Zemsta Jaruckiej? (aktl.)

Zemsta Jaruckiej? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według Tomasza Nałęcza, rzecznika Włodzimierza Cimoszewicza, list Anny Jaruckiej, w którym prosi ona o protekcję w sprawie pracy dla swego męża dowodzi, że kłamała ona przed komisją śledczą ds. PKN Orlen.
List według Nałęcza wskazuje, że motywem jej zarzutów wobec Cimoszewicza była chęć zemsty za brak takiej protekcji. Posłowie komisji ostrożnie podchodzą do listu. LPR chce odwołania Cimoszewicza z funkcji marszałka Sejmu.

O treści listu Jaruckiej poinformowały w czwartek TVN24 i "Fakty" TVN. Podały, że Jarucka napisała w nim m.in., iż marzy z mężem o  wyjeździe na jakąś placówkę, może do Włoch. "Dla Pana to jeden telefon, a ja będę wdzięczna do końca życia" - czytamy w  kserokopii listu.

Przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Jarucka, pytana przez Zbigniewa Wassermanna (PiS), czy to prawda, że usiłowała dotrzeć do Cimoszewicza, żeby załatwił jej jakąś pracę za granicą, odpowiedziała: "To jest ewidentnie nieprawda, bo ja nigdy nie  ubiegałam się o żaden wyjazd za granicę. No dobrze, brałam udział w konkursie organizowanym przez MSZ na stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Nowym Jorku, ale to był konkurs ogłoszony, w  którym ja startowałam. I to było jedyne moje ubieganie się o  wyjazd zagraniczny. Ja nigdy się nie ubiegałam o żadną protekcję związaną z wyjazdem".

Nałęcz ocenił, że po ujawnieniu listu nie ma najmniejszych wątpliwości, że Jarucka "złożyła fałszywe zeznania przed komisją ds. PKN Orlen".

Według niego, list pozwala też poznać motyw, którym kierowała się Jarucka zarzucając Cimoszewiczowi, że kłamał w sprawie swego oświadczenia majątkowego za 2001 r. Zdaniem Nałęcza, Jarucka chciała się zemścić w ten sposób na Cimoszewiczu, za brak pomocy w  załatwieniu wyjazdu dla jej męża na placówkę.

List nigdy nie dotarł do Cimoszewicza. Człowiek, któremu Jarucka przekazała list, nie doręczył go. Nałęcz nie podał nazwiska osoby, którą - jak mówił - "Jarucka chciała wykorzystać jako pośrednika".

Rzecznik warszawskiej prokuratury Maciej Kujawski powiedział PAP, że ten pracownik MSZ już wcześniej zeznawał w  prokuraturze. Kujawski ujawnił, że to właśnie on przekazał prokuraturze list. Prokurator dodał, że list ma "duże znaczenie co do oceny prawdomówności osób występujących w całej sprawie".

Sam Cimoszewicz, jak oświadczył, wiedział o istnieniu adresowanego do niego listu. "Jego treść potwierdza jedynie to, co  sam wcześniej publicznie mówiłem. Próbowano prosić mnie o  protekcję, tak jak zawsze nieskutecznie, ponieważ ja nie mieszam spraw służbowych z innymi" - powiedział.

Szef komisji śledczej ds. PKN Orlen Andrzej Aumiller (Samoobrona), uważa że autentyczność listu powinna zweryfikować prokuratura. Zauważył też, że pytanie Wassermanna dotyczyło samej Jaruckiej, a w liście jest mowa o jej mężu.

Inny poseł komisji Konstanty Miodowicz (PO) zastanawia się, czy  list nie jest efektem działań podjętych przez sztab wyborczy Cimoszewicza. Przyznał, że "w jakimś zakresie" list podważa wiarygodność Jaruckiej.

Sam Miodowicza stał się w piątek adresatem listu otwartego, który wystosował do niego Nałęcz. Zaapelował on do posła PO, którego tytułuje "pułkownikiem" o rezygnację we wzajemnej wymianie zdań z  "rynsztokowego słownictwa" i o skoncentrowanie się na kwestiach merytorycznych.

W liście do Miodowicza znajduje się 20 pytań, w których Nałęcz pyta m.in. w jaki sposób Miodowicz skontaktował się z Jarucką, ile razy się z nią spotkał przed jej wezwaniem na komisję śledczą, czy  w tych spotkaniach uczestniczyły inne osoby oraz czy Miodowicz uzgadniał z Jarucką jakieś sprawy, które miały być przedmiotem przesłuchania jej przez komisję.

Niejasności wokół oświadczeń majątkowych Cimoszewicza stały się podstawą do wniosku LPR o odwołanie go z funkcji marszałka Sejmu. To już drugi taki wniosek, poprzedni Liga złożyła w marcu, ale nie został on wprowadzony pod obrady Sejmu.

Giertych zwrócił się do Cimoszewicza jako marszałka Sejmu, by  rozszerzył porządek poniedziałkowego posiedzenia Izby poświęconego rocznicy Sierpnia '80, o punktu poświęcony jego odwołaniu. Cimoszewicz nie zamierza jednak przychylić się do wniosku Ligi.

"Nic mi o tym (nowym wniosku LPR - PAP) nie wiadomo - powiedział Cimoszewicz w piątek PAP w Przemyślu. - Ale taki wniosek LPR złożyła już jakiś czas temu, więc nie jest to żadna nowość. Jeśli będzie jakaś próba powrotu do tego, ocena jest zupełnie jednoznaczna. Chodzi o kolejny hałas, kolejną awanturkę" -  dodał.

em, ss, pap