Twardy reset. Recenzja albumu Pokahontaz

Twardy reset. Recenzja albumu Pokahontaz

„Reset”,  Pokahontaz
„Reset”, Pokahontaz Źródło: Facebook / Pokahontaz

Ten album na pewno będzie dzielił fanów polskiego hip-hopu. Pokahontaz nagrywali płyty, które wyprzedzały mody – debiutancką „Recepturę” oparli np. na elektronice na długo zanim stało się to modne, przez co w 2005 roku byli przez wielu niezrozumiani. Teraz powracają do oldschoolowego grania, sięgają do korzeni, mimo złożonej na początku płyty deklaracji: „otwieram nowy rozdział – naturalna kolej rzeczy”. Są przy tym bezczelnie wręcz przebojowi, a to zawsze jest pewnym kręgom solą w oku. Tym bardziej, że robią to szczwani i doświadczeni muzycy, którzy niegdyś z Magikiem tworzyli legendarną Paktofonikę. Dlatego też kończąca płytę kompozycja „404”, nagrana z Kalibrem 44, staje się w pewien sposób symboliczna i na pewno historyczna.

Tytułowy „Reset” pokazuje, że Pokahontaz nikomu kłaniać się nie zamierza, a przy okazji doskonale wpisuje się w nurt wytyczony przez ostatni album Kalibra 44. Niektórzy mówią o dinozaurach, którzy rapują dla ludzi po czterdziestce, inni zauważają, że hip-hop w Polsce znów zamknął się i zasklepił, że nie wychodzi do ludzi. Pokahontaz to robi, nie łamiąc przy tym gatunkowego kodeksu, a wręcz go wzmacniając. To, że ten album stanie się komercyjnym hitem, wkurzy więc środowisko najbardziej.

Pokahontaz „Reset”, MaxFloRec

Źródło: Wprost