Pisarz w czterech osobach

Pisarz w czterech osobach

Haruki Murakami nazwał kiedyś Paula Austera absolutnym geniuszem. Przesadził, ale autor powieści „4321” jest pisarzem, którego nie da się zlekceważyć. A jego nowa proza to utwór ocierający się o wybitność.

Kilka lat temu Paul Auster zwierzył się w jednym z wywiadów: „Pracuję teraz nad najdłuższą powieścią mojego życia. To mi zajmie może jeszcze dwa-trzy lata. Wspaniała przygoda, zapanować nad czymś tak długim”. Ta „najdłuższa powieść” jego życia ukazała się w styczniu ubiegłego roku (właśnie ukazało się polskie tłumaczenie), czyli dokładnie tak, jak zapowiedział i liczy sobie grubo ponad 800 stronic. Stała się wydarzeniem już choćby dlatego, że jak wyliczył jeden z jej recenzentów, ma taką objętość, jak trzy ostatnie z poprzedzających ją powieści Austera razem wzięte.

Auster nie był dotąd autorem modnych opasłych powieści. Do swoich utworów nie pakował rozbudowanych fabuł, nie zwalał na czytelników wielkiej liczby słów, pisał raczej oszczędnie, bardziej niż „przygody” interesowała go psychologia postaci. Jego utwory byłyimpresyjne, umownie to określając: introwertyczne, a nie ekstrawertyczne. Takie nastawienie oraz to, że miejscem akcji większości jego powieści był Nowy Jork, sprawiało, że krytycy ochrzcili go najbardziej europejskim spośród amerykańskich pisarzy. Ta opinia jest popularna i często powtarzana przez krytyków literackich po obu stronach oceanu – może nadmiernie zasugerowanych też jego kilkuletnim pobytem w Europie i kilkoma przekładami na angielski utworów m.in. Jean-Paula Sartre’a czy Stephane’a Mallarmego. W każdym razie w jego twórczości dopatrują się pokrewieństwem choćby z Beckettem, Kafką, Kunderą czy Sebaldem.

Całość dostępna jest w 14/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.