Afgańska ruletka

Afgańska ruletka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Afganistan to dla przeciętnego Polaka egzotyczny kraj, w którym po górach biegają uzbrojeni faceci okutani w chusty i w którym, z jakiegoś bliżej niesprecyzowanego powodu, stacjonuje 2 tysiące polskich żołnierzy. Niektórzy dodają do tego jeszcze wspomnienie łupnia jaki dzielni Afgańczycy sprawili Sowietom. A już naprawdę nieliczni pamiętają, że tej zapomnianej przez Boga krainy nie zdołał podbić sam Aleksander Macedoński.

„Afgańska ruletka", wystawa zdjęć dwóch pracowników Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie – Jakuba Czermińskiego i Andrzeja Machery to próba pokazania nieco innego, bardziej „ludzkiego" oblicza Afganistanu. Autorzy, z których jeden pracował w sekcji prasowej PKW, a drugi zajmował się pomocą psychologiczną pełniącym służbę w Hindukuszu polskim żołnierzom, zabierają nas podróż po zwyczajnym Afganistanie. Takim, w którym oprócz bawiących się w ciuciubabkę żołnierzy NATO i talibów żyją jeszcze zwykli ludzie – mężczyźni, którzy starają się zdobyć chleb dla swoich rodzin, okutane w burki kobiety i dzieci, które tak jak wszędzie uśmiechają się szeroko widząc obiektyw aparatu.

[[mm_1]]

Afganistan to dla fotografa w mundurze (obaj autorzy zdjęć, jako członkowie polskiego kontyngentu musieli nosić piaskowe mundury z biało-czerwoną flagą na ramieniu) temat prosty, a zarazem trudny. Prosty, bo łatwo o efektowne zdjęcia pędzących po afgańskich bezdrożach Kołowych Transporterów Opancerzonych Rosomak, uzbrojonych po zęby żołnierzy trzymających wszystkich i wszystko na bezpieczną odległość lufy, a także naszych sojuszników z US Army we wszystkich możliwych konfiguracjach. Takich zdjęć możemy znaleźć mnóstwo w gazetach, w internecie i w oficjalnych materiałach NATO. Znacznie trudniej jest dostrzec Afganistan abstrahując od toczącej się tam wojny, dostrzec zwykłych Afgańczyków w ich spartańsko surowej codzienności i zdobyć ich zaufanie na tyle, by na wymierzony w ich stronę obiektyw nie reagowali wrogością, albo przesadną sztucznością. Autorom wystawy to ostatnie jednak się udało.


Afganistan widziany oczyma Czermińskiego i Machery to Afganistan twardych ludzi, którzy przeżyli już niejedną wojnę, co zresztą często widać w ich groźnych spojrzeniach, co można zgadywać po mocno zaciśniętych ustach i pooranych bruzdami twarzach. Ale to jednocześnie kraj ludzi, których mimo piekła, w jakim przyszło im egzystować, stać na uśmiech, albo – na to, by popisać się przed fotografami z Europy umiejętnością żonglowania piłeczkami tenisowymi. To kraj, w którym jest obecne obce wojsko (widać je na niektórych zdjęciach), ale nie stanowi ono o jego istocie, jest jedynie tłem, z którym mieszkańcy Afganistanu się pogodzili, tak jak niegdyś pogodzili się z Armią Czerwoną buszującą po ich ojczyźnie. Niektórzy łapią za karabin i walczą, ale większość stara się po prostu znaleźć swój mały bezpieczny azyl w ogarniętym wojną kraju i po prostu przeżyć swoje życie.

Wystawa reklamowana była zdjęciem, na którym stary Afgańczyk stoi na niewielkim wzniesieniu i uśmiechnięty rozkłada ramiona co jednoznacznie kojarzy się ze słynnym monumentem Chrystusa górującego nad Rio de Janeiro. I niech to zdjęcie będzie najlepszym komentarzem do tego, co chcieli nam opowiedzieć o wystawie Czermiński i Machera – mimo różnicy kultur, tysięcy kilometrów i setek lat cywilizacyjnego rozwoju dzielących Afganistan od znanego nam świata – z Afgańczykami więcej nas łączy niż dzieli. Afirmacja otaczającego nas świata i instynktowna chęć przeżycia za wszelką cenę oraz znalezienia czegoś, co choć na chwilę sprawi, że będziemy mogli uśmiechnąć się, zapominając o troskach – jest wspólna dla mieszkańców Warszawy i Kabulu. Tylko, że nam jest o uśmiech trochę łatwiej.

Wystawę „Afgańska ruletka" można obejrzeć w warszawskiej galerii Studio 18 przy ul. Brackiej 18. Ekspozycja jest prezentowana od 13 marca do 10 kwietnia. Zapowiedź wystawy można znaleźć pod adresem www.afganskaruletka.pl