W sobotę 23 września resort obrony przekazał, że „w ostatnich tygodniach wzmocniona została obecność żołnierzy Wojska Polskiego na granicy Polski z Białorusią”. MON podkreślił, że „to odpowiedź na zagrożenia hybrydowe”.
Mimo budowy zapory na dużej jej części, na granicy Polski z Białorusią nadal pojawiają się migranci ściągani przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Cudzoziemcy usiłują nielegalnie przedostać się przez granicę, by dotrzeć do Polski i innych krajów Unii Europejskiej. Straż Graniczna codziennie informuje o nowych incydentach. Pojawiają się też doniesienia o agresywnych działaniach migrantów.
Żołnierze mieli odstraszać wagnerowców
Obecnie granicy polsko-białoruskiej strzeże Wojsko Polskie, Policja i Straż Graniczna. Ochronę zwiększono po tym, jak w lipcu pojawiła się informacja o przeniesieniu na Białoruś części najemników z Grupy Wagnera. Szef MON Mariusz Błaszczak tłumaczył wtedy, że na granicę z Białorusią zostanie wysłane więcej żołnierzy niż zapowiadano wcześniej.
Władze obawiały się, że wagnerowcy mogą zostać wykorzystani do działań hybrydowych. - Około 10 tys. żołnierzy będzie na granicy. Cztery tysiące będzie bezpośrednio wspierało Straż Graniczną, sześć tysięcy będzie w odwodzie – tłumaczył Mariusz Błaszczak na antenie Polskiego Radia.
Szef MON wskazał wprost, że to reakcja na białoruskie prowokacje, w tym wlot śmigłowców do polskiej przestrzeni powietrznej. Błaszczak stwierdził, że dodatkowe siły na granicy mają za zadanie „odstraszyć agresora, aby nie odważył się nas zaatakować”.
Od tego czasu pojawiły się doniesienia o zmniejszaniu się obozowiska wagnerowców na Białorusi, a ich lider, Jewgienij Prigożyn, zginął w katastrofie samolotu, o której spowodowanie oskarżany jest Kreml.
Czytaj też:
Nowe informacje o wagnerowcach na Białorusi. „Pracują w jednostkach specjalnych”Czytaj też:
Wstrząsająca relacja wagnerowców, którzy walczyli w Ukrainie. „Jeśli ktoś przeżył – dobić”