Trudne początki „Gry o tron”. Twórcy czekali na zielone światło sześć lat

Trudne początki „Gry o tron”. Twórcy czekali na zielone światło sześć lat

Kadr z serialu "Gra o Tron"
Kadr z serialu "Gra o Tron" Źródło: HBO
Żadna nowa produkcja w tym roku nie będzie takim wydarzeniem, jak finałowy sezon „Gry o tron”. Ale początki serialu, który stał się kulturowym fenomenem, nie były łatwe.

Autor: Jakub Demiańczuk

Finał ma być huczny. Spektakularny. Niezapomniany. Tylko sześć odcinków – za to większość o długości pełnometrażowego filmu i z budżetem w wysokości 15 milionów dolarów. Wreszcie dowiemy się, kto będzie rządził w świecie Westeros – okrutna Cersei Lannister, matka smoków Daenerys Targaryen a może Jon Snow, bękart z rodu Starków? Warto się przekonać, nawet jeśli jeszcze nie zna się . Wszystko wskazuje, że ósmy, ostatni sezon popularnego serialu, będzie widowiskiem, jakiego dotąd na małych ekranach nie widzieliśmy.

A przecież gdy osiem lat temu stacja HBO pokazywała pierwszy odcinek „Gry o tron”, serial sprawiał wrażenie w najlepszym razie ciekawostki: fantasy – mimo gigantycznego sukcesu, jaki dekadę wcześniej odniosła w kinach trylogia „Władca Pierścieni” Petera Jacksona – wydawało się niszą. Podobno nawet decydenci z HBO nie byli przekonani, czy warto angażować siły i niemałe pieniądze w realizację serialu na podstawie powieściowego cyklu George'a R.R. Martina „Pieśń lodu i ognia”. Stacja słynęła przecież z realistycznych, przełomowych produkcji jak „Prawo ulicy” czy „Rodzina Soprano”, tymczasem dostała drogi w realizacji (pierwszy sezon kosztował ok. 6 mln dolarów za odcinek) scenariusz z gatunku traktowanego pogardliwie jako opowieści o magii i smokach.

Twórcy, David Benioff i D.B. Weiss, czekali na zielone światło sześć lat. Plan ekranizacji powieści Martina wzbudzał poruszenie wśród fanów, zaś publiczność niezbyt zainteresowaną fantasy miała przed ekrany przyciągnąć ciekawa obsada, zwłaszcza Sean Bean w roli głównej – czy też, mówiąc precyzyjnie, w jednej z głównych ról, bowiem „Gra o tron” skupia się równocześnie na losach kilkunastu postaci.

Obawy okazały się niepotrzebne. „Gra o tron” szturmem zdobyła serca widzów i krytyków. Realistyczna, bardzo brutalna wizja świata (wzorowanego na późnym europejskim średniowieczu – Martin tworząc swoją sagę inspirował się Wojną Dwóch Róż), skomplikowane charaktery, precyzyjnie rozpisana, wielowątkowa intryga polityczna i oczywiście świetna realizacja dały w rezultacie serial, o którym zrobiło się głośno. Tak głośno, że zmienił współczesną telewizję.

W 15. numerze tygodnika „Wprost” Jakub Demiańczuk pisze o kulturowym fenomenie „Gry o tron”, relacjonuje, jak wzrastała popularność tej produkcji i przewiduje, na co będą mogli liczyć fani, gdy już ósmy sezon dobiegnie końca.

Czytaj też:
Co się wydarzy w 8. sezonie „Gry o tron”? Te plotki i teorie fanów podbijają sieć

Całość dostępna jest w 15/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.