gdybym miał wybierać skład sądzący licząc na obiektywizm, to sam bym ich wybrał" - zadeklarował Nałęcz opuszczając posiedzenie sądu jeszcze przed ogłoszeniem decyzji.
We wniosku o wyrzucenie Nałęcza Banach napisała m.in.: "Nie wyobrażamy sobie, by członek naszej partii angażował się w kampanię wyborczą innego kandydata, choćby i Cimoszewicza, gdy partia w demokratycznie ustalonych procedurach poparła kandydaturę swego przewodniczącego (Marka Borowskiego)".
Jak zaznaczyła, "zwykła przyzwoitość wymaga w takiej sytuacji poparcia tej kandydatury ze wszystkich sił". "Jeśli jest ona sprzeczna z własnymi poglądami, pozostaje milczenie lub rezygnacja. Takie są standardy SdPl, to jesteśmy winni naszym wyborcom, którzy muszą wiedzieć, kto jest kim i z kim" - napisała.
Nałęcz w lipcu zrezygnował z zasiadania we władzach SdPl i kandydowania do Sejmu. Uważał bowiem, że Borowski powinien wycofać się z kandydowania i poprzeć Cimoszewicza.
Wcześniej Nałęcz zrezygnował z szefowania sztabowi wyborczemu Borowskiego. Argumentował, że musi być obiektywny jako wicemarszałek Sejmu, podejmując decyzję w sprawie złożonego przez Cimoszewicza wniosku o to, aby z przesłuchiwania go przed komisją śledczą ds. PKN Orlen została wykluczona większość członków komisji.
W ubiegłym tygodniu Nałęcz powtórzył, że nie kandyduje do Sejmu. Mówił, że odchodzi z polityki i wraca na uczelnię - jest profesorem w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego.
ss, pap