Kaczyński zeznawał ws. swojej lojalki

Kaczyński zeznawał ws. swojej lojalki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński ponownie zeznawał w śledztwie w sprawie domniemanego sfałszowania tzw. lojalki, rzekomo podpisanej przez niego w stanie wojennym. Prokuratura wszczęła śledztwo z zawiadomienia lidera PiS.
Już w poniedziałek Kaczyński został przesłuchany jako zawiadamiający. Gdy we wtorek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo, zapowiedziała ponownie przesłuchanie. O tym, że Kaczyński "uzupełniająco zeznaje" w piątek powiedział rzecznik prokuratury Maciej Kujawski.

Według Kujawskiego, nie wiadomo, kiedy miało dojść do tego przestępstwa, a więc na razie kwestia ewentualnego przedawnienia karalności tego czynu nie wchodzi w rachubę. Sam Kaczyński sugeruje, że mógł tego się dopuścić płk Jan Lesiak w ramach tzw. inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa w latach 90.

Prokuratura będzie też analizować akta śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy; sięgnie też do akt procesu Marka Barańskiego z "Nie" za opublikowanie w 1993 r. sfałszowanej "lojalki".

Kodeks karny przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub od 3 miesięcy do 5 lat więzienia - dla tego, kto "w celu użycia za autentyczny", podrabia dokument lub go przerabia.

J.Kaczyński złożył w poniedziałek zeznania w tej sprawie. "Metody prawnej, innej niż złożenie wniosku do prokuratury, po prostu nie ma" - powiedział po przesłuchaniu. "Ja i tak chciałem to złożyć do prokuratury, ale najpierw chciałem mieć prawne potwierdzenie sfałszowania; niestety takiego prawnego potwierdzenia sfałszowania w ramach tych procedur, które w tej chwili są, nie można uzyskać" - dodał. Zapowiedział wtedy, że zeznania dokończy jeszcze w tym tygodniu.

Według stanowiska Ministerstwa Sprawiedliwości z początku czerwca, "istnieją dowody", że doszło do sfałszowania dokumentów J. Kaczyńskiego z teczki, założonej mu przez SB, a obecnie znajdującej się w IPN. Zdaniem resortu, nie budzi wątpliwości to, że "w ramach "inwigilacji prawicy" w latach 90. służby specjalne fałszowały dokumenty, m.in. w celu skompromitowania działaczy prawicy, a szczególnie braci Kaczyńskich.

W 1998 r. stołeczny sąd uznał już, że Kaczyński nie podpisywał w 1981 r. żadnej "lojalki". Tak zakończył się proces karny wytoczony przez J. Kaczyńskiego tygodnikowi "Nie" za opublikowanie w nim w 1993 r. sfałszowanej "lojalki". Barańskiego skazano za to na karę grzywny (jeszcze przed wyrokiem przyznał, że "lojalka" była fałszywa, a on sam padł ofiarą "prowokacji UOP", za co przeprosił Kaczyńskiego).

Sąd uznał wtedy, że Kaczyński nie podpisał "lojalki" i że nie był współpracownikiem SB, bo notatki oficera SB są niewiarygodne, a zeznania Kaczyńskiego zasługują na wiarę. Zdaniem sądu jednak brak jest podstaw do "jednoznacznego stwierdzenia", że "lojalkę" sfałszowano w UOP.

J. Kaczyński ujawniając swą teczkę, oświadczył, że są w niej dwa sfałszowane, jego zdaniem - prawdopodobnie w 1992 lub 1993 r. w UOP - dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Pytany, dlaczego nie ujawnił teczki wcześniej, lider PiS odparł, że "są tam ślady działania pana Lesiaka". Lesiak stał na czele tajnego zespołu w UOP, który od 1992 r. prowadził operacje przeciw ugrupowaniom prawicowym, m.in. Porozumieniu Centrum - partii braci Kaczyńskich.

Piątkowe przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zakończyło się o godz. 14. Prezes PiS po złożeniu zeznań nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.

pap, ab