Przyjęty w sobotę nad ranem na unijnym szczycie w Brukseli kompromis budżetowy przewiduje dla Polski 59,65 mld euro w ciągu siedmiu lat, w ramach funduszy strukturalnych i spójności. Jest to o 2 mld mniej niż pół roku temu proponowało ówczesne luksemburskie przewodnictwo, ale o ponad 3 mld więcej, niż przewidywały początkowe propozycje Wielkiej Brytanii, przewodniczącej w tym półroczu UE.
W ocenie Giertycha poparty przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza budżet "oznacza radykalne odejście od tych wszystkich planów, które były przy wchodzeniu do Unii Europejskiej".
Nawiązując do wypowiedzi premiera z konferencji w Brukseli, że "zwycięstwo smakuje jak francuski szampan", Giertych powiedział: "Premier pije z radości francuskiego szampana, a Polakom na najbliższe lata zostawił picie gorzkiej herbaty". "Żeby w takiej sytuacji pić szampana, to trzeba być po dużej wódce" - ironizował.
Według Giertycha, "rząd zgodził się, by Polska otrzymywała rocznie dwa razy mniej pieniędzy, niż obiecywano". "W dniu dzisiejszym premier Marcinkiewicz wpisał się w niechlubny poczet przywódców - takich jak Leszek Miller czy Aleksander Kwaśniewski - którzy wprost i w pełni odpowiadają za sytuację Polski w ramach UE" - ocenił.
Zdaniem polityka LPR, zgoda na prowizorium budżetowe byłaby lepsza niż zgoda na budżet obejmujący 7 lat, bo - jak uzasadniał - można byłoby "próbować pewne rzeczy uzyskać".
Giertych uważa, że Marcinkiewicz ugiął się pod "zagraniem negocjacyjnym" Brytyjczyków. Według innego polityka LPR Janusza Dobrosza, taktyka negocjacyjna polega na tym, że bogate kraje Unii przedstawiają korzystne propozycje, a potem przechodzą do niekorzystnych. "Potem odbywa się teatr negocjacyjny, a w efekcie godzimy się na dyskryminujące warunki" - podsumował.
ks, pap