Evidence w Warszawie – relacja

Evidence w Warszawie – relacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Evidence, fot. Facebook 
W sobotę 11 lipca 2015 r. w Warszawskim klubie Iskra Pole Mokotowskie pojawił się członek kalifornijskiej grupy Dilated Peoples. O kim mowa? Oczywiście o Michaelu Perretta znanym jako Evidence. Raper, jak również producent muzyczny, pojawił się w Polsce na dwóch koncertach w ramach swojej trasy po Europie – Szwajcaria, Niemcy, Polska, Włochy i Chorwacja. Pierwszy z nich odbył się dzień wcześniej we Wrocławiu w ramach oficjalnego Before Party Hip Hop Kemp 2015. Skupiając się jednak na warszawskim koncercie to należy zaliczyć go do udanych – nie zaskoczył niczym nadzwyczajnym, ale to właśnie w tym tkwił cały urok tego wydarzenia. Po reakcjach publiczności było widać, że tego się spodziewali i oczekiwali od Evidenca na sobotnim koncercie zorganizowanym przez Live2Listen.
Przed koncertem głównej gwiazdy wieczoru na scenie pojawili się miedzy innymi Cywil i Otsochodzi. Ich krótkie suporty nie cieszyły się dużym zainteresowaniem, a pod sceną przemieszczali się tylko nieliczni i chyba najwierniejsi fani owych raperów. Korzystając z dobrej pogody, większość starała się odpocząć na leżaku w ogródku przy klubowym barze. Kolejek przed klubem  nie było, a bilety na koncert można było jeszcze spokojnie dostać w kasie biletowej przed wejściem do klubu. Śmiało więc można stwierdzić, że frekwencja na koncercie kalifornijskiego rapera nie była aż tak wysoka, jaką przewidywali organizatorzy. 

Wracając jednak do supportów. Główny należał do Te-Trisa, który na scenie pojawił się razem z Pogzem. Pomimo krótkiego czasu (zaledwie pół godziny) spowodował, że pod sceną zrobiło się tłoczno. Skutecznie rozgrzał publikę sześcioma kawałkami ze swojej solowej płyty Lot 2011, która cieszy się dużym powodzeniem i uznaniem aż do dnia dzisiejszego, mimo, że już ma 4 lata. Tet nie rozczarował publiki i swoich fanów, którzy pojawili się pod samą sceną. Jednak pomimo tego, że zawsze daje z siebie wszystko, po kolejnym koncercie z kolei stwierdzam, że trochę zaczynają mnie nudzić jego „zagrywki” i te same sposoby na urozmaicenie swoich występów. Nie zmienia to faktu, że dał porządny koncert i godnie zapowiedział główną gwiazdę wieczoru. W tłumie również nie brakowało znanych twarzy polskiego hip hopu. Można było spotkać miedzy innymi Pelsona, Elda, Era, jak również tych mniej znanych, m.in. Kazana. 

Czas na gwiazdę wieczoru. Evidence jest raperem z dość charakterystycznym flow (sam również nazywa siebie Mr. Slow Flow). Zajmuje się działalnością muzyczną już od 1992 roku. Zaczynał jako członek grupy Dilated Peoples. Grupa utrzymuje się do dnia dzisiejszego i wydała do tej pory 5 płyt. Ev prowadzi też solową karierę i jest producentem muzycznym. Na swoim koncie ma 4 płyty. Ostatnią wydał co prawda już cztery lata temu, ale wszystkie cieszą się uznaniem po dzień dzisiejszy.  Podczas koncertu Evidence niczym nie zaskoczył, ale jednocześnie zaprezentował wysoki poziom. Jednym słowem czysta klasyka, bez wydziwiania i kombinowania by zrobić wielkie show.

Dobre i mocne wejście, nieco spokojniejszy i nostalgiczny środek, a koniec znów energiczny.  Pojawiły się kawałki ze starszych płyt  (które sądząc po reakcjach publiczności  były wyczekiwane),  ale jednak prym wiodły utwory z ostatniego albumu "Cats&Dogs" (2011). Płyta ta charakteryzuje się raczej spokojnymi kawałkami, gdzie Ev skupia się bardziej na tematyce niż na flow. Uważam, ze repertuar z tej płyty bardziej nadaje się do słuchania na słuchawkach, niż na koncertowe numery. Mocno jednak zaczął utworem „It wasn’t me”, gdzie cała publika trzymała ręce w górze i śpiewając włączyła się w kawałek. Potem zaprezentował fragment „Strangers” z mocnym i wyrazistym bitem, a zaraz po nim „The Red Carpet”, który publiczność przyjęła z wielką euforią. „I don’t need love” zamknął pierwszą mocną część koncertu. Później pora przyszła m.in. na „All Said & Done”, „Chase The Clouds Away”, „I Know” z pierwszej solowej płyty The Weatherman LP (2007). Pojawiły się też utwory m.in. z drugiej płyty The Layover EP (2008) takie jak  “From Whom The Bell Tolls” czy “Solitary Confinement”.  Evidence podczas swojego występu oddał hołd Guru – amerykańskiemu raperowi, który zmarł w kwietniu 2010 roku i należał do duetu Gang Starr.

Na zakończenie Evidence postawił na mocny, charakterystyczny utwór, który zapewne słyszał każdy, nie tylko wierny fan Evidenca i słuchacz hip hopu. „You” było idealnym zakończeniem tego koncertu, publika ponownie zawrzała i oczywiście na tym się nie skończyło. Po takim show było niemalże jasne, że publiczność będzie domagała się bisu.

Evidence zaprezentował kawał dobrego rapu i pokazał, jak powinny wyglądać takie koncerty – bez przepychu, nadmiernego wydziwiania, kombinowania i robienia „show”. Czysta klasyka to jest to, co przyciągnęło wielu wiernych fanów Evidenca (i nie tylko) w sobotni wieczór do warszawskiego klubu Iskra. Ev tego wieczoru nie zawiódł. Nie zabrakło interakcji  między nim a publiką, która świetnie się bawiła pod sceną. Ilość osób jaka przyszła na koncert pozwoliła na to, aby wypełnić salę, jednak nie było aż tak wielkiego ścisku, który nie pozwoliłby na niekomfortowe rozkoszowanie się slow flow Evidenca. Duży plus za brak opóźnień (jeśli były to niewielkie, co da się śmiało wybaczyć).  Niestety najgorszą zmorą tego wieczoru było nagłośnienie. Była to jedyna rzecz, która nie pozwoliła mi w 100% zadowolić się muzyką rapera.