Pasikowski nie będzie bronił "Pokłosia"

Pasikowski nie będzie bronił "Pokłosia"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu "Pokłosie" (fot. materiały prasowe)
"Nie uważam, aby autor był zobowiązany bronić swojego wyrobu" - pisze Władysław Pasikowski w liście do Moniki Olejnik, z którą nie chciał rozmawiać w sprawie "Pokłosia" (fragmenty listu opublikowała "Gazeta Wyborcza"). Najnowszy film Pasikowskiego wzbudza liczne kontrowersje - krytycy zarzucają reżyserowi, że jego obraz przedstawia historię w sposób przekłamany i może niekorzystnie odbić się na wizerunku Polski w świecie.
"Niech wyrób broni się sam. Co może od początku nie idzie najlepiej, ale z latami, mam taką wiarę, zajmie odpowiednią pozycję w kinematografii polskiej. Film nie może mieć lepszej twarzy niż twarz Maćka Stuhra" - pisze Pasikowski. Reżyser dodaje, że Stuhra atakują "internauci a nie widzowie", bo - jak tłumaczy - ci, którzy najostrzej krytykują film "nie widzieli go, ani go nie obejrzą wzorem pierwszego obywatela PiS (Jarosław Kaczyński zadeklarował, że na "Pokłosie" się nie wybierze - red.). Zdaniem reżysera Stuhr zasłużył na ataki "tak samo jak ten aktor grający Turka, a opisywany przez Jana Chryzostoma Paska, którego potraktowano strzałą z łuku w czasie spektaklu, bo grał Turka".

Pasikowski apeluje też do tych, którym "Pokłosie" się podobało, by i oni zabierali głos w internecie. "Wtedy nienawiść, chamstwo, zwykły podły antysemityzm, głupota i ciemnota polityczna znikną wśród głosów rozsądnych ludzi" - przekonuje. I dodaje, że ma pewność iż tak się stanie, bo "w każdym urzędzie i placówce służby zdrowia słyszę tylko złorzeczenia i utyskiwania ludzi niezadowolonych, a nigdy nie słyszę aplauzu tych uleczonych i tych, którzy załatwili swoje sprawy". Tymczasem - zdaniem Pasikowskiego - takie osoby są, "bo gdyby ich rzeczywiście nie było, to wszyscy byśmy po prostu nie żyli". "Tak więc, Szanowni Państwo, nie milczcie, tylko napiszcie do krakowskiego aktora Macieja Stuhra. Niech w Waszych czystych głosach brudy zanikną" - podsumowuje Pasikowski.

"Gazeta Wyborcza", arb