Smuda musi być z urzędu miły dla PZPN

Smuda musi być z urzędu miły dla PZPN

Dodano:   /  Zmieniono: 
Franciszek Smuda (fot. Forum)
Działacze PZPN stwierdzili najwyraźniej, że po przygodach z pyskatym Leo Beenhakkerem, który nie szczędził krytyki Grzegorzowi Lacie et consortes mają już dość krytyki ze strony swoich własnych pracowników i w kontrakcie nowego selekcjonera Franciszka Smudy zapisali klauzule o... zakazie krytykowania piłkarskich działaczy. Za jej złamanie Franzowi grozi kara finansowa.
Franz musi być bardzo zdeterminowany, by kierować piłkarską reprezentacją skoro zgodził się na taki zapis. Smuda bowiem słynie z ostrego języka - potrafi besztać działaczy, piłkarzy, a nawet... kibiców nie przebierając przy tym w słowach. Teraz jednak za każdą krytyczną opinię wyrażoną na temat Grzegorza Laty będzie musiał zapłacić.

Aby osłodzić sobie to zamknięcie ust Smuda postarał się, aby zasada ta obowiązywała w obie strony. Jeśli więc teraz Antoni Piechniczek zechce pouczać Smudę, tak jak niegdyś pouczał Beenhakkera - to on będzie musiał płacić. Należy więc oczekiwać, że obie strony będą się teraz obsypywały komplementami.

Nas ciekawi tylko kto będzie rozstrzygał, które wypowiedzi są krytyczne, a które nie. Wiadomo, że jeśli Smuda powie o prezesie Lato, że ten jest ciemny jak tabaka w rogu to będzie musiał zapłacić. Ale co będzie jeśli Smuda stwierdzi np. "Grzegorz Lato jest tak znakomitym prezesem, że gdyby to ode mnie zależało wysłałbym go na Marsa by tam organizował rozgrywki piłkarskie?". Albo gdy Lato stwierdzi, że Smuda prowadzi kadrę tak dobrze, jak znakomicie operuje językiem polskim? Prawnicy będą mieli dużo ciekawej roboty.

"Przegląd Sportowy", arb