Krzysztof Szot łączy zawodową karierę bokserską z pracą w masarni. Jeśli 18 czerwca w Siemianowicach Śląskich wygra z Feliksem Lorą z Dominikany, otrzyma szansę walki z niepokonanym Włochem Carelem Sandonem o pas WBC Silver International kategorii lekkiej.
- Przed rewanżowym pojedynkiem z Lorą troszkę mniej pracowałem, bo tylko osiem godzin dziennie. Zazwyczaj jest to kilkanaście, przy nadziewarce do kiełbasy. Jestem zdecydowaniem lepiej przygotowany niż przed pierwszą, zremisowaną potyczką z Lorą - zapewnił noszący przydomek "Rzeźnik" Szot, który 20 czerwca skończy 33 lata. Jeśli Szot (na koncie ma 14 zwycięstw i remis) pokona Lorę (13-7-5), będzie rywalizował 8 lipca we włoskiej miejscowości Civitanova Marche z urodzonym w DR Kongo Sandonem (bilans 14-0).
- W moim wieku nie nastawiam się na zdobywanie wielkich tytułów, ale czekam na okazję, taką jak wyprawa do Włoch. To szansa na pokazanie się i awans w rankingach. Ważne są też kwestie finansowe, bo przecież jestem głową rodziny, mam żonę i dwóch synów - 7-letniego Oliwiera i 4-letniego Oskara - podkreślił siedmiokrotny mistrz Polski amatorów i czterokrotny zwycięzca turnieju im. Feliksa Stamma.
Zawodowo boksowała również małżonka Krzysztofa Szota, Ewelina. - Gdyby nadal trenowała pięściarstwo, byłaby mistrzynią świata. Jestem o tym przekonany - stwierdził zawodnik promowany przez Tomasza Babilońskiego.Polski bokser żadnej pracy się nie boi!
PAP, arb