Policjant zastrzegł jednak, że pewność, iż w ruinach hali nie ma już więcej ofiar, będzie można uzyskać dopiero w chwili, gdy cała powierzchnia rumowiska zostanie uprzątnięta.
"Trzeba zakładać taką ewentualność, że na miejscu katastrofy mogły się znaleźć osoby, których zaginięcia z różnych przyczyn nie zgłoszono, choćby z takiego powodu, że były to osoby samotne bądź najbliżsi nie wiedzieli, że tam się udały" - zaznaczył Gąska.
Mimo poniedziałkowych zapowiedzi, że tego dnia ratownicy przeszukają wskazany przez psa teren, jeszcze we wtorek trwało usuwanie elementów zagrażających ratownikom podczas poszukiwań. Najpierw musiała zostać zdjęta ciężka konstrukcja belek podtrzymujących dach, potem już mniejsze fragmenty dachu - m.in. warstwa izolacji ze styropianu i blacha.
Dopiero wtedy w ten rejon mogli wejść ratownicy. Ciało 65. ofiary katastrofy hali znaleźli około dwóch metrów od odsłoniętej już od paru dni posadzki hali i kilka metrów od ofiary znalezionej w piątek.
Na miejscu katastrofy w dalszym ciągu są prowadzone prace rozbiórkowe z jednoczesnym zabezpieczaniem materiału dowodowego na potrzeby śledztwa. Używany jest do nich ciężki sprzęt. W chwili gdy pojawiają się pierwsze symptomy, że w ruinach może jeszcze być jakaś ofiara tragedii, sprzęt jest wycofywany i sprawdza się to już delikatniejszymi metodami.
Do wtorku w ruinach hali Międzynarodowych Targów Katowickich odnaleziono 64 ciała ofiar katastrofy z 28 stycznia. Tożsamość 63 z nich ustalono już procesowo. Identyfikacja dwóch ostatnich znalezionych ofiar może potrwać jeszcze kilka dni.
ks, pap