25 lat dla zabójcy Beksińskiego?

25 lat dla zabójcy Beksińskiego?

Dodano:   /  Zmieniono: 
9 listopada zapadnie wyrok w procesie dwóch kuzynów: 20-letniego Roberta K. i 17-letniego Łukasza K., oskarżonych o zabójstwo znanego malarza Zdzisława Beksińskiego.
Na poniedziałkowej rozprawie strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator zażądał 25 lat więzienia dla Roberta K., który w śledztwie przyznał się do winy, oraz 5 lat więzienia dla Łukasza K., który mu pomagał.

"Przerażające jest to, że życie człowieka, znanego malarza, stanowiło dla oskarżonych wartość kilku drobiazgów - aparatów i płyt" - wskazywał podczas poniedziałkowej rozprawy prokurator. "Okoliczności zajścia są jasne i nie budzą wątpliwości - Robert K. przyszedł do mieszkania Beksińskiego z nożem, po zbrodni oskarżeni zacierali ślady, zabrali przedmioty materialne" - dodał.

Obrońca Roberta K., mec. Franciszek Burda, ocenił żądanie kary 25 lat więzienia jako "rażąco surowe" m.in. ze względu na młody wiek oskarżonego, jego dobrą opinię i wyrażoną skruchę. Wniósł o "co najmniej o połowę niższą" karę.

Podnosił, że Robert K. udał się do mieszkania malarza, by pożyczyć pieniądze na spłatę długu, który podobno zaciągnął na jednej z dyskotek od dotychczas nieustalonych osób. Jak twierdził mec. Burda, jego klientowi grożono, że jeśli nie spłaci zobowiązań, coś stanie się jego siostrom.

Robert K. przekonywał na poniedziałkowej rozprawie, że żałuje swoich czynów. "Stała się wielka tragedia, nie chciałem tego, nie wiem, dlaczego tak się stało. To, co się wydarzyło, do końca życia pozostanie w mej pamięci, do końca życia będę miał wyrzuty sumienia" - mówił.

"Wiem, że słowo przepraszam nie wystarczy. Czasu nie da się cofnąć, choć bardzo bym chciał. Postanowiłem, że kiedy wyjdę z więzienia, będę pomagał ludziom w miarę możliwości. Proszę o jak najniższy wymiar kary" - dodał.

Obrońca Łukasza K., mec. Elżbieta Orżewska, wniosła o uniewinnienie swojego klienta. Wskazała, że oskarżony nie miał świadomości, iż jego kuzyn jedzie do mieszkania Beksińskiego, aby zabić artystę, i właściwie "był tam dla towarzystwa". Podała w wątpliwość niektóre relacje Roberta K., m.in. o tym, co działo się w mieszkaniu, zanim doszło do zbrodni.

"Nie rozumiem, dlaczego Robert K. zabił. Beksiński nieźle płacił jego rodzinie. Nie zabija się kury znoszącej złote jajka" - powiedziała.

W ocenie Orżewskiej, jej klient został wykorzystany przez kuzyna, chcącego otrzymać niższy wymiar kary. Wskazywała, że rodziny oskarżonych, choć blisko spokrewnione, są w konflikcie dotyczącym spraw majątkowych, a chłopcy nie są ze sobą związani. Jej zdaniem, wyjaśnienia oskarżonego Roberta K. - szalenie istotne w całej sprawie - w wielu miejscach są niespójne.

Do zabójstwa doszło w lutym 2005 r. Beksiński sam wpuścił do mieszkania swego zabójcę. Robert K. chciał od malarza pożyczyć pieniądze, ale był przygotowany, że w razie odmowy zabije artystę - zabrał ze sobą nóż. Malarz odmówił pożyczki, zagroził też, że powie o wszystkim ojcu 20-latka, wtedy chłopak pchnął Beksińskiego kilkakrotnie nożem.

W czasie zabójstwa w mieszkaniu nie było 17-letniego Łukasza K., który czekał przed blokiem. Gdy po morderstwie Robert K. zadzwonił po niego, przyszedł i pomógł mu w zacieraniu śladów m.in. zmył krew z podłogi. Później uciekli, kradnąc z mieszkania dwa aparaty fotograficzne i 100 płyt CD - wartości ok. 3 tys. zł. Łukasz twierdził, że pomógł Robertowi ze strachu, bo kuzyn miał mu grozić, że jeśli wszystko się wyda, razem trafią do więzienia.

pap, ss, ab